Zachwycaliśmy się nią jednak tylko wtedy. Jej obecność robiła się coraz bardziej uciążliwa. Gęste gałęzie zabierały światło i obsypywały chodnik i trawnik całymi stadami dojrzałych owoców. Słodka woń zgnilizny przyciągała chmary owadów i uniemożliwiała otwieranie okien. Kilka dni temu sprawna ekipa obcięła jej rozłożyste ramiona. Kiedy piłam poranną kawę pozostał już tylko pień.
Jeszcze kilka godzin, wypitych kaw i wypalonych papierosów minęło zanim robotnik usunął jej resztki. Tak mocno i głęboko trzymała się życia.
Wreszcie został po niej ogromny dół i wspomnienia. Za chwilę na jej miejscu zasieją trawkę i posadzą mniej uciążliwe rośliny. Jak widać nic nie jest niezastąpione.
Śliwka zniknęła, ale odsłoniła kolejną, bardzo interesującą warstwę.
Bez żadnych ograniczeń mogłam podziwiać kolorowe drzewa. Te żółte czupryny miały w sobie tyle światła, że nawet w ponury dzień miałam wrażenie, jakby za oknem i tak świeciło słońce.
Czasami nam się wydaje, że to co mamy tuż przy samym nosie jest najbardziej wartościowe i urodziwe. Z przyzwyczajenia tkwimy w jednym miejscu i powoli przestaje nam przeszkadzać, że to coś lub ktoś z czasem traci wartość, a staje się bardziej uciążliwe niż przydatne i wartościowe. Warto zajrzeć za horyzont i odkryć coś nowego.
Świetliste liście już opadły i odsłoniły widok na ruchliwą ulicę i bramę cmentarza. Jako dziecko nie wyobrażałam sobie, że można tak zwyczajnie mieszkać tuż przy cmentarzu. O ludziach, którzy są na to skazani, myślałam że są wiecznie wystraszeni nocnymi wizytami upiorów. Teraz już wiem, że jest to miejsce takie, jak każde inne. Nie nawiedzają mnie żadne duchy, tylko refleksje nad przemijaniem. Trudno nie zatrzymać choć na chwilę myśli, kiedy patrzy się w tamtą stronę.
Większy niepokój budzi we mnie hałas od ulicy. Jest to droga, którą często podążają karetki pogotowia ratunkowego z i do pobliskiego szpitala. Ich piskliwe nawoływanie o ratunek budzi mój niepokój. Wtedy odtwarzam w głowie mapę moich bliskich i oddycham z ulgą, kiedy stwierdzam, że wszyscy powinni być bezpieczni. Myślę też o ludziach, którzy podążają karetką. O tym, co im dolega, czy to choroba, czy wypadek i mam przed oczami obraz przerażonej rodziny.
Jutro wczesnym rankiem zbudzą mnie tłumy dzwoniące zniczami, policyjne gwizdki pilnujące bezpieczeństwa pieszych i zmotoryzowanych i klaksony nerwowych aut, które będą próbowały zająć każdy centymetr wolnej powierzchni, jak najbliżej cmentarza.
Mam nadzieję, że wśród dusznej woni chryzantem, barwnego przepychu zniczy, zapalimy światełko nie tylko na grobie, ale i we własnym sercu.
Też mieszkam w pobliżu TRZECH cmentarzy. I powiem Ci że nie lubię tych dni ze względu na tłum i paraliż komunikacyjny. Nie ruszam się z domu, nie wyciągam nawet auta. Tylko spacerkiem na pobliski cmentarz.
OdpowiedzUsuńPs. a śliwki mi szkoda jednak
ja też nie lubię tych dni. często musiałam godzinę po pracy objeżdżać parking pod domem, żeby znaleźć wolne miejsce. mnie tez trochą szkoda, bo na wiosnę wyglądała cudnie, ale sąsiedzi z parteru nie mieli w ogóle światła.
