Dawno, dawno temu, na szczycie góry, w okazałym zamczysku mieszkała sobie księżniczka Kunegunda. Dla zaprzyjaźnionych występowała pod pseudonimem Kundzia, a dla nieszczęśliwie zakochanych piekielna Kundzia. Kundzia dobiegała tzw. słusznego wieku, czyli takiego, w którym nie wypadało pozostawać panną. Nic sobie jednak z tego nie robiła, gdyż odpowiadało jej życie singla. Daleka jej była wizja pieluch, stania przy garach i męża leniwca, który oglądałby się za służkami. Wolała prowadzić swobodne i wystawne życie i otaczać się zastępem adoratorów, a że ponętną niewiastą była, adoratorów wciąż przybywało. Wreszcie postanowiła uciszyć plotki i przeprowadzić test dla przyszłego małżonka. Otóż każdy ubiegający się o jej rękę i nie tylko rękę, miał wykonać pewien test. Tylko ten, który objedzie na koniu zamek i cało wyjdzie z próby zasłuży, by poślubić próżną Kundzię. Zadanie to jednak było zbyt trudne i nie jeden śmiałek runął w dół wraz ze swoim rumakiem. Kundzia zacierała rączki i hulała dalej.
Pewnego dnia zjawił się na dziedzińcu białolicy i wycackany rycerz, w lśniącej zbroi i na wyczesanym ogierze. Zabiło serce spragnionej takich wdzięków niewiasty. Chciała mu odpuścić ciężką próbę i zaciągnąć do łoża, z pominięciem ołtarza i całego ceremoniału. Rycerz jednak był zbyt dumny, objechał szczęśliwie zamek, zawinął kitę i tyle go widzieli. Udowodnił, że dla chcącego nic trudnego i rozochoconą księżniczkę pozostawił we łzach. Kundzia była tak rozwścieczona, że skoczyła za rycerzem. Niestety niefortunnie runęła na wielki głaz i straciła życie. Do dzisiejsze dnia na wielkim kamieniu pozostały ślady jej wielkich pośladków.
Do dzisiejszego dnia zamek Chojnik jest okazałą budowlą. Mieści się niedaleko Jeleniej Góry, a jego szczerbaty zarys widać z daleka. Do zamku prowadzi kilka dróg. Od Sobieszowa, ale dosyć trudna, bo biegnie przez skupisko skalne zwane Zbójeckimi Skałami. Dlatego, kiedy postanowiliśmy się dostać do zamku wybraliśmy teoretycznie łatwiejszy szlak. Wiedzie on z drugiej strony góry od miejscowości Zachełmie. Trasa trochę długa, ale bardzo przyjemna, przez bukowy las. Długość jej nam nie przeszkadzała, cieszyliśmy się, że jest dosyć łatwa. Bez zbędnych wzniesień i głazów, aż do momentu, kiedy naszym oczom ukazał się rząd kamiennych schodów. Wysokich, nierównych i po prostu wstrętnych. Nie było wyjścia, musieliśmy się na nie wdrapać. Mąż był lekko przerażony, bo tego nie przewidział, ale trochę mnie ciągnął pod górę, trochę popychał i jakoś znaleźliśmy się przed bramą zamku.
Do zwiedzania jest dziedziniec, pręgierz, mury obronne, loch głodowy i wieża widokowa z panoramą na Karkonosze. Nie ma on tak okazałych wnętrz jak inne zamki, ponieważ w XVII wieku uległ pożarowi i z wielu zabudowań pozostały resztki. Pozostał jednak jedną z największych atrakcji tego regionu.
Bardzo lubimy takie zabytki, dlatego nie spieszyliśmy się i zwiedzanie zakończyliśmy późnym popołudniem.
