W podróży, jak w życiu, trzeba mieć jasno określony cel. Inaczej nasza droga będzie pozbawiona sensu i radości. Dlatego należy jasno i wyraźnie wytyczyć mapę naszej podróży, wtedy nasze marzenie szybko i łatwo do nas dotrze, jak po sznureczku. Bez konkretnego celu, możemy się tylko kręcić nieznanymi drogami, zawracać i niepotrzebnie tracić energię. W rezultacie nasza wędrówka może nas tylko rozczarować i zostawić niesmak i wrażenie niedosytu.
Taka była właśnie ostania nasza wyprawa. Trochę bez sensu. Pierwszy nasz cel, czyli stawy rybne został nieosiągnięty, a potem porażka goniła porażkę. Tłumik w samochodzie trzeszczał i telepał się na wybojach, a my uparcie szukaliśmy zbiorowiska ryb wszelakich, które jakoby same, pomijając nadziewanie na haczyk, miały gotowe, wypatroszone wskakiwać prosto na patelnię. Staw okazał się być jedynie bajorem odgrodzonym szlabanem, na nie wiadomo do kiedy i nie wiadomo dlaczego. Może zabrakło w nim wody, a rybki wyskoczyły na plażę w celu zażywania kąpieli słonecznych.
A może po prostu to zmurszałe cudo przestało pompować wodę?
Wizja smacznych rybek rozmyła się w niebycie. Postanowiliśmy jednak, że nie damy za wygraną i musimy coś upolować. Chociaż ładne widoki. Dlatego na totalnego czuja, po omacku, bez mapy i kompasu postanowiliśmy odnaleźć mini zoo i skansen, tak głośno reklamowane przy w/w bajorze. Na miejscu pocałowaliśmy tylko fontannę, bo klamki nie było.
Niezaspokojona ciekawość zaprowadziła nas do sali restauracyjnej, która prezentowała marne resztki po przyjęciu weselnym. Tutaj właśnie odnaleźliśmy mini zoo, a właściwie jego zasuszone resztki na ścianach.
W największe osłupienie wprawił nas widok rogatych głów nad miejscami dla młodej pary. Czyżby ku przestrodze? Ciekawe czy noc poślubna była równie stresująca, co "rogate" wesele?
Po ostatnich widokach, poziom energii zaczął nam gwałtownie spadać, podobnie jak ilość paliwa w baku. W poszukiwaniu spokoju i "żywej" przyrody zatrzymaliśmy się w lesie. Pod nogami trzeszczy, a wszystkie komary pochowały się chyba we mchu, ze strachu przed naszym złym humorem. Trochę się ożywiliśmy na taki oto widok.
Grzyb, a nawet więcej PRAWDZIWEK!!. Niestety był sam jeden, ale dzielnie wypinał trzonek do fotek, jak model na wybiegu.
Casting do zupy wygrał mimo, że lewy profil miał nieco oblizany przez ślimaki.
W ostatniej chwili postanowiliśmy skręcić do stadniny koni. Podobno to bardzo łagodne zwierzęta i potrafią ukoić każde nerwy. W tak upalny dzień niestety i one miały fochy i niektóre dziarsko kopały w drzwi boksu. Inne zaś ospałe i znudzone chętnie pozowały, wachlując się długimi rzęsami. I tu znowu nerw!! Koń ma dłuższe rzęsy niż ja, czy to możliwe ?!
Tylko kucy stał niemrawo, zamiast podskakiwać z radości, jak to kucyki mają w zwyczaju. I tak patrzyliśmy na siebie niewyraźnie. Ciekawe co takie kucyki piją i ciekawe czy moja kawa nie była po irlandzku, a może ten prawdziwek był halucynkiem??
Żegnamy zniewolone i lekko zamroczone koniki. Ostatni postój i ostatnia nadzieja. Może znowu jakiś grzybek. Niestety strzałki prowadzą w innym kierunku. Na pewno nie na grzybobranie.
Jest to jednak jakaś pociecha, że i w lesie można kulturalnie.
Owszem kulturalnie, na otwartej przestrzeni i absolutnie koedukacyjnie. To chyba jedyne mokre miejsce w lesie. Wolałabym nie wiedzieć jakie tam wyrosną grzyby.
No i po omacku i bez mapy fajna wycieczka wam wyszła :)
OdpowiedzUsuńJako panna młoda nie chciałabym mieć weselnego zdjęcia z rogami. Co innego pan młody ;)))
na tej wycieczce był jeden misz masz, ale też urokliwy :) współczuję panu młodemu ;D
UsuńO, nie lubię takich miejsc. Jak widzę trofea myśliwskie, to spierniczam bezapelacyjnie, choćbym miała zdechnąć z głodu.