UsuńŚliwa piękna.... uciążliwość jednak rozumiem. Obok balkonu mojej babuni rosła cudowna akacja, uwielbiałam wychodzić na balkon i zaciągać się jej cudownym aromatem w lato. Niestety uschła, gdy ją wycieli, zrobiło się pusto i tak nijako... Do tej pory nie mogę się przyzwyczaić ze jej nie ma.
OdpowiedzUsuńu mnie naokoło jest dużo drzew, a na miejscu śliwki rosną już inne krzaczki.
UsuńZmiany, przemijanie... Los.
OdpowiedzUsuńCiepła i nietopniejącego zachwytu w sercu <3
zmiany sa nieuniknione :)
Usuńdzięki, buziaki :)
W pierwszej chwili pomyślałam,że Ci śliwa w październiku zakwitła :)))
OdpowiedzUsuńJutro na cmentarz,to jedynie piechotką :)
dokładnie tak, przynajmniej unikniemy samochodowych przepychanek :)
UsuńNo proszę, jedna śliwa i tyle pracy, ale widać, że było z nią troche pracy... piękną masz tę okoliczną jesień na drzewach, żółtą do zmrużenia oczu... mój kolega miejsza przy zmentarzu i bardzo sobie ceni ciszę, oprócz tych dni, bo wiadomo, tłum swoje musi zrobić, ale jak on mówi: to dwa dni w roku, później ludzie znowu zapominają
OdpowiedzUsuńcoś w tym jest
może też jest tak, że wielu nosi pamięć o zmarłych tylko w sercu. chociaż często zanika ona w gonitwie dnia codziennego.
Usuńteraz zobaczyłam, co ja tu nawypisywałam :*
Usuńmieszka*, cmenatrzu*
pamięć w sercu czasami jest najważniejsza, jednak nagrobki mają przypominać :* tyle, że niektórzy tylko raz w roku pamiętają :* ściskam i przepraszam
spoko, zrozumiałam co chciałaś napisać i wyrazić. mnie też czasami ponoszą emocje i się trochę plączę :)
Usuńpozdrawiam :)
ja to nagminnie zjadam literki :(
UsuńTeż mam nadzieję, bo pamięć zmarłym nie tylko oddajemy przez znicze, ale przede wszystkim przez wspomnienia...
OdpowiedzUsuńCiszy ci życzę...
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://wieczkodagmara.blog.pl/
Ja Tobie również. I refleksji nad przemijaniem
UsuńA mnie szkoda każdego drzewka.
OdpowiedzUsuńjak każdego życia :)
UsuńNie jestem pewna...
Usuńnie strasz ;)
UsuńNie straszę!
UsuńBędę straszyć po śmierci :)
A czasem jest tak, że doceniamy czyjeś piękno dopiero wtedy, gdy odejdzie na zawsze.
OdpowiedzUsuńPo takich doświadczeniach (swoich lub cudzych) człowiek uczy się szukać w bliźnich piękna...
UsuńTo bardzo ważne żeby w każdym szukać piękna, bo każdy na swój sposób jest wartością. Jednak czasami szukamy go na siłę tam, gdzie go po prostu nie ma, niepotrzebnie tracąc energię i zamykając się na nowe możliwości.
UsuńNim doszłam do refleksji w ostatnich akapitach... pomyślałam, że to post o przemijaniu właśnie...
OdpowiedzUsuńTak szybko przemijamy i w rezultacie jesteśmy niczym w tym ogromnym świecie. Na nasze miejsce przychodzą nowi, może bardziej wartościowy albo po prostu inni.
UsuńJuż mówiłam, że lubię Twoje opowieści, prawda?
OdpowiedzUsuńBył taki czas, że bywałam na cmentarzu w ramach spacerów z dziećmi (z wózkiem). To stary, zabytkowy cmentarz blisko centrum miasta, a tam wówczas mieszkaliśmy - bez bliskich większych parków. Nie codziennie tm chodziłam, to fakt. Niewiele jest miejsc, gdzie można zbierać tak cudowne kasztany jak tam. W sumie chyba lubię chodzić po cmentarzach...
