Ostatnio z Jaskółką i Ethel dyskutowałyśmy na temat możliwości
samouzdrawiania. Sprowokowała nas do tego wizyta ojca Bashobora na stadionie
narodowym w Warszawie. Przez jednych nazywany jest katolickim uzdrowicielem, a
przez innych szamanem. Wielu z nas zastanawiało się jak to jest z tymi
uzdrowieniami, czy to wydarza się naprawdę, czy to jakieś zbiorowe halucynacje.
Kilka dni trawiłam temat i przypominałam sobie, jak to jest ze mną i moją walką
o zdrowie.
Dawno temu lekarze przestali mnie leczyć i diagnozować, bo
stałam się zbyt trudnym i dziwnym przypadkiem. Objawy mojej choroby nie były
typowe i jedni mówili, że jeszcze pożyję, inni, że już nie tak długo, jedni, że
będę chodzić inni, że będę roślinką. Bardzo chciałam zagrać im na nosie i
udowodnić, że ich wszelkie przepowiednie to bzdura. Zaczęłam szukać pomocy w
medycynie niekonwencjonalnej. Przeczytałam wiele książek na temat
samouzdrawiania i zaczęłam ćwiczyć nie tylko ciało, ale przede wszystkim umysł.
Medytacje, afirmacje i wizualizacje to nic innego, jak modlitwy, które pobudzają
ogromne pokłady energii, jaką każdy z nas posiada. W jednych czai się uśpiona i
nieużywana przez całe życie, a inni potrafią zrobić z niej użytek. Dla mnie
działanie ojca Basobory to nic innego, jak wzbudzenie w ludziach tej ogromnej
mocy, która może uzdrawiać. Poprzez słowo, modlitwę, sugestię.
Najważniejsza jest jednak nasza ogromna wiara, bo to ona nas zmienia i uzdrawia,
a nie jak myślą niektórzy, czary, czy kuglarskie sztuczki.
Kiedyś przez kilka miesięcy chodziłam do bioenergoterapeuty.
Na początku byłam nastawiona sceptycznie, bo po pierwszym seansie nie
wyzdrowiałam nagle i cudownie. Chciałam jednak spróbować i chodziłam dalej. Po
kilku wizytach czułam się jakby lżejsza emocjonalnie. Moje stare lęki, urazy, żale, kompleksy
zaczynały się jakby rozpuszczać pod wpływem energii, którą on mi przesyłał.
Moje ciało przestało się wreszcie kurczyć ze strachu i niepewności i poczułam się
silniejsza fizycznie. Po jakimś czasie stwierdziłam, że uzdrowiciel zaczyna za
bardzo ingerować w moje myśli i postrzeganie świata. Rzeczywistość zaczęła mnie
nudzić, traciłam pokorę do życia, a na wszystkich patrzyłam z góry, jakbym
posiadła tajemną wiedzę, niedostępną dla każdego. Dlatego zrezygnowałam z
kosztownych wizyt i uznałam, że sama też mogę sobie pomóc. Pewnie nie mam
takiej siły jak „uzdrowiciel z prawdziwego zdarzenia”, ale moimi myślami też mogę
działać. Mogę wzbudzić w sobie ten Boży pierwiastek, który tkwi w każdym z nas. Dla mnie
Bóg nie jest już tylko staruszkiem z siwą brodą. To Moc, Siła, Światło, a
przede wszystkim Miłość.
Kierując tę Miłość w stronę swoją i innych możemy być szczęśliwi.
Napełniając się tym Światłem możemy wzbudzić w sobie Moc, która da nam Siłę do
walki z każdą chorobą i do tworzenia naszej rzeczywistości. Kiedy mamy tę Siłę wywołujemy twórcze myśli. Każda, bowiem myśl, która kiedykolwiek
pojawiła się w naszej głowie, prędzej czy później zmaterializuje się w naszym
życiu. Najszybciej ta zła. Dlatego nie myślę, że jestem chora. Był, bowiem
czas, kiedy przestałam myśleć pozytywnie. W mojej głowie miałam wizję siebie
biedniutkiej, chorótkiej, nad którą się wszyscy użalali. Był to okropny czas,
czas powrotu do tragicznego samopoczucia. Powrót do euforii sprzed lat jest o
wiele trudniejszy, ale trwa. Wierzę na nowo w Moc, która we mnie Świeci.
