Wielkanoc i wiosna są dla mnie jak prawdziwy detoks dla
ciała i ducha. Nie Nowy Rok, kiedy większość solennych postanowień poprawy, bierze
w łeb, bo zimowa aura nie sprzyja zmianom. To wiosna jest jak symboliczne
Zmartwychwstanie, przebudzenie z zimowej apatii, kiedy to z zapałem podejmuję
nowe działania.
Dla mnie czas przed Wielkanocą, to okres smutku i
zadumy. Żal mi Chrystusa, który musiał
umrzeć za nasze grzechy i tego, że tak cierpiał. Kiedyś myślałam, że ja również
cierpię po to, by innym było lepiej. Kiedy komuś z moich bliskich działa się
krzywda, modliłam się prosząc o pomoc i obiecywałam, że ja dam sobie radę z
moim cierpieniem, bo jestem przyzwyczajona, w zamian za bezpieczeństwo moich
bliskich. Teraz już wiem, że to zarozumialstwo z mojej strony. Nie mam bowiem
mocy zbawiania innych i nie mnie do tego celu wyznaczył Bóg. Każdy zasługuje w
życiu na to, co najlepsze. Tak, jak inni na szczęście i pomyślność, tak ja na
zdrowie. Mogę pokutować i przepraszać za swoje grzechy, chociaż niektórzy
twierdzą, że ja nie mogę mieć przewinień. Taki chorótki Aniołek, który
wystarczająco cierpi i nie ma za co przepraszać. A co chorótki, to
grzeczniutki?! Właśnie przez to, że cierpi niezasłużenie może mieć okropny
charakter i pretensje do świata i może być wstrętny i zgorzkniały i….. No tak, ale,
po co? Nikomu z tego powodu nie będzie lepiej.
Dlatego na wiosenną
Wielkanoc oczyszczam duszę z wszelkich ciężarów. Odpuszczam sobie i innym i
zaczynam nowe życie. A po Świętach zacznę super oczyszczającą dietę i schudnę
jakieś hmmmm….. 5 kilo? No może chociaż 3.
Czasem mam wrażenie że zmartwychwstaje każdego dnia. Może to błogosławieństwo.
OdpowiedzUsuńDla wiary, nawet może dla tych wątpiących Wielkanoc niesie wielkie przesłanie. To taki symbol że nawet jeżeli coś się kończy to może dać początek czemuś nowemu. Upadamy żeby wstać.
Pięknie to ujęłaś.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz...Radosnych, Wesołych Świąt! :-)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie, właśnie :) "grób to nie koniec, to dopiero początek" :)
OdpowiedzUsuńNiech blask Zmartwychwstałego Zbawiciela opromienia Twoje smutki i dodaje mocy każdemu z Twoich dni! :)
Chrystus zmartwychwstał! :)
Cierpienie nie ma sensu. Najmniejszego.
OdpowiedzUsuńCzy zastanawiałaś się kiedykolwiek, po co było to wszystko? Ukrzyżowanie i tak dalej? Przecież skoro Bóg chce nas zbawić, to mógł się obejść bez krwawej jatki.
Cierpienie Jezusa miało i ma sens. Po pierwsze Jego cierpienie jest wypełnieniem słów Starego Testamentu, po drugie Jego cierpienie jest pełnieniem woli Ojca - Jezus przyszedł po to, aby służyć, po trzecie cierpienie i śmierć Jezusa wypełniają prawdę o miłosierdziu Boga - miłosierdzie przez sprawiedliwość, a po czwarte Jezus przyszedł na ziemię, przybrał ludzkie ciało, więc aby mógł zrozumieć i współczuć swoim naśladowcom, przyjął również ludzkie cierpienie (Hebr 4, 15.). Cierpienie i męczeńska śmierć Jezusa była wyrazem miłości do człowieka, miłości do końca. Więc i ciepiący (na ciele i na duchu) powinni jednoczyć swoje cierpienie z Jego cierpieniem - tylko wtedy nie jest ono ciężarem. Jeśli wierzymy w Boga, to przyjmujemy również tę prawdę o męce Chrystusa, przyjmujemy w całości, a nie warunkujemy sobie tego, w co wierzymy, a w co nie, co jest łatwe, to to przyjmujemy, a to, co trudne to odrzucamy. Nie możemy odbierać tego tylko w bardzo dosłowny sposób, gdyż cierpienie Chrystusa miało i ma głębszy sens.
UsuńAleż to są same puste slogany.
UsuńSpróbujmy to uporządkować.
1. "Po pierwsze Jego cierpienie jest wypełnieniem słów Starego Testamentu". I co z tego? Czy do zbawienia ludzkości Bóg potrzebuje Starego Testamentu?
2. "Jego cierpienie jest pełnieniem woli Ojca". Właśnie o to pytałam: czy Bóg, aby zbawić ludzi, musiał przekupywać sam siebie???
3. "Jezus przyszedł po to, aby służyć". To dlaczego nie służy np. pomocą chorym, głodnym, zabijanym, maltretowanym...?
4. "cierpienie i śmierć Jezusa wypełniają prawdę o miłosierdziu Boga". Znowu to samo. Czy miłosierdzie Boga nie może się objawiać tak po prostu, tylko musi to robić na drodze krwawej ofiary?
5. "Jezus przyszedł na ziemię, przybrał ludzkie ciało, więc aby mógł zrozumieć i współczuć swoim naśladowcom, przyjął również ludzkie cierpienie". Czyż Bóg nie jest wszechwiedzący i dopiero musi się uczyć doświadczalnie, czym jest cierpienie???
Nie mam zamiaru podejmować rzuconej przez Ciebie rękawiczki. Opisałam tutaj prawdy teologiczne, które przyjmuję w pokorze jako człowiek wyznania rzymsko-katolickiego. Nie jestem świadkiem jehowy, który odbiera DOSŁOWNIE i ślepo znaczenie słów Pisma Świętego i tylko na nim bazuje. Mamy Katolicką Naukę Społeczną i Katechizm Kościoła Katolickiego, które są pięknym dopełnieniem i wyjaśnieniem biblijnych słów. Mam swój rozum, o którym pisał JPII w jednej ze swoich encyklik i jego również używam - z niektórymi poglądami się nie zgadzam, ale nie mam zamiaru się z tym obnosić czy atakować decyzje Soboru Watykańskiego II. W Kościele mamy hierarchiczną strukturę, a nie demokrację. O hierarchii Kościoła mówił sam Chrystus.
UsuńNie mam zamiaru krytykować czy oceniać Twoich poglądów, bo są Twoje, szanuję je i dziękuję Ci za przedstawienie Twojego punktu widzenia. Opisałam tutaj to, co podaje nauka teologiczna, a to już Twój wybór czy to przyjmujesz czy nie. Nie można narzucić komuś swoich teorii i ja nie mam zamiaru tego robić.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dobrego dnia :)
Również nie jestem świadkiem Jehowy i także mam swój rozum, dlatego stawiam pytania. Jednym z nich jest między innymi pytanie o zasadność "upiększania" Biblii katolicką nauką społeczną, katechizmem, encyklikami i trylionem innych ludzkich wymysłów. Jeśli Pismo Święte jest słowem Bożym, to nic więcej nie jest potrzebne.
UsuńPozdrawiam.