Mąż postanowił, że dla mojej wygody, wrócimy inną drogą i ominiemy kamienne schody. Początkowo trasa była łagodna. Szeroka wygodna droga. Po pewnym czasie musieliśmy z niej zboczyć, żeby trafić na ścieżkę prowadzącą do samochodu. Wiodła ona przez las i z każdą chwilą robiła się coraz bardziej stroma. Zaczynało się robić ciemno, a na naszej drodze, jak grzyby po deszczu wyrastały kamienie, gałęzie, a ścieżka coraz bardziej się zwężała. W pewnym momencie przemieniła się w stare koryto strumienia i właściwie momentami trzeba było się czołgać pod górę. Byliśmy coraz bardziej przerażeni. Na mapie nie wyglądało to aż tak strasznie. Miało był bliżej i łagodniej. Wreszcie w milczeniu i z duszą na ramieniu dotarliśmy do podnóży kamiennych schodów, czyli miejsca od którego zaczęliśmy wspinaczkę do zamku. Teraz już z ulgą i radością ruszyliśmy w zapadającym zmierzchu przez las, a świadomość odnalezionej drogi niosła nas jak na skrzydłach. Szukanie lepszej drogi się nie opłaciło, ale przy okazji zaliczyliśmy kawałek Ścieżki Kunegundy w Piekielnej Dolinie i mogę powiedzieć, że Chojnik obeszłam na około dwa razy. Kundzia dała nam nieźle popalić.
Kundzia wciąż straszy na zamku. Udaje smoka z rozdziawioną paszczą i wygania turystów.
Za karę stoi czasami pod pręgierzem o chlebie i wodzie. Chleb suchy, a woda z kałuży, dlatego taka zabiedzona.
Krnąbrna jest okrutnie i stanie pod pręgierzem to małe miki, dlatego trzeba ją czasami zamknąć w wieży.
Ostatni rzut oka na przepiękny krajobraz okolicy.
WOW!!! No no :))))
OdpowiedzUsuńRozumiem, że to WOW to za całokształt :) buziaki :)
UsuńTy już wiesz za co :)
Usuń:DDDDDDDDDDDDDDDDDD
UsuńAch te zamki i pałace Dolnego Śląska, chyba każdy ma swoją niezwykłą historię, niestety wszystkie widziałam tylko w parku miniatur w Kowarach, bo do większości z nich prowadzą drogi dla mnie nie dostępne, ale zakochałam się w tamtych okolicach i na pewno tam jeszcze wrócę :-)
OdpowiedzUsuńMadziu, ja większość tych miejsc zwiedziłam, kiedyś, kiedy jeszcze miałam siłę. Teraz tez bardziej po płaskim i bardziej objazdowo samochodem, niż na nogach. Ale wspomnień mam mnóstwo i będę o tym pisać :))) Pozdrawiam :)
Usuńp.s. są też miejsca dostępne i dla nas :)
Podoba mi się ta Kundzia, lubię kobietki z charakterkiem! :)
OdpowiedzUsuńPolly, jak miło Cię widzieć! :)
Dzięki :) Oto i ja i mój charakterek :)
UsuńCharakterku nie widać. Odsłoń, bo zasłaniasz!
UsuńZawsze od Sobieszowa ;o) Ehhh, to były czasy. Wiało się z zajęć i w góry, jak nie było środkow to... na Chojnik ;o)))
OdpowiedzUsuńChojnik budzie we mnie jakiś sentyment. Ma w sobie nieodparty u rok i tajemnicę :) Nigdy nie zapomnę tej szalonej wyprawy, wtedy baliśmy się, że się zgubimy, a teraz się z tego śmiejemy :))
UsuńNasza sympatyczna Polly!!!!!
OdpowiedzUsuńmasz cudny uśmiech!
a Chojnik zdobyłam :)
niektórzy się ze mnie śmieją, że gdyby nie uszy to bym dookoła głowy się śmiała :))) a śmiech to zdrowie, dlatego mogę się hihrać i hihrać
UsuńNiestety nie dotarłam na Chojnik, a szkoda, bo blisko byłam wielokrotnie pracując niedaleko Jeleniej Góry :).