Polly, dla mnie ten post jest jakby niedokończony. Co było potem? Czy udało Ci się pomóc samej sobie? Czy widzisz jakąś zmianę na lepsze? Nie w Twoim myśleniu, ale konkretnie, w zdrowiu.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie interesują te tematy.
Widzę zmiany za każdym razem, jak zmieniam sposób myślenia. Kiedy żyłam w euforii i radosnym oczekiwaniu na lepsze, to to lepsze przyszło. Byłam silna i bardziej sprawna niż teraz i niż medycyna założyła. Potem były lata stresu, zmęczenia i pesymistycznych myśli. Wykreowałam w swojej głowie obraz mnie chorej, pozbawionej energii i chęci działania. I powoli choroba atakowała coraz bardziej. Teraz staram się wrócić do starych metod. Wiem, że myśli kreuja moje życie, a nawet kształtują ciało. Dlatego staram się myśleć tylko pozytywnie i widzieć dobre obrazy mnie i mojej przyszłości, bo wiem, jak to działa :))
UsuńTo czekam na efekty. Pozytywne myślenie to potęga, wiem, że wiesz :)
UsuńWiesz co? Ja myślę sobie, że ta siła, moc, to miłość...Mi jej zawsze brakowało i w dorosłym wieku...Do tej pory mi ciężko...Nie będę wnikać, ale jestem wycofana, nie umiem i nie lubię okazywać uczuć...Wiesz...Moja choroba to choroba autoagresywna, organizm głupieje i niszczy sam siebie. Ja przez lata nienawidziłam się i dokonywałam licznych aktów autoagresji, niszczyłam sama siebie. Wtedy, w kościele, Bo(A?)shabora mówił, że Bóg MNIE kocha, jestem Mu potrzebna i jestem dla niego ważna. Również dlatego coś we mnie pękło i ryczałam. To było moje uzdrowienie, uzdrowienie mojej chorej, przesiąkniętej nienawiścią duszy...A jeśli wierzysz b. mocno to i z wózka możesz (MOGĘ!:-) WSTAĆ. Na takich mszach kumuluje się może ta energia miłości, wiara, entuzjazm setek, tysięcy ludzi...Silva też na tym bazuje- to kumulacja pozytywnej energii. Na kursie powtarzał często, że MYŚLI I SŁOWA TWORZĄ RZECZYWISTOŚĆ. Ja b. w to wierzę.Dlatego od kilku lat b. się kocham i podziwiam, jestem dla siebie pełna podziwu i szacunku :-)O! I zgubiłam wątek zasadniczy! Ach, tE ADHD...;-DDD
OdpowiedzUsuńTrzeba umieć wzbudzać w sobie tą energię, ale masz racje najważniejsze żeby kochać siebie, bo bez tego trudno ruszyć z miejsca. Też zaczynałam od samoakceptacji, ale ostatnio trochę za mocno zaczynam siebie krytykować :) Dlatego ta energia gdzieś mi się rozproszyła. Na szczęście wiem, co i jak robić i dzięki temu może jeszcze kiedyś wlezę na jakąś górkę :)))
UsuńJa się tylko uśmiechnę :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) A ja wiem dlaczego się uśmiechasz tylko, ale i AŻ :)))))
Usuńjest naukowo udowodnione, że nasze myśli, uczucia, emocje wywołują określone skutki w naszym organizmie. "Z kolei układ nerwowy wpływa na system hormonalny i odpornościowy. Rodzaj tego wpływu jest uzależniony od pracy całego systemu nerwowego, na który oddziałują między innymi nasze emocje". Zatem im więcej pozytywnych emocji, które zależą od naszego nastawienia do świata, do ludzi, do siebie, tym zdrowsi jesteśmy...
OdpowiedzUsuńnie na darmo mówi się "żółć cię zalewa", co nie oznacza nic więcej, że ludzie złośliwi, źli, zawistni mają wątrobę w kiepskim stanie :)
istnieją tez badania, które dokładnie mówią jaka jest zależność chorób od określonych myśli. stres i negatywne emocje często wywołują wrzody, bóle kręgosłupa, głowy itd. czytałam też relacje lekarza, który prowadził psychoterapie z ludźmi chorymi na raka. wielu z nich pod wpływem wizualizacji potrafiło zatrzymać chorobę
Usuńznam to doskonale i wierzę w to!!!!!