OdpowiedzUsuńto właśnie nas zobrzydziło do cna, dlatego spierniczaliśmy ile sił w kołach :))
Usuńrozumiem, że w tym koedukacyjnym i całkowicie ekologicznym "przybytku" za papier służą nam okoliczne liście ... pokrzyw na ten przykład :)
OdpowiedzUsuńa wycieczka, planowana czy nie, to jednak wycieczka :)
z wycieczki wróciliśmy trochę wkurzeni, bo kręciliśmy się bez celu, a na dodatek te pokrzywy.... cholery strasznie kłują ;DD
Usuńale leczniczo kłują... podobno :)
Usuńtaaaaaaa :) to nas pokłuły na zapaś i to nie tam, gdzie trzeba ;D no, ale jędrne i zdrowiuśkie zawsze się przydadzą :))
Usuńznaczy, co jędrne i zdrowiuśkie?... pokrzywy czy te poparzone miejsca? :)
Usuńno te....niewymowne.... miejsca na ciele :))) jak oparzenia zejdą, skóra jak u niemowlaczka :)) lepsze to niż maseczka, krem nivea, cytrynówka.......oj chyba się zagalopowałam jako ten ogier ze stajni ;DDDD
UsuńPolly, nie wariuj... co prawda nie stosowałam, ale jednak mam nieodparte wrażenie, że cytrynówka wcale dobrze na skórę miejsc "niewymownych" dobrze nie robi ... zostań przy pokrzywach... :)
Usuńa może by tak spróbować zlikwidować skórkę pomarańczową :) no wiesz, cytrus cytrusem i może będzie efekt? :)
Usuńtak jak klina - klinem?.... no nie wiem, na mnie nie działa :)
Usuńwszystko w nadmiarze szkodzi :) nadmiar klina też. z pokrzywy chyba bardziej nawet niż z cytrynówki ;D
UsuńMówisz, że wycieczka nie była szczególnie interesująca, ale opisałaś ją bardzo interesująco :) A grzybek uroczy!!!
OdpowiedzUsuńprzez kilka dni jakos przetrawiłam gorycz porażki i musiałam odnaleźć w tej wyprawie kilka pozytywów, żeby nie żałować dnia i wypalonej w nadmiarze benzyny ;DDD
UsuńOj to faktycznie! Też nie lubię tak się motać. Ale ten prawdziweczek daje nadzieję!
OdpowiedzUsuńWybacz, ale uśmiałam się :) No głupio mi, ale to Twoja sprawka ;)
A krówki chyba mają jeszcze dłuższe rzęsy :)
No i żarcie pewnie w tej knajpie podłe.
no to teraz i o krówki będę zazdrosna :))
Usuńa w knajpie nie jedliśmy. padlina na ścianie i grupa mocno podpitych miejscowych odstraszyła nas skutecznie :))
Teraz rzęsy to już nie problem, można sobie przedłużyć ;) Ale te krowie oczy są cudne jak żadne inne. Nie znaczy, że Twoim coś dolega bo nie widziałam :)
UsuńW takiej knajpie też bym chyba nie jadła. Szczególnie po takiej niezbyt udanej wycieczce, bo byłoby wysoce prawdopodobne że po ich żarciu, (w myśl zasady że nieszczęścia chodzą parami), dostalibyście sraczki (za słówko przepraszam, ale rozstrój to takie wieloznaczne słowo) ;P
:))
no, a tak dostaliśmy tylko "rozstroju" psychicznego :DDDD
UsuńWszystko ma swoje plusy i minusy. Nie błądząc po nieznanych ścieżkach czasem można przeoczyć coś ciekawego i wartościowego. NIeznane też bywa intrygujące
OdpowiedzUsuńmy bardzo lubimy zbaczać z głównych ścieżek, bo to co z boku bywa o wiele ciekawsze. dlatego dużym zaskoczeniem była dla nas wyprawa, podczas której nie odkryliśmy zupełnie niechcący kolejnej perełki :)
UsuńKoedukacyjna toaleta na świeżym powietrzu rozwaliła mnie na łopatki! Myślałam, że już takich "nie produkują"!
OdpowiedzUsuńWystarczy duże wygodne drzewko, żeby było się o co oprzeć i nie trzeba się zbytnio "naprodukować". :)) Lasy Państwowe górą ;DDDDDDDDDDD
UsuńNie wiem co chcesz od kuca, spokojnie grzecznie stoi nawet spode łba nie spoziera :)Oraz wieczór dobry :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry bardzo :) Stoi, owszem stoi, ale zdecydowanie za spokojnie. Mógłby na ten przykład zęby wyszczerzyć w uśmiechu, podskoczyć wierzgnąć kopytkiem albo chociaż powachlować kitą. A on taki niemrawy, wzrok zamglony, jakby się "trawki" za bardzo nawąchał ;DD
UsuńWycieczka całkiem fajna.
OdpowiedzUsuńWesele mogło być dla rogaczy. Skąd wiesz, czy nie było? Wówczas sceneria idealnie dobrana!
