Kiedy byłam dzieckiem, chciałam żeby andrzejki trwały
najlepiej cały rok. Najbardziej podobało mi się lanie wosku. Kiedy tylko miałam
okazję zostać sama w domu, świece szły w ruch. Zabawa była super, trudniej
jednak było usunąć jej efekty i wytłumaczyć mamie kolejny przypalony garnek,
zalaną woskiem wannę i wszystkie klucze. Coraz trudniej było zatrzeć ślady wróżbiarskiej
działalności. Sprzątanie bałaganu trwało zbyt długo, a zapas świec się kurczy w
zastraszającym tempie. Poza tym moje solenne przyrzeczenie, że tak tym razem to
już na pewno nie będę lać wosku, przestało na mamę działać.
Zajęłam się więc hodowaniem gałązek. Zgodnie z wróżbą
należało ustawić w wodzie, w ciemnym miejscu gałązkę drzewka owocowego i jeżeli
wypuściła listki do wigilii, gwarantowało to zamążpójście. I tak w każdym
ciemniejszym kącie stała gałąź. Zawsze zdążyły wypuścić listki, ale co
szkodziło kontynuować wróżbę przez dłuższy czas. Pewności nigdy za wiele.
Z mojej rozrabiackiej działalności pamiętam jeszcze
pieczenie kasztanów w piekarniku. Nie miało to nic wspólnego z andrzejkami, ale
wspominam to, jako mój kolejny sposób na zabicie nudy. Kasztany oczywiście nie
były z gatunku jadalnych, tylko takie nasze zwyczajne. Zamiast jednak zamieniać
się w piekarniku w smakołyk, pod wpływem temperatury wybuchały, rozsypując
dookoła żółty proszek. Wierzcie mi. Usunięcie jego było żmudne i nie do końca
skuteczne. No tak, ale "najlepsze kasztany to tylko na placu Pigalle", a ponieważ żadna ze mnie Zuzanna i ten proceder zakończyłam dosyć szybko.
hahahaha dobre :)))
OdpowiedzUsuńKrótko mówiąc bałaganić lubiłaś i rozrabiać
Wosk tez lubiłam lać :) bo to fajna zabawa! Nawet teraz bym sobie polała....a dlaczego nie?
ja chyba sobie poleję :) a co?
Usuńa urwisem byłam strasznym. rodzice bali się mnie samą w domu zostawiać, bo zawsze cos wymyśliłam :D
Powiem Ci, że jedna z zabawnych andrzejkowych wróżb z liceum przyniosła mi imię mojego męża. Wtedy byłam załamana, bo znałam tylko jednego chłopaka o tym imieniu i był on wyjątkową mameją. To samo imię nosi wyjatkowy Facet. Wierzyć, wierzyć...;D
OdpowiedzUsuńa jednak cos w tym jest :) ja nie pamiętam jakie były rezultaty moich wróżb, bo było ich za dużo :) ale gałązki zakwitły i to najważniejsze :D
Usuńwyobrażam sobie Twoje załamanie :DDD
Od wróżenia się trzymam z daleka :)
OdpowiedzUsuńja dokładnie tak samo :)
Usuńwróżyć to można tylko dla zabawy, za poważne się nie zabieram, bo to się może źle skończyć :)
UsuńJa tam wolę nie, nawet dla zabawy :P
UsuńAle akurat do lania wosku można wiele pomysłów nie-wrózbiarskich dorobić i dobrze się bawić.
wróżby - tylko z listków akacji.... kocha-lubi-szanuje-nie chce-nie dba-żartuje :)
Usuńrwało się i skubało, dopóki nie wyszło kocha :)
dokładnie :0 lanie wosku jest fajne same w sobie.
Usuńa kwiatki też skubałam w nieskończoność :) i zawsze musiało wyjść kocha :D
ale byłaś rozrabiaka :))))))
OdpowiedzUsuńmasakryczna :))) cos mi z tego zostało, nudno nie może być :)
UsuńNajważniejsze, że pozostało wspomnienie kasztanów i Placu Pigalle.
OdpowiedzUsuńmało smakowite, ale zawsze :)))
UsuńPierwszy raz słyszę o tych gałązkach w ciemnych kątach. Natychmiast muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńdawaj, dawaj, ale to muszą być zerwane o zmroku :))) ja za dnia wypatrzyłam sobie jakąś i po ciemku szłam zrywać :)
UsuńDobra, wiem, gdzie rosną!
Usuńto zasuwaj :)))
UsuńNie. Rozmyśliłam się. Boję się, że wypuszczą te listki. A ja już bardzo NIE chcę wychodzić za żaden mąż.
UsuńTak czytam Ciebie kochana i tłumaczę sobie :
OdpowiedzUsuńJoanna, żadnych gałazek w wodzie, żadnego zamążpójścia...
Pozdrawiam Andrzejkowo Polly wosk leje przez ucho klucza:)\
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
no widzisz :) ale jeszcze nic straconego, leć do sadu :)))
UsuńLanie wosku jest o wiele lepsze niż lanie wody. Też poleję. Ale o tej gałązce nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńZ moich dziecinnych psot pamiętam taką, że obie z siostrą poprzybijałyśmy ręczniki na całej powierzchni podłogi w pokoju ,,dla gości" czyli takim najpiękniejszym. Tam podłoga była drewniana, więc gwoździe dobrze wchodziły. Chciałyśmy mieć dywan dla lalek ;-))
o rany :)))) dywan musiał być super, ale rodzice pewnie mniej zadowoleni :) przyznam, że mnie pobiłaś w psotach :D
UsuńA właśnie wczoraj uzmysłowiłam sobie że nigdy w życiu swym nie byłam u żadnej wróżki, po prostu im nie wierze, bo sypią ogólnikami a gdyby tak powiedziały mi coś takiego privat i tylko mojego , uwierzyłabym.
