Postanowiliśmy jednak, że wyjdziemy z domu, w którym duszno nie do wytrzymania i temperatura wyższa niż na dworze. Zawsze można skryć się w jakimś zacienionym wąwozie, starych murach lub zabytkowych piwniczkach.
Z klimą włączoną na maksa dotarliśmy do Winnicy (powiat legnicki, gmina Krotoszyce), która kiedyś należała do zakonu Cystersów z Lubiąża. Do dzisiejszego dnia pozostały w niej resztki zabudowań gospodarczych i ruina barokowego pałacu. Teraz panuje tu cisza oraz bujna roślinność. Drzewa wyglądają przez puste okiennice i otwarty dach. Lubię zatrzymać się na dłużej w takich miejscach i wsłuchać w tajemnicze opowieści, które snują opustoszałe mury. Uruchamia mi się wtedy wyobraźnia i widzę tych ludzi, którzy żyli tu przed wiekami. Mieli swoje radości i smutki i być może tak samo dumali nad sensem istnienia. Przemierzali w skupieniu długie korytarze, podjeżdżali powozami na dziedziniec, pracowali i bawili się. Zakon Cystersów był bogatym zakonem, a Winnica w pewnym momencie była ich centrum gospodarczym. Daje się to zauważyć po rozmiarach pałacu i resztkach bogatych zdobień na ścianach i stropach.
Wycieczkę zakończyliśmy w Myślinowie w Gulusiowej Izbie, z filiżanką aromatycznej kawy i porcją przepysznej szarlotki na ciepło. Bardzo nam się spodobało to miejsce. Ze względu na walory smakowe, widok jaki się rozpościera z tarasu oraz ciszę i spokój. Kelnerka poproszona, przez raczących się kolejnymi piwami rozbawionych panów o włączenie muzyki, odpowiedziała grzecznie, że to jest miejsce wyciszenia. Byliśmy z tego bardzo zadowoleni. Przyjemnie jest bowiem w ciszy rozkoszować się jedzeniem, zamiast połykać szybko decybele. Miejsca, głównie sklepy i kawiarnie, w których dudni coś, co trudno nazwać muzyką, omijam z daleka.