Nieszczęścia chodzą parami, czy całymi tabunami? Czasami zastanawiam się, czy to prawda, czy
sami przyciągamy do siebie pecha swoim myśleniem.
Zazwyczaj dzieje się
właśnie tak, że po jednym problemie nadchodzi drugi. Niekiedy jest ich tak dużo
jednocześnie, że nie wiadomo, który jest ważniejszy i wymaga błyskawicznej
interwencji. Myślę, że czasami jest lepiej, kiedy wszystko przychodzi jednocześnie,
bo nie mam wtedy czasu na rozczulanie się. Zimna kalkulacja i ustawienie w
szeregu według kolejności ważności. Poza tym liczę na to, że kiedy już odpędzę te
tabuny trudnych spraw, to będę mieć święty spokój i zwyczajnie cieszyć się
życiem. Natomiast, kiedy dopada mnie jeden problem, który ciągnie się w
nieskończoność, to zaczynam go rozgrzebywać na czynniki pierwsze i urasta wtedy
do rangi spraw niemożliwych do załatwienia.
Prędzej, czy później
przychodzi jednak zbawienna myśl, że wszystko jest do załatwienia. Jedno wcześniej,
a na inne trzeba poczekać. No tak, ale
do tego jest potrzebna cierpliwość. Czasami całe pokłady cierpliwości, której
jest mi się trudno nauczyć. Dla mnie świat porusza się za wolno. Rzeczy powinny
się wydarzać szybciej, bo mam poczucie, że nie zdążę się wszystkim nacieszyć. Wiem
jednak, że muszę odnaleźć równowagę między pędem, a cierpliwym czekaniem.
Tylko w spokoju można odnaleźć właściwe odpowiedzi, a
zatrzymując się, chociaż na chwilę dostrzec prawdę. Wiele już miałam takich spraw,
które początkowo wydawały mi się beznadziejne. Po pewnym czasie jednak,
wydarzały się sytuacje, które dawały rozwiązanie. Przychodzili odpowiedni
ludzie z radą i pomocą. Tylko, że na to trzeba czekać, czasami bardzo długo. Z
jednej strony wiem, że tak jest i wszystko odnajduje dobre rozwiązanie, a pędząc
bez opamiętania można coś ważnego zgubić albo przegapić. Nie można jednak zatrzymywać
się zbyt długo, bo wtedy, kiedy my kontemplujemy, świat nie czeka, tylko
biegnie i wciąż się zmienia.
Jak odnaleźć złoty środek?
Oczywiście,że najczęściej sami przyciągamy do siebie różne tam, tego. Myśli się materializują.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
PS.
Złotych środków nie ma!
Może złoty środek to pozytywne myślenie i tylko pozytywne. Tylko, czy tak się da?
UsuńSkrzypek na dachu jest na to odpowiedzią. On na każdą sprawę patrzył z różnych stron. Rozważał za i przeciw, za i przeciw.... Je też się już tego nauczyłam. Nawet jeśli coś nie po mojej myśli, to dopatruję się korzyści dla mnie i solidnej lekcji od życia, za którą przychodzi sowicie płacić. Da się, bo co ma wisieć nie utonie i tyle!
UsuńDobranoc.
Jestem dziś cholernie zmęczona, ledwo łażę (mózg odłożyłam na półkę, bo mi ciążył), ale wpadam na momencik, bo lubię ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię, kiedy do mnie wpadasz :) Jak się odmęczysz, zapraszam na dłużej. Ściskam mocno, wyśpij się, w końcu jutro wreszcie Twoja ukochana sobota. Pa :)))
UsuńA dzisiaj jest mój ukochany piątek :)
Usuńniestety recepty na rozwiązanie problemów niema.Ale faktycznie gdy czas się dłuży a my tkwimy w czarnej dziurze z problemem zaczynamy się gotować.
OdpowiedzUsuńzawsze powtarzam : niema tego złego co by na dobre nie wyszło
wiesz Polly , nie mam pojęcia jak to się dzieje , ale gdy zaczynam wpadać w problemowe szambo , nagle coś walnie mnie w kudłatą ( mam za dużo wełny na łepetynie)niczym pomysłowego Dobromira i problemy zażegnuję.Myślę o problemach przez duże P
macham wieczorowo
Też zauważyła, że kiedy już następuje apogeum i mam dosyć na maksa, to zaczyna się prostować. Czasami myślę, że to próba mojej wytrzymałości, a kiedy tam na górze widzą, że już zaczynają przeginać z eksperymentowaniem,bo nie daje dłużej rady, wyciągają mnie z szamba. Pozdrawiam :)
UsuńA ja, kiedyś ogień w gaciach i ADHD, wiecznie pędziłam, wszystko szybko i musiałam się przestawić. I nauczyłam się spokoju, cierpliwości i nie zamartwiam się rzeczami, na które nie mam wpływu.Nie myślę za dużo, to boli! ;-D
OdpowiedzUsuńoj boli, boli, jak cholera :) tylko, że ja wciąż czegoś chcem i tej cierpliwości mi brak :)
UsuńW moim przypadku sprawdza się przyciąganie myślami. Dlatego staram się nie myśleć o problemach w sposób taki, że ojeju czemu mnie to spotkało, tak mi źle, tylko hmmm, jak to rozwiązać?. I u mnie to działa. Ale każdy musi sam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam nocnie...
Też staram się myśleć dobrze, bo już nie raz mi się to sprawdziło. Czasami jednak moja niecierpliwość bierze górę i zamiast się cieszyć tupię nogami ze złości i niemocy.
UsuńProblemy................... sa po to aby je rozwiązywać :)
OdpowiedzUsuńDobry wieczór:)
Witaj. No właśnie. Tylko, czy człowiek nie może mieć ciekawszych zajęć w życiu :))
UsuńŻycie składa się z chwil "tuż po" lub "tuż przed" problemami. A skoro tak, to nie ma się,co nimi przejmowac i robić swoje. Lubię w sytuacjach kryzysowych powtarzac sobie: Oddychaj a reszta sama się ułoży:-)
OdpowiedzUsuńFajnie by było, gdyby te chwile między po a przed trwały dłużej. Można by wtedy dłużej swobodnie pooddychać :)
Usuń