Chyba coś wspominałaś :))
UsuńTeż czasami spaceruję po cmentarzu. Największe wrażenie robią na mnie właśnie te stare, zabytkowe. Wyobrażam sobie wtedy kim byli ci ludzie, co robili, jakie mieli życie, tak inne od naszego i z czym się zmagali. Takie refleksje są z jednej strony mobilizujące, żeby wyrwać z życia wszystko, co najpiękniejsze, a z drugiej trochę podcinają skrzydła i przypominają o przemijaniu.
Nie zazdroszczę gwaru i zgiełku jutro na ulicy przy Twoim domu. Myślę, że jakoś to wytrzymasz. Czas śliwy minął i czas ludzi mija. Jutro,ale nie tylko, będziemy myśleć o naszych bliskich. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńStaram się przyzwyczajać i nie patrzę za okno :) Chyba za rzadko myślimy o przemijaniu i sensie życia i za bardzo gonimy za tym, co ulotne i bez znaczenia.
UsuńPozdrawiam,
W minioną sobotę usunąłem dwie śliwy przy domu.
OdpowiedzUsuńale chyba zapełnisz miejsce po nich, czymś urodziwym :)
Usuńkiedy byłam jeszcze praktykantką -pielęgniarką (kończyłam Liceum Medyczne zanim życie pokierowało mnie w zupełnie inną stronę) będąc na jakimkolwiek Oddziale zawsze bałam się, że osoba, którą właśnie przywieziono to ktoś z moich bliskich. Najgorzej było na kardiologii (zawały serca) oraz chirurgii i ortopedii (wypadki). Kiedy słyszę przeciągły jęk karetki staję się na powrót tą wystraszoną dziewiętnastolatką w niebiesko-białym fartuszku i czepku na głowie z pionowym paskiem..... nie sposób się tego pozbyć... ani niektórych innych obrazów, które w głowie tkwią od 20 lat .....
OdpowiedzUsuńBuziaki wielkie :*******
no to chyba mnie rozumiesz :) moja siostra (zawodowa pielęgniarka) też na początku pracowała na kardiologii, ale krótko. nie wytrzymała psychicznie nieudanych reanimacji.
Usuńchociaż staram się, to nie potrafię nie odczuwać lęku, kiedy słyszę karetkę. czasami ulicą podąża jednocześnie pogotowie, straż pożarna i policja i wtedy jest apogeum.
buziole :**********
Swego czasu wyciąłem kilkadziesiąt drzew i krzewów jak organizowałem ogród.
OdpowiedzUsuńMoże wolałabym jednak śliwę? Nie zawsze kolejna odsłonięta warstwa jest tą piękniejszą. Chociaż te kolorowe drzewa na Twoim zdjęciu są śliczne i radosne. Na naszym cmentarzu byłam wczoraj. Był piękny słoneczny dzień i prawie pusto, prawie cicho. Jutro pojadę na inny. Nie lubię tych gadających, wysztafirowanych tłumów na cmentarzu w to święto. Przeszkadzają mi te wszystkie: O, jak się masz.... co u ciebie.... popatrz, to Zosia, ale przytyła...a gdzie Wojtuś....itp. nawet światełka wieczorem już mnie nie rajcują.
OdpowiedzUsuńKaretki koło naszego domu też często przelatują. Jakoś przywykłam. Czasem sobie pomyślę: "Oby zdążyła..." i tyle
wyjęłaś mi to z ust :) i te nowe, falujące, omiatające liście z pomników futra, prezentowane obowiązkowo niezależnie od temperatury i pogody. to bardziej spotkania towarzyskie niż moment zadumy i refleksji. na cmentarzu lubię posiedzieć w spokoju i podumać nad tymi co przeminęli.
UsuńSlowem wycieto sliwke ale dzieki temu otworzyl Ci sie horyzont:))
OdpowiedzUsuńdokładnie tak :)
UsuńPrzyroda nie znosi pustki, mam nadzieję, że posadzą ci coś, co będzie cieszyło oczy przez całe 12 miesięcy!
OdpowiedzUsuńzobaczymy na wiosnę, co wyrośnie :)
Usuń