UsuńTemat bardzo ciekawy, autosugestia potrafi zdziałać naprawdę wiele. Dobry dzień, albo już wieczór :)
OdpowiedzUsuńdobry wieczór :) każdy z nas ma doświadczenia z autosugestią, wszystko można sobie wmówić :)
Usuńmiałam dziś kiepski dzień (z pewnego konkretnego powodu), ktoś popsuł mi humor... trochę mi lepiej po lekturze Twego posta :)
OdpowiedzUsuńcieszę się i oby Twoje emocje były coraz bardziej pozytywne, nawet w stosunku do tego kogoś, kto Ci zepsuł humor :))
UsuńJa sobie wmawiam, że jestem piękna i szczupła. Jeszcze trochę i uwierzę, hihi!
OdpowiedzUsuńJesteś jedną z najbardziej pozytywnych osób, jakie ostatnio poznałam, z czego się bardzo cieszę!
och dzięki, staram się jak mogę, żeby mi tego optymizmu nie zabrakło :))) a poza tym założę się, że jesteś piękna i szczupła tylko zaczęłaś w to wątpić :))
UsuńMoc, Siła, Światło i Miłość niech Ci towarzyszą zawsze! I nie rozdzielajcie się... i tego samego życzę sobie :) Piękny, pozytywny post. Wiele ostatnio znowu widziałam. Matka, walcząca o to aby jej siedmioletnie dziecko jak najpóźniej straciło sprawność bo to oznacza zbliżającą się śmierć, matka która pielęgnuje swoje dziecko tak bardzo uszkodzone, że ie będzie w stanie nigdy samodzielnie żyć.... a one się uśmiechają i mają MOc, Światło i Siłę...a przede wszystkim mają Miłość... i potrafią się uśmiechać! To niesamowite!
OdpowiedzUsuńi niech ta Moc będzie z nami :))) mam nadzieję, że nigdy mi jej nie zabraknie, ale cały czas muszę o nią walczyć i pielęgnować, bo inaczej uschnie i przestanie świecić :))
Usuń:***
UsuńW sumie jakies 25 lat temu zaczelam zglebiac tak metody samouzdrawiania jak i zwiazek chorob ze stresem wynikajacym ze sposobu zycia i widzenia swiata. Wierze, ze nasze mysli ksztaltuja nasza rzeczywistosc, wierze, ze tak samo jak mozna sobie wmowic chorobe, tak samo mozna sobie wmowic wyzdrowienie. Nigdy nie mysle o sobie ani o swoim zyciu, czy tez bliskich mi osobach w kategorii chorob czy jakichs nieszczesc.
OdpowiedzUsuńWiem, tez ze takie myslenie dziala o wiele lepiej zapobiegawczo niz wtedy gdy czlowiek jest juz na cos chory. Choremu jest ciezej, bo lekarze mowia co innego, choroba plata rozne nieprzyjemne niespodzianki i wtedy jest ciezej o pozytywne myslenie. Ludzkie cialo w sumie zostalo stworzone do samouzdrawiania, tylko najczesciej o tym nie wiemy, lub nie potrafimy tego wykorzystac.
często jest tak, że z tego pozytywnego myślenia nie chcemy korzystać dopóki wydarzy się coś złego i wtedy jest nam trudniej się podźwignąć. dlatego tak sobie żyjemy z dnia na dzień, wywołujemy złe rzeczy, niepotrzebnie narzekamy i myślimy, że optymizm to głupota i śmieszność.
OdpowiedzUsuńWszak wiara czyni cuda!
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Wierzę, że tak jest :)
UsuńNa dzisiaj wiem jedno, ze najwazniejsze jest uzdrowienie duszy. Zdrowy duch poradzi sobie z kazda choroba. Byc zdrowym wcale nie oznacza miec zdrowe cialo...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
zgadzam się w pełni :) dusza i ciało są nierozerwalnie związane w procesie leczenia, a każda nasza zła myśl obciążająca duszę, gnębi ciało.
Usuń