95 lat. Zacny wiek. Tylko, czy życie też miał zacne i czy był
z niego zadowolony? Myślę, że chyba nie. Szczególnie przez ostatnie lata.
Samotne i pełne żalu i pretensji do wszystkich i wszystkiego. Czy mi żal? Na
pewno tak, ale nie tylko z powodu śmierci, ale życia, które chyba zmarnował i w
którym nie potrafił spędzić ze mną ani chwili. Nie posadził na kolana, nie
opowiadał ciekawych historii, nie pytał, nie chciał mnie poznać. I właśnie ten
żal mnie dusi i powrócił ze zdwojoną mocą, chociaż dawno temu go
przepracowałam, przebaczyłam, odpuściłam. Właściwie to nie mogę mieć do niego
pretensji, że nie był takim dziadkiem, jakiego sobie wymarzyłam. Nie można,
bowiem wymagać od ludzi, żeby wypełniali swoje role, kiedy zwyczajnie ich na to
nie stać, nie chcą lub nie potrafią. Kiedy zamykają się we własnym świecie i
wolą żyć dla siebie. Kiedy wymagają żeby wszyscy dostosowywali się do niego.
Kiedy wybiera fochy zamiast miłości i rodziny. Zastanawiam się tylko, czy w
ostatnich minutach życia naszły go refleksje i żal za popełnione błędy. Może
tak, a może nie, bo niektórzy ludzie popełniają je zupełnie świadomie, ponieważ
w ich mniemaniu czynią dobro. Może nie każdemu Bóg daje szansę żeby coś
zrozumiał.
Za to wszystko jest mi go strasznie żal. Jako człowieka,
który nie potrafił docenić tego, co otrzymał od życia. Za to, że zmarnował tyle
szans. Za to, że nigdy nie potrafił pierwszy wyciągnąć ręki. A może zwyczajnie
tego nie potrzebował? Smutne to.
Myślę, że to kwestia złych wyborów. Po to mamy rozum i wolną
wolę, żeby ich używać. Mój dziadek
widocznie podjął złe decyzje i później musiał trwać w takim, a nie innym życiu.
Ten wybór unieszczęśliwił niestety nie tylko jego.
Za jedną rzecz jestem mu wdzięczna. Za to, że nauczył mnie
na przekór wszystkim i wszystkiemu walczyć o siebie. To między innymi jego
krytyka i odrzucenie sprawiły, że udowodniłam, że mogę, że potrafię i jestem
lepsza, niż ta, którą chciał mnie widzieć. Bezbronna, słaba i nijaka. Udało mi
się. Chyba potrzebowałam takiej lekcji życia. Nauczył mnie jeszcze szanować
siebie. Nie narzucać się ludziom, którzy mnie nie akceptują i nie rozumieją. W
końcu mają do tego pełne prawo, a ja mam prawo być przy tych i z tymi, którzy
tego chcą.
Jego śmierć zmusiła mnie kolejny raz do refleksji nad tym,
co ważne. Nie egoizm, nie fałszywa duma, obraza, ale miłość, szacunek i
rodzina. To rodzina jest najwyższą wartością, bo bez niej człowiek jest nikim.
Mam tylko nadzieję, że trafił we właściwe miejsce. Może tam
Bóg otworzy mu oczy.
Panie świeć nad jego duszą.
:* [*]
OdpowiedzUsuńPolly, on już nic nie musi... I po co Bóg ma mu otwierać oczy? Myślę, że świadomie wybrał takie życie i było mu jednak dobrze. To Ty ze swoją ogromną empatią projektujesz to, co wcale nie musiało być i nie jest oczywiste. Są ludzie, którzy nie chcą być z innymi za każdą cenę. Żył, jak chciał, bo to było dla niego wartością.
OdpowiedzUsuńŚmierć bliskiego zawsze nasuwa mnóstwo refleksji na "tak" i na " nie". Życzę Ci, żebyś w spokoju przeszła żałobę po nim i pozostały w Twojej pamięci tylko dobro z nim związane.
