Monter od kablówki i netu przepadł, jak kamień w wodę. Na do widzenia poinformował nas, że dekodery będą, ale on nie wie kiedy. Za tydzień albo dwa...i tyle go widzieli. Przerażająca wizja odcięcia od świata stanęła mi przed oczami. Na telewizję nakichał, ale net?! Brak bloga, to jak nieugaszone pragnienie w upalny dzień, klęska i kaput.
Informacji od montera brak, a telefonu nie raczy odbierać. Zbieram się więc w sobie i dzwonię do dostawcy, z którym podpisywaliśmy umowę. Zdziwienie pani, po drugiej stronie słuchawki zbija mnie z tropu i nie wiem co mam powiedzieć. Ja, która zawsze ma tyle do powiedzenia?! Stwierdza mianowicie, że to niemożliwe, że montaż się nie zakończył i, że zabrakło dekoderów! Mówi to z taką pewnością, że zaczynam się rozglądać po mieszkaniu, bo straciłam pewność, czy faktycznie jestem u siebie, a z sufitu dyndają nowe kable i z półki mruga do mnie nowy modem. Okazuje się wreszcie, że to nie ja zwariowałam ,a pani oświadcza, że tak właściwie to ona tylko podpisuje umowy. Montażem i dostawą dekoderów zajmuje się "inna" firma.
Dzwonię więc do tej "innej" firmy. Na zarzuty o nierzetelności, pani oświadcza, że jest niewinna, bo ona tylko umawia wizyty z monterami. Monterzy natomiast pracują dla jeszcze "innej" firmy i to ona odpowiada za brak dekoderów.
Czuję się jak ping pong, a oni czują się luzacko zwolnieni z odpowiedzialności.
W poszukiwaniu dekodera albo jakiejkolwiek informacji dzwonię do firmy od montera. Niestety odzywa się tylko automat. Przez zaciśnięte zęby cedzę litrami melisę i postanawiam na chwilę odpuścić temat. Chociaż wizja blogowego kaput mnie nie opuszcza.
W końcu dopadam montera, a on ze stoickim spokojem oświadcza, że dekodery są już od kilku dni. Próbuję go nakłonić, żeby w te pędy nam go zamontował, a on podobnie, jak poprzednio grymasi i nie potrafi wybrać terminu. Z mojego głosu wyczuwa jednak, że moja determinacja sięga zenitu. Człapie ospale, a ja niehumanitarnie zostawiam go w rękach męża i nasłuchuję z kuchni. W ciszy montuje co trzeba, przestawia ruter i po kilkunastu minutach wychodzi mrucząc pod nosem pożegnanie.
Uuuuuf zdążyliśmy, rzutem na taśmę. Telewizja jest, a Internet hula po mieszkaniu, aż nie mogę za nim nadążyć. Pomijam fakt, że największym zdziwieniem napawa mnie to, że jedną tak błahą sprawą zajmuje się sztab ludzi. Jakby to była co najmniej operacja na otwartym mózgu. Po drodze każdy z nich zarabia, ale nikt tak naprawdę nie poczuwa się do odpowiedzialności.
I to jest właśnie "piękne" i "zadziwiające".
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Piękne, zadziwiające i wręcz niesamowite. Pozdrawiam :)))))
UsuńŹle do tematu podchodzisz, popatrz ilu ludzi uszczęśliwiłaś, no powinnaś być z siebie dumna :)
OdpowiedzUsuńOraz dzieńdobrybardzo:)
Pana montera chyba najmniej, niestety :)) Po jego minie wywnioskowałam ,że więcej się nie zobaczymy :( Witaj :))
UsuńNo ale jesteś zmartwiona tym, że pana montera nie zobaczysz więcej ?
UsuńWcale, a wcale. Za mało temperamentny był. Flaki z olejem, mucha w smole itd. Wolę swojego, własnego, prywatnego, domowego montera :)))
UsuńNo wiesz jakoś nie rozumiem Cię czekałaś 2 tygodnie na montera, mimo, że swojego masz lepszego, no to po co było czekać tyle i być niezadowolonym hmmmm, ja jednak nie zrozumiem kobiet, no chyba, że ten domowy ma stary mocno wypracowany dekoder :)
UsuńDekoder ma w porzo, a modem jeszcze lepszy, ale mogę go przecież oszczędnie eksploatować no nie? A czasami poużywać cudzego. Ale jak widać lepszy własny i dopracowany i zwoje mu się nie przegrzewają, bo ten obcy to przy samym oddychaniu się zasapał. ;))
UsuńNO tak to jest myślenie racjonalnej gospodyni:) Swoje oszczędzać, zostawić na zaś, a używać do oporu cudze, a co :)
UsuńNo widzisz, a mówiłeś, że kobiet nie rozumiesz ni w ząb :))
UsuńPolly, zadziwiasz mnie swoją polityką ekonomiczną.... a to ja Akademię Ekonomiczną skończyłam.... ech, na tych studiach to faktycznie niczego nie uczą ::))
UsuńŻycie kochana, życie som najlepszom akademiom. Tutaj to wieeeele można się nauczyć. :))
Usuńto bendem na nauki przyhodziła ::))
Usuńtylko nie wiem czy taka ekonomia Mężatemu siem spodoba :)
Sugerujesz mamma, że mężowski będzie zachwycony intensywną eksploatacją?
