wtorek, 24 czerwca 2014

U podnóża Kruczych Skał, czyli opowieść o Jerzmanicach-Zdrój.

 Kilka kilometrów od polskiej stolicy złota, Złotoryi, znajduje się wieś Jerzmanice-Zdrój. Od 1881 roku, aż do lat po drugiej wojnie światowej, była miejscowością uzdrowiskową. Obecnie przypomina o tym  "skalne źródełko", zwane również źródłem św.Jadwigi, a także trasa spacerowa wzdłuż Kruczych Skał, które górują nad miejscowością. W budynku uzdrowiska znajduje się obecnie zakład poprawczy.






Marmurowy portal nad źródełkiem, lata świetności ma za sobą.



Źródełko znajduje się u podnóża Kruczych Skał, które były kiedyś kamieniołomem piaskowca. Obecnie jest to pomnik przyrody z licznymi bardzo ciekawymi formami skalnymi.

 
 
 
 
 
 
 

 
 
 

 
 
I tak sobie wędrowałam u podnóża skał, trasą, którą dawniej pokonywały panie w wytwornych sukniach i pantoflach na obcasach i panowie w melonikach :).
 
 

Krucze Skały są jednym z ulubionych miejsc wspinaczkowych. A jest się na co wspinać. 27 m piaskowej skały z prawdopodobnie najpiękniejszymi i najdłuższymi rysami w Polsce.



 
 Ja jednak wolałam podziwiać je z dołu.

 
 
Moja wędrówka zakończyła się przed metalowymi schodami. Pewnie gdybym się uparła, weszłabym i na nie, ale na szczęście mąż ostudził moje zapały. Ścieżka, która prowadzi wzdłuż skał jest dosyć wąska i niczym nie odgrodzona od krawędzi skarpy. Może kiedyś była tam barierka zabezpieczająca przed upadkiem, ale właściciele rzepakowych pól się jej pozbyli.  
 
 
 
 
Tą samą trasą wróciłam do samochodu, podziwiając samą siebie za przebyty "taki kawał" drogi :)
 


 
 
Oczywiście zanim zakończyliśmy wycieczkę, musieliśmy spenetrować wszystkie boczne drogi i z każdej możliwej strony obejrzeć skały. Z oddali najlepiej widać lekko pijanego "rycerza".
 
 
 
Woda wypływająca ze źródełka tworzy bagno, którego poziom w niektórych miejscach jest wyższy od drogi.
 
 
 
 
 
Wygodnie siedząc w samochodzie, bez zbędnej wspinaczki, zdobyłam rzepakowe pola.
 
 
 
Morze rzepaku i widok na Wilczą Górę.
 
 
 
Na przeciwko Kruczych Skał jest zabytkowa stacja kolejowa, której poświęciliśmy również dużo czasu, ale to temat na kolejny post.
 



czwartek, 12 czerwca 2014

Jestem tu i teraz :D

 Nie ma mnie, a....właściwie jestem tu. Przy moich kwiatach i dżemach. Na dworze + 35, a ja stoję przy garach i mieszam dżem truskawkowy. No, bo co to za życie bez truskawkowego dżemu :). W przerwie łaskoczę niecierpki i pilnuję żeby miały mokro, bo są bardzo wymagające. Nic dziwnego, ja też ciągle piję w ten upał.



 
Wdycham mocny zapach lawendy.
 
 

 
Prowadzę poważne rozmowy z pelargoniami i trochę ciągnę je za uszy, bo przecież już powinny kwitnąć. Mają bardzo dużo pąków i myślę, że lada chwila obsypią się kwiatami. W końcu ich koleżanki z innych balkonów już dawno szaleją.
 
 
Odkurzam stewię , której listki zastąpią mi cukier. Są bowiem słodsze od cukru buraczanego o ok.35 razy i prawie nie posiadają kalorii.
 
 
 
 
Szczypiorek w glinianych garnuszkach też ma się całkiem dobrze.
 

 
Zaglądam w uśmiechnięte buzie bratków i liczę, że będą kwitły jeszcze długo.
 



                    A najbardziej lubię obserwować groszek pachnący, który rośnie jak na drożdżach.
                                                                     Tak wyglądał 1 maja.


 
Ta fotka jest z 8 maja.
 
 
Ta z 11 maja.
 
 
Ostatnia z 26 maja. Już nie mogę się doczekać aż zakwitnie.
 

I tak sobie żyję i się zachwycam tym moim tu i teraz. Czasami wracam myślami do przeszłości i.....nie żałuję chyba niczego. Wszystko układało się krok po kroku, aż zawiodło mnie do tej chwili. Wreszcie nie żałuję, że już nie pracuję. Że tamten czas minął. Dał mi bardzo dużo, ale ostatnie lata były coraz trudniejsze. Wieczny brak czasu, zmęczenie, zniechęcenie. I tak jestem z siebie dumna, bo pracowałam na przekór wszystkim lekarzom i niedowiarkom. Jednak nie można czegoś ciągnąć wbrew rozsądkowi i wytrzymałości. Z ulgą myślę, że kiedy jest upał, nie muszę już siedzieć za biurkiem, znosić złe humory szefa i klientów. Wracać wyczerpana samochodem rozgrzanym do + 50 i resztkami sił ogarniać dom. A kiedy czas na przyjemności i odpoczynek, o obowiązkowej gimnastyce nie wspomnę. Teraz już wiem, że moje myśli i marzenia o odpoczynku wreszcie się zrealizowały. Dlatego już nie marudzę, już mi nie brak pędu, już nie jęczę, że czuję się niepotrzebna w społeczeństwie. Jestem potrzebna sobie i moim bliskim i to jest najważniejsze. Dlatego zachwycam się każdą chwilą i wdycham słodki zapach pogodzenia. Tak jestem pogodzona z życiem i samą sobą, ale to nie oznacza, że spoczęłam na laurach :) Jeszcze zrobię coś fajnego w życiu.



czwartek, 5 czerwca 2014

Co Wy na to?

Sama nie wiem jak to odebrać. W pierwszej chwili parsknęłam śmiechem, a najbardziej ucieszyłam się, że miejsce dla mnie jest wolne. Potem zaczęłam się doszukiwać w tym drugiego dna, ale chyba niepotrzebnie. W końcu każdy z nas czasami bazgrał w książce, czy gazecie i domalowywał ośle uszy, wąsy czy okulary.
 
 


Zresztą matce z dzieckiem też się oberwało.