Ale WC - przebija wszystkie tego typu przybytki, jakie do tej pory widziałam!
Serdecznści
Może faktycznie było :))))
UsuńWC też mnie rozwaliło, dlatego nie mogłam się oprzeć, żeby je udokumentować :) Może kiedyś stała tam jakaś drewniana chatka, z dziurka w kształcie serduszka, ale się rozpadła :))
pozdrawiam mocno :)
Żadna podróż nie jest jest bez sensu, jeżeli przywozi się z niej TAKIE fotki.
OdpowiedzUsuńNo fakt. Fotka do fotki i coś z tego wyszło. Wygląda na to, że w rezultacie była to komedia pomyłek :))
UsuńStaw bez wody, restauracja bez żarcia, przybytek w lesie....same niespodzianki.
OdpowiedzUsuńJeżeli weźmiesz pod uwagę gabaryty konia i Twoje i porównasz proporcje, to koń siłą rzeczy musi mieć rzęsy dłuższe.
Te wypchane zwierzęta to taki "dowcip"...ha,ha, ha....pan młody rogacz....ha,ha,ha... brrrrr... za żadne skarby nie chciałabym w takim miejscu być na weselu.
Masz rację, głowy nie mam AŻ tak wielkiej, jak koński łeb, ale i tak jestem zazdrosna o te rzęsy :)))
UsuńMnie obrzydzają takie wypchane zwierzaki, ale chciałam Wam to pokazać. Nie mogłam się oprzeć ironicznemu skojarzeniu :))
Jeden dzień naszej wyprawy rowerowej też był bez celu, trochę bez sensu zatem.
OdpowiedzUsuńJa umiem się wałęsać bez określonego celu, ale mój M. już celu wymaga. W życiu to ja mam cele, ale w wędrówce lubię dać się zaskoczyć.
Ale w ten sposób to mogę tylko sama :)
Grzybek i konie - urocze :)
ja w życiu zawsze muszę mieć cel inaczej czuję się sfrustrowana, a na wycieczkach często plączemy się bocznymi drogami, bo tam jest najciekawiej. jednak sama jazda samochodem i szukanie godzinami czegokolwiek mnie denerwuje. wtedy nawet kawałek lasu jest osiągnięciem :)
UsuńA ja uwielbiam podróże bez celu, można natchnąć się na prawdziwe perełki :-)
OdpowiedzUsuńja też lubię, ale pod warunkiem, że nie trwają zbyt długo, bo wtedy zamiast przyjemne stają się męczące :)
Usuńtak na prawdę to wszystkie podróże dla mnie są potwornie męczące, ale to takie przyjemne zmęczenie i nie oddałabym go za całe wieki odpoczynku :-)
Usuńdla mnie też, a najbardziej męczy długie siedzenie w aucie, dlatego kiedy nie ma gdzie się rozprostować, to mam największego nerwa :)
Usuńpoza tym ja się szybko nudzę i ciągle muszę się przemieszczać z miejsca na miejsce :)
Usuńszczerze mówiąc to ja uwielbiam oglądać świat z okna samochodu, tym bardziej, ze mój maż raczej nigdy nie gna na łeb na szyję, więc zawsze uda mi się co nie co dojrzeć :-) no ale jak już wysiądę z samochodu to na długo nigdzie nie przystanę ...
UsuńKoniki, znowu konie, po prostu poczułam zapach stajni i ..jesieni...grzybów pewnie niewiele będzie tego roku, ale przynajmniej ślimaki się najadły..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
a ja jestem optymistka i nastawiam się na duży deszcz i mnóstwo grzybów :)
UsuńJeżeli tak ciekawie potrafisz opisać podróż rzekomo bez sensu to co dopiero wyszłoby Ci o udanej wyprawie?! Koń ma i nogi i rzęsy dłuższe niż ja. Więc miałbym nerwa do potęgi;)
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że każdą porażkę można chociaż trochę zamienić w sukces :) O widzisz, a o nogach zapomniałam :) Dzięki :))
UsuńZdarzają się i takie wyprawy :) Ale ja na pewno nie umiałabym opisać ich tak pięknie!!! Pozdrowienia serdeczne :****
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :) Pozdrawiam :D
UsuńPolly, gdzieś Ty tego grzyba znalazła?? w lesie posucha, nawet trujących nie było, jedynie w Izerach 4 maślaczki znaleźliśmy...
OdpowiedzUsuńrósł samotnie nad rowem :) i chyba wyciągnął całą wilgoć z lasu :) w okolicach jest dużo grzybowych lasów i już się nie mogę doczekać prawdziwego grzybobrania :)
UsuńWyszła całkiem fajna wycieczka. Dużo zieloności - to coś co lubię :)
OdpowiedzUsuńJak lubisz zieloność to poczytaj w lipcowych postach "Hydrozagadka". Tam to dopiero zielono, nawet woda :))
Usuń