OdpowiedzUsuńWyglądasz ślicznie, a historię Kunegudny bardzo ładnie opowiedziałaś. Aż mi się żal biedaczki zrobiło :)
Dziękuję kochana :) Polecam Chojnik ogromnie :) Może spotkasz tam Kundzię, która do tej pory straszy :)
UsuńWitaj Polly, miło Cię zobaczyć :)))) ... a opowieść jak bajka :)
OdpowiedzUsuńMiło mi się pokazać :))) bajka to o biednej, zarozumiałej księżniczce :) z drugiej strony szkoda, że dzisiaj faceci nie muszą tak o nas zabiegać :))
Usuńniektórzy zabiegają, tylko trzeba im na to pozwolić :) czasami trzeba być kobietą i dać się zaopiekować, to jest naprawdę fajne :)))))
Usuńtak wiem, nawet bardzo fajne, czasami aż za bardzo, bo robi się niebezpiecznie :))) można się rozleniwić :DDD ale tak zupełnie przewrotnie. to w każdej z nas chyba drzemie taka Kundzia, co chciałaby żeby facet trochę na rzęsach pochodził :DDDD
Usuńpewnie, że tak... i ujawnia się w najmniej odpowiednim momencie, kiedy facet nie jest na to absolutnie przygotowany... i co wtedy?... oczywiście foch!!! :)
Usuńtiaaaaa i zero zrozumienia, foch i już :))) ciekawe, czy istnieją faceci bez focha :)) a może to taka ich stała cecha, kobiety maja biust, a facet focha :DDD
Usuńkurna, Polly, żeśmy się nie zrozumiały... to kobieta strzela focha, że facet nie zauważył, że właśnie teraz obudziła się w niej Kundzia i że on ma stawać na rzęsach i działać :))))
UsuńFiu, fiu! Ta Kunegunda nie taka straszna, ale czasami pozory mylą:-)
OdpowiedzUsuńno właśnie te pozory, ale i bywa tak, że bez pozorów prawda na jaw wychodzi :)))
UsuńNoszsz trochę mi się nie zgadza ta Kudznia, którą przerażała wizja stania przy garach i pieluchach, a w tym czasie małżonek miałby się rozglądać za służkami, no hmmm to te służki nie miałby w zakresie obowiązków prać i gotować?? To po jaka cholerę miała by Kundzia je trzymać na zamku ?? Tylko po to żeby pilnować jeszcze małżonka hmmmm skomplikowana logika :)
OdpowiedzUsuńOraz dobry wieczór :)
Dobry wieczorek :) Ja wiedziałam, że to wyłapiesz :DDD No, bo ktoś jeszcze musiał chodzić do marketu no, a przede wszystkim myć podłogi :DDD a do tego najlepsze służki som :DD
Usuńno ale skoro do mycia podłogi to i chyba do gotowania też, no chyba ze Kundzia wielce nieufna była i bała się ze ja utuczyć będą służki chciały :) Ale hmmm powiadasz, że do mycia podłogi, ale mopów to na ówczas jeszcze nie było hmmmmm :)
Usuńutuczyć, jak utuczyć, ale otruć mogły i z panem hurtem zażywać przyjemności :)) mopy to niedokładne są, wiadomo. nie myją, a rozmazują. a na kolankach to nie łaska? :))))
Usuńaaaaa no to zmienia postać rzeczy, jak na kolankach taka służka no to hmmm no to ja, ekhm mopy jednak powinny już wtedy być :)
Usuńeeee tam za dużo nowoczesności to niezdrowo :)) może jeszcze mop na baterie? ;) nie ma to, jak staroświeckie przyzwyczajenia ;)
UsuńBardzo mi się podobał zamek w Chojniku, szczególnie obchodzenie go dookoła...
OdpowiedzUsuńChojnik ma w sobie cos magicznego i zawsze go obserwuje, kiedy przejeżdżamy w pobliżu
UsuńOoo, nie znałąm tej opowieści ;) A zamek mam nadzieję zobaczyć w ten weekend ;)
OdpowiedzUsuńzamek jest świetny, a niedawno odkryłam podobny, ale o tym potem :))
Usuńmiłej wyprawy :D