Usuńprzychodź jak najczęściej :)) jesteś bardzo mile widziana :)) ale to mnie prowokuje do bardziej intensywnych treningów i nie wiem, jak Mój na to zareaguje ;)
Usuńjesooo, Polly, opanuj siem :)
Usuńależ ja jestem opanowana, na maksa, aż do znudzenia :))
UsuńChcesz powiedzieć, że nudna jesteś Polly?? No hmmmm sądząc po komentarzach na mocno zaprzyjaźnionym blogu no to ......:) No to nie jesteś nudna :)
UsuńCicho. Musisz tak paplać od razu ? ;)) Nudna nie jestem, a znudzona czasami :)
UsuńA gdyby właścicielka zaprzyjaźnionego bloga wskoczyła tutaj, to dopiero byśmy świat zadziwili ;)))
UsuńZnaczy się, czym byśmy ten świat zadziwiali ? A paplą nie jestem, ot swoje zdziwienie tylko wyraziłem :)
UsuńA to tajemnica :)) Zdziwienie, jak również się przekonałeś niesłuszne, bo i posądzenie o nudność mą niesłuszne :)
UsuńJa?? Posądziłem?? No nie, no teraz to dołożyłaś !! Od razu mi ta twoja nudność nie pasowała :)
UsuńJasnowidz czy co? No cóż, chyba dałam się przejrzeć na wylot ;)
UsuńNooo jasnowidz, a co co :) Dałaś się podejść jak małolata haha
UsuńOstatni raz, teraz będę czujna, jak pantera :) A za małolatę dziękuję bardzo :))
UsuńTo się okaże, jak z ta czujnością będzie dalej hi hi:)
UsuńNie podpuszczaj mnie :)
UsuńAle że JA?? Hmmm nie zauważyłem abym cokolwiek takiego robił :)
UsuńNo jasne, jasne, niewiniątko się znalazło :) I biedulek nie wie broń Boże o co chodzi :)
UsuńCieszę się, że odzyskałaś szansę na ciągły, nieprzerwany Internet, bo trudno by było tu egzystować bez Ciebie przez cały weekend, nie myśląc już o dłuższej nieobecności. Niestety tak to jest z prywaciarzami, chcą robią nie chcę nie robią, nikt ich nie zmusi, ale kasę to tak pierwsi lecą:)
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo :))) Chyba się od Was uzależniłam :)) Niestety ostatnimi czasy coraz bardziej widać, że nie dba się o jakość i profesjonalizm. Za byle co ludzie też muszą zapłacić.
UsuńTaaa... do większości spraw w tym kraju trzeba mieć nerwy ze stali... nierdzewnej :)))
OdpowiedzUsuńnierdzewnej, a czasami nawet pozłacanej :)))
UsuńNo co? Ktoś musi cierpieć, żeby zarobić mógł ktoś ;o)))
OdpowiedzUsuńTiaaa :) Taki polski standarcik :))
Usuń...a to Polska właśnie! I nawet nie wiadomo, dokąd pójść i komu nakłaść po facjacie, bo łańcuch jest długi i smętny.
OdpowiedzUsuńno, dokładnie i każdy czuje się bezkarny.
UsuńAle za to nikt nie wzbrania się przed zgarnięciem kasy.
Usuńnie, no absolutnie :)
Usuńno całe szczęście, że zakończyło się pozytywnie! No bo w tym łańcuchu ludzi i zdarzeń nawet nie wiadomo byłoby kto tu zawinił i kogo szukać! Czekałam tylko na moment, kiedy dołapany monter powie, że on przecież skończył i o co chodzi... to chyba źle że mam takie wizje zakończenia, prawda?
OdpowiedzUsuńBuziaczki kochana i podziwiam Wasze silne nerwy!
przez chwilę tez miałam taką wizję, bo wszystkiego można się spodziewać, ale monter nie dostałby kasy, gdyby nie skończył zlecenia, dlatego ufff, ale i tak obawiałam się, że przez chwilę będę bez netu, a tego bym nie przeżyła :)) bez netu i bez Was.
UsuńBuziolki :)))
Najważniejszy jest finał "walki o internet". teraz możesz blogować bez ograniczeń... no może przerwa na sen i wycieczkę do lodówki:-)
OdpowiedzUsuńsen, jak sen, ale do lodówki to obowiązkowo...po zimne napoje oczywiście :))
UsuńNo to super, że w końcu jest :) Bo kaput niewskazany!
OdpowiedzUsuń:D
Nawet bardzo niewskazany :)
UsuńW sumie teraz to naprawdę najistotniejsze, że jest co być powinno... i oby tak trwało ;]
OdpowiedzUsuńTak, to prawda, a przy okazji zaliczyliśmy kolejne cenne doświadczenie. :))
Usuń