Kiedy przestałam zadawać trudne pytania w stylu: dlaczego
jestem chora, wyszłam ze swojej skorupy na światło dzienne. Zapragnęłam żyć,
zamiast spełniać ponure przepowiednie moich lekarzy. I jak to się dzieje
zazwyczaj w takich sytuacjach, napotkałam na swojej drodze cudownych ludzi,
gotowych mi pomóc. Ludzi, którzy mieli w sobie zapał i pasję życia i zarazili
mnie swoją siłą i wolą walki.
W małej osiedlowej
księgarni odnalazłam fantastyczną kobietę, która rozumiała mój zapał i chęć
życia. Przez wiele lat borykała się z rakiem, który wyniszczał jej organizm,
ale dzięki radości i pasji życia nie poddała się nigdy. To ona zaczęła mi
podsuwać kolejne fantastyczne książki. Pierwsza była „Jak uzdrowić swoje życie”
Louise Hay, a później pochłonął mnie radosny świat Bożeny Figarskiej. Miałam to
szczęście w życiu, że spotkałam ją osobiście. Fantastyczny lekarz zagubionych
dusz, kobieta, która pomyślnie stoczyła w życiu wiele bojów i wygrała z ciężką
chorobą. Jej książka „Żyj z pasją” pozwoliła mi wyzwolić w sobie nieokiełznaną
radość i moc, którą mogłam "góry przenosić". Dzięki niej nauczyłam się
kontrolować swoje myśli i słowa. Wszystkie negatywne wyrzuciłam na śmietnik.
Wiem bowiem, że to, co jest w mojej głowie ma swoje odzwierciedlenie w życiu
obecnym i przyszłym. Staram się więc nie marudzić, nie narzekać i nie wywoływać
czarnymi wizjami „wilka z lasu”. Wreszcie nauczyłam się marzyć odważnie i z
rozmachem. W marzeniach mogę być, kim
tylko zechcę i tylko od mojej odwagi i samozaparcia zależy, czy spełnią się
moje pragnienia. Lubię mieć w życiu cel i to nie jeden. Dla mnie to jest jak
powietrze. Bez życiowych zadań gubię sens istnienia. Nie lubię być zawieszona w
próżni. Jedni mają tzw. postanowienia noworoczne, a ja każdego roku zakładam
MÓJ ZESZYT MARZEŃ. Snuję w nim radosne wizje mojej przyszłości w
najdrobniejszych szczegółach, a później sprawdzam ile się spełniło. Jak do tej
pory moje zapiski działają bez zarzutu. Wierzę w moc pozytywnych afirmacji.
Może takie myślenie
mnie nie uzdrowi, chociaż kto wie…. niezbadane są moce naszego mózgu, ale nie
pozwoli mi się załamać. Mogę być chora, ale cieszyć się otaczającym mnie
światem zanim zakryje mnie wieczny mrok.
Dlatego, kiedy zaczynam się gubić w rzeczywistości, wracam do „Pasji życia”
Bożeny Figarskiej. Kilka stron jej książki i na nowo odnajduje sens i cel
życia.
Ach, Boże, jak ja lubię taką postawę! Cudowny tekst!
OdpowiedzUsuńUważaaaaaaaaaaaaaj! Mam jeszcze kilka w zanadrzu, się rozkręcam. Będzie też o ....;D. Nie powiem, potem ;D
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze. Podoba mi się.
Usuńchylę przed tobą czoła TWARDA KOBIETO .Ja dzisiaj poległam przez swoje zaćmienie umysłowe , ale już dochodzę i wymyślam swoim szarym zwojom
OdpowiedzUsuńdzięki, dzięki :) staram się być twarda, ale czasami jestem miętka jak pepek z gumy, ale kiedy mówię o sile, to jestem silna :DDD
Usuńtylko idiota twierdzi że jest 100% twardzielem . Polly ja dzisiaj doznałam psychicznego fiksum dyrdum : postanowiłam obciąć wielką gałąź z jabłoni . I se i sobie wmówiłam : ja nie obetnę ? JAAA? usiadłam na owej gałęzi , piłę odpaliłam ( elektryczna) i dobrze że kabel z gniazdka wypadł , bo jak bym się odpiłowała to....
OdpowiedzUsuńco z Tobą kobito, ostatnio fauna i flora na Ciebie dybie :DDDDD wstrętne kocury i gałąziury fuuuu :)))
Usuń