Pewnego dnia, po kilku miesiącach oczekiwania udałam się na
badanie rezonansem magnetycznym. Byłam oczywiście bladym świtem. Zajęłam piąte
miejsce w kolejce i odczekałam swoje w poczekalni, aż pani recepcjonistka
otworzy okienko i…… Ruszył tłum!!! Las rąk ze skierowaniami, tupot nóg,
przepychanki, wymiana złośliwych uwag itp. A ja tuptałam sobie na końcu, uważając
żeby mnie ktoś nie potrącił lub nie rozdeptał. Kiedy już się dopchałam do
okienka nie byłam już piąta,
ani siódma, tylko nasta. Po rejestracji wróciłam grzecznie na swoje krzesełko w
poczekalni i siedziałam wśród tłumu biednych, chorych ludzi. Uffffffffff!!
Ogólnie żałowałam, że
wykonałam to badanie. Kolejny doktorek-eksperymentatorek rzucił sugestię, żeby
może tak zbadać rdzeń kręgowy? Długie
leżenie w wąskiej rurze do tej pory kojarzy mi się z trumną.
Jak zwykle byłam „gierojka”!
Zatyczki do uszu?
Nieee, dam radę!
Zastrzyk na
uspokojenie?
A po co?
I z uśmiechem dałam się zapakować do rury. Uśmiech mi zrzedł
kiedy otworzyłam oczy i stwierdziłam sufit tuż przy nosie i brak możliwości jakiegokolwiek
ruchu. Gdybym miała więcej w obwodzie, pewnie bym się zaklinowała. I to nieustanne dudnienie nad głową! Jakby mi ktoś wiertarkę przyłożył do głowy! Kiedy
wreszcie lekarz mnie wyciągnął na powierzchnię i z uśmiechem zapytał, czy
bardzo się wynudziłam miałam ochotę rzucić się na niego z pazurami, a potem z
radości go uścisnąć. Czułam się jak prehistoryczne wykopalisko!
Na szczęście badanie nie wykazało nic groźnego. Strata czasu
i nerwów.
Ale cóż to było za doświadczenie! Społeczne i medyczne.
Bo niektóre kobiety to supermani są, tylko pelerynkę w torebce noszą ;o)
OdpowiedzUsuńno i się wydało :)
UsuńA ja zawsze...spałam w tej rurze!
OdpowiedzUsuńno, bo Ty to twardzielka jesteś :D ja do spania potrzebuję absolutnej ciszy i duuuużo miejsca :D
UsuńMatko kochana... a ja mam klaustrofobię!!!
OdpowiedzUsuńprzekonałam się wtedy, że ja chyba też :) kiedy zapisywałam się na badanie, myślałam, że to duuuuży tunel, no taki, jak w "Na dobre i na złe" :) no co innego film, a co innego życie. pewnie dlatego przed wjazdem kazali mi zamknąć oczy, bo bym od razu zwiała :)
OdpowiedzUsuńfinisz pozytywny , ale , ale ja nawiałam z tuby z histerycznym krzykiem i płaczem i dudnieniem serca .Gdy doniosłam medykowi że mam klaustrofobię , pogapił się na mnie i stwierdził że co drugi pacjent ma i jakoś jest w stanie badanie przeżyć.
OdpowiedzUsuńGdy udało sie medykom mnie dorwać mieli trochę ambarasu ze mną
no przeżyć można, jak wiele rzeczy, ale jakim kosztem :) ja też chciałam zwiać, a serce to myślałam, że mi wyskoczy i się uduszę. starałam sie myśleć o kwiecistych łąkach i jakoś pomogło, ale koszmary miałam długo ;D
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze rezonansu, ale słyszałam, że nie jest to przyjemne badanie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że po wszystkim. A w jakim celu się badałaś?
no nie jest fajne :) mam niezdiagnozowany do końca rdzeniowy zanik mięśni i dlatego lekarz zasugerował badanie rdzenia kręgowego,a ponieważ mam długotrwały ból odcinka lędźwiowego, to zbadałam właśnie ten. pomysł był jednak nietrafiony, bo przy rdzeniowym zaniku mięśni rdzeń może być uszkodzony gdziekolwiek, dlatego najlepiej by było zbadać caaaały kręgosłup, ale to jest niewykonalne. jedno badanie rezonansem, które trwa ok.20 min., to tak jak kilkunastokrotne naświetlenie promieniami RTG. bardzo długotrwałe, kosztowne, no i szkodliwe :)
UsuńCzyli trzeba z tym uważać, kurczę nie znam się kompletnie na takich chorobach, ale mogę sobie wyobrazić, że to bardzo utrudnia życie i pewnie ruchowo też nie pomaga.
UsuńPozdrowienia!
no nie pomaga, jest wręcz wstrętne. nie mam czasami siły ruszać kończynami, a o samodzielnym chodzeniu, tym bardziej po schodach, mogę na razie zapomnieć. to jest tak jakbyś ruszała się w bardzo gęstym budyniu. piszę, że na razie, bo ja zawsze wierzę, że będzie lepiej :) chcieć, to móc prawda :D Pozdrawiam.
UsuńChyba większość ludzi nie lubi tego głośnego tunelu :).
OdpowiedzUsuńmyślę, że tak :) gdybym tylko wiedziała jak duży jest hałas, to zamiast udawać, że dam radę, poprosiłabym o 100 kg waty do uszu :) no, ale nie, bo po co ;) zawsze muszę udawać mocarza, a czasami wychodzę na tym, jak na tym tunelu :DDD
UsuńRezonans? O mamo mamo... do dzisiaj mam wstręt do tego badania :/ nie dość, że zimno jak cho****, głośno (pomimo zatyczek), to strasznie niewygodnie :/ i tekst pana radiologa "proszę się nie ruszać, bo będę musiał powtarzać każdą sekwencję, a to kolejne 20 minut"
OdpowiedzUsuńNa szczęście skończyło się "tylko" zapaleniem oskrzeli :)
Pozdrawiam serdecznie! ;)
witaj po przerwie :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńteż to przeżyłam... horror! :***
OdpowiedzUsuńhorror i masakra razem wzięte :)
Usuńmiałam też... tyle że ja ciekawska istota jestem i się zaparłam, że przetrzymam, a gdy mi Pani gruszkę pokazywała na 'w razie czego', to prawie z politowaniem na nią spojrzałam: a po co?
OdpowiedzUsuńw środku to już gorzej było i pojęłam, po co gruszka... uratowały mnie zamknięte oczy (żeby nie widzieć tego sufitu na nosie) i różaniec przeliczany na kolejnych palcach u ręki...
no i wynik był zgodnie z przewidywaniami - klasyfikujący do operacji
sufit na nosie najgorszy :) ja też się modliłam, chodziłam po łące z Aniołkami dla otuchy, próbując opanować panikę. w życiu się tak nie bałam. u mnie wynik dobry, tzn. nienajgorszy :)
Usuńmam nadzieję, że operacja pomogła :D
pomogła, kręgosłup to był,
Usuńchociaż teraz przetrącony, to przynajmniej chodzić się daje normalnie :)