Tak to jest. Ludzie nie myślą, że kiedyś odejdą. Mam to na co dzień na swoim podwórku....
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój żal.
Hm.... pozostawię bez komentarza!
OdpowiedzUsuńOby Tak się stało. Wierzę, że już zrozumiał wszystko. Pozostaje tylko się modlić, bo krzywdę przepracowałaś już w sobie wcześniej. To duża ulga. [*]
OdpowiedzUsuńPo śmierci dzieje się coś dziwnego....mija żal, zapomina się wszystko co było nie tak i raptem ożywają te dobre wspomnienia. Tak było u mnie. Przytulam :*
OdpowiedzUsuńPo drugiej stronie, jeśli jest, wszystko jest wiadome.. bardziej niż 2x2,
OdpowiedzUsuń:******
OdpowiedzUsuńMimo wszystko mam nadzieję, że teraz odnalazł spokój...
OdpowiedzUsuńczytam i nachodzą refleksje, zastanowiłam się dłuższą chwilę na Twoim zdaniem
OdpowiedzUsuń"nie można, bowiem wymagać od ludzi, żeby wypełniali swoje role, kiedy zwyczajnie ich na to nie stać, nie chcą lub nie potrafią"
nie można a jednak oczekiwania i tak w nas są. Tym bardziej kiedy jesteśmy dziećmi.
Ktoś pogrążony w takich pretensjach do świata odpokutował za wszystko. Szkoda tylko, że razem z nim musieli pokutować i ci, którzy nie mieli powodu do pokuty. Ważne, że potrafiłaś wyciągnąć z tego zmarnowanego życia takie wnioski, dzięki którym własnego czasu nie marnujesz. :)
OdpowiedzUsuń[*]
Pozostaje ufność w Boże miłosierdzie.
OdpowiedzUsuńUściski, Pollyanno.
Polly, myślę, że Bóg każdemu daje szansę... każdemu. Tylko nie każdy chce z tej szansy skorzystać. Bóg przemienia serce kamienne w mięsiste, ale tylko wtedy, gdy choćby przez chwilę będziesz jak dziecko, które wyciąga w kierunku ojca swoje ręce... To jest takie naturalne, bo przecież nikt dzieci takich gestów nie uczy. Bóg tak właśnie to wszystko poukładał, aby przypomnieć nam o sobie. Zobacz jakie to proste, ale niestety nie dla wszystkich... Polly... Nie oceniaj... zostaw to... Serdecznie ściskam
OdpowiedzUsuńKażdy z nas popełnia błędy, chociaż nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. A nawet jeśli zdaje sobie sprawę to czy zawsze chce się poprawić? Poza tym każdy widzi świat inaczej i w innych ramach.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to przebaczyć, zrozumieć i starać się nie zgorzknieć. Tobie się udało :)
Polly pełen szacun, potrafisz powiedzieć co cię bolało, boli ale nie w sposób nachalny, natarczywy obiektywnie potrafisz, jestem pod wrażeniem, każda śmierć boli, każda śmierć napawa strachem , przerażeniem ale tylko z nielicznych śmierci można wyłuskać odrobinę pozytywnych emocji. Niezależnie jak dalecy sobie byliście, współczuję.....................
OdpowiedzUsuńPo śmierci okazuje się, że najważniejsze jest nie to co komuś daliśmy(materialnego), ale to , jak oni się z nami czuli, czyli np. akceptacja, miłość lub ich brak. Masz rację, faktycznie, w takich przypadkach żal jest bardziej nie tego, że ktoś zmarł, ale bardziej tego jak ten ktoś żył.
OdpowiedzUsuńWspółczuję tego, jak się czujesz w związku z tym zdarzeniem.
...
Bóg naprawdę otwiera oczy, tym, którzy zmarli.