OdpowiedzUsuńA jutro ma mnie taka dopaść najprawdziwniejsza :) I adrealinka skacze!
Polly, ukłon za inwencję twórczą Twą!
;))
życzę powodzenia z "prawdziwą" wróżką :) wróżki są po prostu dobrymi psychologami, a poza tym trochę się boję takich przepowiedni. oby Twoje były fajne :)))
Usuńa inwencji mi nie brak :)))
To z Ciebie był łobuziaczek :))
OdpowiedzUsuńi nadal jest :) teraz mąż ma niezły ubaw i zawsze jak wraca z pracy pyta, co tym razem wymyśliłam :)))) no czasami to nie ubaw, bo jak robię w kuchni ślizgawkę z oleju, nie jest zabawnie :)))
UsuńNo to Rodzice mieli z Tobą wesoło, no może nie zawsze :)
OdpowiedzUsuńoj mieli, mieli :) zanim wyszli z domu była godzinna pogadanka, że tego i tamtego nie wolno. zgadzałam się na wszystko, po czym psociłam cos nowego :)
UsuńZastanawiam się czemu mnie to nie dziwi ;))))
OdpowiedzUsuńWiem, takie kreatywne łobuzice są chyba najfajniejsze ::D
Kurcze, sprawdziłabym te kasztany w piekarniku, ale mówisz, że ciężko to sprzątnąć? No, ale pokusa jest ;P
bo Ty taka sama łobuzica :)))
Usuńsprząta się długo, bo proszek włazi w każdą szczelinę, ale fajnie strzelają, jak takie purchawy :))))
nie próbowałam jeszcze z żołędziami.....
nie kuś! ;P
Usuńdawaj, dawaj :) do odważnych świat należy :)))
UsuńNo, to miałaś super pomysły.
OdpowiedzUsuńWosk lałam parę razy, do momentu jak pobrudziłam rodzicom dywan :/ Była awanturka, że hej! :)
uuuuuuuuuuuuuu dywan, masakra :) ja zakończyłam proceder kiedy spaliłam ostatni garnek do mleka :) kiedyś się namęczyłam przy szorowaniu muszli klozetowej, bo jakimś cudem i tam zastygł wosk :)))
UsuńDzwoni do Mirabelki, jakiś czas temu, dość odległy nawet, jej przyjaciółka.
Usuń- Co robisz? - pyta Mirabelkę.
- Oj nic - odpowiada dość nieśmiało, bo już wie co się święci.
- Jak to nic! Tylko mi nie mów, że znów sprzątasz! - poucza pedantyczną wariatkę.
- Oj nic! - odpowiada zgodnie z kłamstwem Mirabelka.
- Mów! Nie ściemniaj. I tak wiem, że znów świrujesz ze szmatą - nie daje za wygraną psiapióła - To co robisz?
- Prasuję dywan!
Powiem Wam, że takiego śmiechu już nigdy więcej nie usłyszałam. ;)
Ale dodam, że parafina schodziła z dywanu jak zło. ;)))
szkoda, że nie słyszałaś mojego rechotu :)))
Usuńniestety też prasowałam dywan i to nie z powodu andrzejków. ażurowy świecznik świetnie przepuścił resztki świecy i do prasowania miałam stolik, obrus i dywan :))
Właśnie!!! Idę lać!!!! Mimo padu na pysk i emocjonalnego wyprucia...
OdpowiedzUsuńmoże sobie cos fajnego wylejesz :)))
UsuńJa zawsze chowałam pod poduszkę karteczki z męskimi imionami ;) Ale, w sumie nic się nie sprawdziło ;)
OdpowiedzUsuńmoże spróbuj z tymi gałęziami :)))
UsuńLanie wosku do dziś lubię (nie mylić z laniem wody). Choć we wróżby jakoś nigdy nie wierzyłem.
OdpowiedzUsuńA z kasztanów to kiedyś klej robiłem :)
takie wróżenie to świetna zabawa :) i jesteś pewien, że nigdy nie lejesz wody, czyżby? :)))
Usuńa ten klej też był wybuchowy? :)
Ja nawet zjadłam solonego śledzia ( nienawidzę śledzi- poświęciłam się), aby zobaczyć przyszłego męża.
OdpowiedzUsuńno to faktycznie szczyt poświęcenia :) ale czego się nie robi dla miłości ;D
UsuńDla wróżby i chęci poznania przyszłości. I wiesz,że zobaczyłam.Przyszedł w nocy i przyniósł mi kubek z wodą, bo po tym śledziu bardzo chciało mi się pić. Jedno twarz sobie zasłonił sobie tym kubkiem, ale wzrost i włosy się zgadzały. Hi, hi, hi...
UsuńNajważniejsze ile Ci z tego rozrabiania zostało dziś???
OdpowiedzUsuńDobrej niedzieli!!!
Może Was zdziwię, ale nigdy nie przepadałam za andrzejkami.
OdpowiedzUsuń