czwartek, 28 lutego 2013

Poszukiwanie Boga


 

Tłum wystrojonych rodziców i dzieci. Każda dziewczynka z dumą prezentuje komunijną sukienkę. Tylko ja drżę ze strachu, bo myślę, jak pokonać  schody prowadzące do głównego wejścia kościoła. Na szczęście mama przychodzi z pomocą i łamiąc szyk pomaga mi się wspiąć. Próbujemy nie słyszeć złośliwych komentarzy etatowych dewotek. Zawsze się zastanawiam, czy te babcie rozumiały cel, w jakim tam były i modlitwy, które klepały bez przerwy.

Taka idzie do komunii?! Takie dziecko powinno się trzymać w domu?! Taka mała i już chora! ( czyżby choroba była zarezerwowana dla staruszków).

Tak, wiem! Lepiej siedzieć w domu i nie rzucać się w oczy. Takich ludzi jak ja nie wystawia się na światło dzienne!

I jak tu nie mieć żalu do Boga, który mnie od siebie odpycha?

Żal mi samej siebie z tamtych lat. Nie rozumiałam, dlaczego tak jestem postrzegana. Naiwnie wierzyłam, że to, czego uczą na lekcjach religii i w kościele, o miłości bliźniego, ma odzwierciedlenie w życiu. Niestety nawet sama instytucja kościelna nie jest ustawiona w stronę chorych. Do tej pory większość kościołów to piękne budowle z niekończącymi się schodami do nieba, niemożliwymi do pokonania przez niepełnosprawnych. Budowle tworzone dla boskiej uciechy??  Najważniejsze, wydawałoby się miejsce, również jest zarezerwowane dla zdrowych.  
Teraz już wiem, że Boga można odnaleźć gdzie indziej. W samym sobie.                                       
 






 

środa, 27 lutego 2013

poniedziałek, 25 lutego 2013

Jak miło ponarzekać


Tak często narzekamy. Na pogodę, zdrowie, pieniądze, uczucia itd.  Dlaczego zapytany: co u Ciebie słychać, odpowiadasz: może być, stara bieda. I właściwie Twój słuchacz w tym momencie chciałby zakończyć rozmowę. On również nie czuje się fajnie, ale chciałby od Ciebie usłyszeć coś pozytywnego. No bo po co ma rozmawiać o Twojej biedzie skoro jego własna siedzi mu nieustannie w głowie. No i stoi sobie dwóch smutnych ludzi i narzeka.
 Okropne!
Pogoda dziś piękna. Pada miły deszcz, a Ty masz kaptur i ciepłą kurtkę. Zaraz będziesz w domu i napijesz się gorącej, słodkiej i aromatycznej herbatki. A jutro zaświeci słońce i zapomnisz o chłodzie.
Masz dach nad głową? Szafę pełną  kolorowych ubrań i  pachnących kosmetyków? Chleb w chlebaku i masło w lodówce…. I czego jeszcze chcesz ?! Gwiazdki z nieba, czy czegoś, co nie jest Ci zupełnie potrzebne, a inni to mają?

Myślę, że są dwie rzeczy na brak których można narzekać. Zdrowie i miłość. Bez tego możesz czuć się naprawdę samotny i nieszczęśliwy. Ale nawet jeśli coś Ci dolega, to mając przy sobie kogoś bliskiego jesteś w stanie przetrwać najtrudniejsze chwile i każdy ból. Ten ból ktoś dzieli z Tobą i kiedy Ty jesteś smutny potrafi wydobyć z siebie całe pokłady optymizmu, żeby dodać Ci sił. Gdyby Ci tego zabrakło deszcz stałby się zimny i mokry, a herbata gorzka.
I dlaczego narzekasz szczęśliwy człowieku? A jeżeli Ci czegoś brak, to zdobądź to czym prędzej lub naucz się cenić rzeczywistość . 

piątek, 22 lutego 2013

Mała dziewczynka


 

W głębi mnie siedzi ukryta przed całym światem mała, zagubiona dziewczynka. Spogląda dużymi, smutnymi oczami i wciąż się boi. Tak trudno żyć kiedy tyle przeszkód. Schodów, śliskich zimowych chodników, małych nieporęcznych guzików, które najlepiej zapinać zębami, wanien, z których jakoś trzeba się wyczołgać, noży i łyżek wypadających z rąk, a przede wszystkim zdziwionych i krytycznych uwag i spojrzeń. Ta mała dziewczynka wciąż jest samotna. Dlaczego mnie nie akceptują? Czy naprawdę jestem takim ciężarem?

Mała dziewczynka zagubiona w szpitalnych korytarzach. Udająca, że leżenie plackiem po punkcji kręgosłupa to taka zabawa w „kto wytrzyma dłużej i więcej zupy wypije przez rurkę”. Zabawa w bohatera, bo i tak nie ma się komu pożalić.

To nic, że strasznie szczypie ściąganie szwów. Fajnie było podglądać jak pobierają wycinek mięśnia. Tylko po operacji straszny żal, że nikt nie próbuje pocieszać i uśmierzać bólu. Lepiej plotkować za okienkiem zasłoniętym obrzydliwie pstrokatą zasłonką. Ktoś na sali ma skrzypce, ale one raczej zawodzą niż radują. I jakaś dziwna wizyta współczujących obcokrajowców, którzy rozdają katechizmy-komiksy.   

I wreszcie dom i nadzieja, że teraz to już na pewno wszystko będzie dobrze.

Jedno sanatorium po drugim. Długi warkocz, o który nie ma komu dbać.  Tęskne listy pisane kilka razy dziennie. I niecierpliwe oczekiwanie na upragniony „odbiór”. Żeby tylko przyjechali i się nie spóźnili. A może zapomnieli i przyjadą jutro. Do dzisiaj mała-duża dziewczynka jest niecierpliwą panikarą .

Kwiaty niedbale rzucone do zlewu. A czego Pani Doktor  oczekiwała w podzięce? Czegoś z PEWEX-u? Mała dziewczynka znienawidziła Panią Doktor i pokochała wzgardzone frezje.

Teraz jestem już dużą dziewczynką. Wybaczyłam Pani Doktor i „nadopiekuńczym” pielęgniarkom. Sama decyduję o moim leczeniu i dobieram odpowiednich terapeutów.

 

czwartek, 21 lutego 2013

Na dobry początek....


Choroba to nie tylko zmagania fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne. Nieustanna walka ze swoją słabością i całym otoczeniem. Próba odnalezienia odpowiedzi na trudne pytania. Dlaczego ja, po co mi to, jak mam z tym żyć, jak sobie pomóc i wreszcie czy mogę być zdrowa ?
Kiedy medycyna rozłożyła ręce na mój widok, postanowiłam szukać własnych rozwiązań. Moje myśli i zamiary pokierowały mnie w stronę cudownych ludzi, miejsc i książek. Dzięki nim jestem tu i teraz i nie dałam się porwać w otchłań bezradności i beznadziei.  Staram się nie dopuszczać do siebie czarnych myśli o moim stanie. Bo to droga do czarnej dziury, z której tak trudno się wydobyć.  Ten blog, to próba wydobycia na światło dzienne przemyśleń i obserwacji o życiu i roli jaką w nim mamy. Z mojej perspektywy dosyć trudnej, ale nie pozbawionej sensu.