czwartek, 15 maja 2014

Nie chcem, ale muszem :)


Czasami się zastanawiam, czy przychodzi w życiu taki moment, że człowiek przestaje się bać i przejmować. A jeżeli przychodzi, to kiedy i ile trzeba mieć lat i trudnych doświadczeń za sobą? Czy lęk przed trudnościami to zwyczajna sprawa, czy oznaka niedojrzałości? Chciałabym mieć na tyle pogodną i silną osobowość, że wszelkie problemy traktowałabym zwyczajnie, bez obawy, jak kolejne zadania do załatwienia. Cały czas nad tym pracuję, ale nie mogę nic poradzić, że niektóre rzeczy mnie przerastają, że niektórych po prostu nie cierpię i nigdy nie zaakceptuję.

Kolejna komisja i spotkanie z naburmuszoną lekarką. Czy ona naprawdę nie jest w stanie zrozumieć, że człowiek chory to nie przedmiot i, że samo zmaganie się z chorobą jest trudne i mogłaby sobie darować swoje złe humorki i lekceważenie? Naprawdę nie bawią mnie takie spotkania i gdybym mogła, chętnie bym je sobie darowała. Niestety niepełnosprawny, żeby ułatwić sobie życie, musi najpierw przejść przez męczące i nieprzyjemne procedury. Płaszczyć się przed niezadowolonym lekarzem, poddawać oględzinom i przesłuchaniom. Chociaż w tym przypadku oględzin nie było. Pani doktor nawet nie raczyła zaszczycić mnie jednym uważnym spojrzeniem, nie mówiąc o uczciwym badaniu. Może wystarczyło jej wertowanie mojej opasłej kartoteki? Mąż zauważył, że dopiero, kiedy wychodziłam z gabinetu, przyjrzała się, jak idę. Tylko, dlaczego tak ukradkiem?? A może to są takie specjalistyczne procedury? Nie pokazać choremu, że widzi się jego problem i należy go zbagatelizować. Ciekawe, czy istnieją jakieś specjalne kursy dla lekarzy występujących w komisjach? Kurs znieczulenia i ślepoty. Na szczęście jest już po i czekam na werdykt. Myślę jednak, że moja historia zrobiła na pani doktor wrażenie i nie odmówi mi prawa do przywilejów, bez których bym się najchętniej obeszła, gdybym mogła. Powoli mija kilkudniowy stres, który mimo najszczerszych chęci opanowania, wiercił mi dziurę w brzuchu. Znowu muszę poustawiać nogi i ręce na właściwe pozycje, opanować dygotanie mięśni i ugłaskać zestresowany, obolały kręgosłup. Takie sytuacje zatrzymują mnie w miejscu, a ja tego nie lubię. Lubię przeć do przodu, jak czołg J  

56 komentarzy:

  1. byłam dzisiaj ze Starszą u psychiatry. Pani nowa, świeża, młoda - jeszcze nie skażona. Usłyszałam kilka mądrych rzeczy.. m. in. o tym, jak to PPP bardzo nie lubią wydawać orzeczeń o potrzebie kształcenia specjalnego.. bo to dla nich problem... głównie papierkowy. No a po co komu problemy? Może i na Ciebie jak spojrzy pani doktor niechętnym wzrokiem to się zwiniesz na skrzydłach i odlecisz... a nuż potrafisz tylko nie chcesz tego pokazać! ;)
    Dochodź do siebie!
    Buziole :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślisz, że potrafię fruwać.....hm....no tego jeszcze nie próbowałam, może faktycznie czas najwyższy :)))
      buziaki :D

      Usuń
    2. Nie bój się, wyluzuj, będzie dobrze...bo dziś medycyna jest bezsilna....

      Lekarz do lekarza:
      - Mam dziwny przypadek. Pacjent powinien już dawno zejść a on zdrowieje.
      Kolega:
      - Tak,... czasem medycyna jest bezsilna.

      Usuń
    3. Mama normalnie padłam ze śmiechu :))))
      No to chyba faktycznie przestane się bać, bo odnośnie mnie, medycyna tez jest bezsilna i leży i kwiczy ze śmiechu tak, jak ja teraz :)))

      Usuń
  2. Polly, muszę to powiedzieć przy moim cudownie pozytywnie zwariowanym nastawieniu i łagodnym jakże miłym usposobieniu: nie cierpię naburmuszonych lekarzy, ludzi w ogóle, którzy podchodzą do innych ludzi przedmiotowo. Nieznośna się wtedy robię do granic możliwości, chochlik mi się uruchamia i robię wszystko by wyprowadzić owego kogoś z równowagi. Sama nie wiem co we mnie wstępuje. Okropność jakaś. Nad wyraz rzadko zdarza mi się to, bo jeśli biegam do lekarzy to profilaktycznie, którzy jeśli tak się zachowują w stosunku do pacjenta to dla mnie są ułomni i nie powinni takiego zawodu wykonywać. Mówię to z pełnym zrozumienia dla ułomności ludzkiej bo każdy ma swój gorszy dzień, dla złego traktowania mówię NIE. Stanowcze NIE!

    Jesteś dzielna i wytrwała i za to owacje na stojąco masz ode mnie! ;))

    Przekieruj myśli na moje chcenie w wykonaniu Jopek i uśmiechnij się pomimo...
    buziak:*!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mówię stanowcze NIE. Tylko, że kiedy moje być albo nie być jest uzależnione od humoru i "widzimisię" lekarza, nie mogę zaprotestować, w innych wypadkach a i owszem tak :)
      Bardzo dziękuję za owacje :D
      A Twoja dzisiejsza Jopek bardzo uspokaja, utula i daje duuuuużo optymizmu, co zresztą zaowocowało pięknym popołudniowym spacerem. Relacja wkrótce :D

      Usuń
  3. Ojeju...ciężko mi od samego czytania. Mam nadzieję że za często nie musisz tego przezywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jakiś czas niestety, ale teraz mam nadzieję na to, że będę miała spokój na kilka lat.

      Usuń
  4. Polly, ten czołg na końcu jest rozbrajający.
    Współczuję doświadczeń.
    Odważny jest nie ten, co sie nie boi, tylko ten, który potafi pokonać lęk. Więc klucz tkwi nie w braku lęków tylko w postawie. A Ty moim zdaniej jesteś odważna.
    Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy jestem odważna....może trochę, a może dlatego, że mimo wszystko brnę do przodu, bo muszę, bo wiem, że przecież nikt za mnie tego nie zrobi. Może tylko stać z boku, trzymać za rękę, ale reszta należy do mnie. Najważniejsze, że jakoś wychodzę cało z takich sytuacji i uczę wyciągać właściwe wnioski i poskramiać lęk :)

      Usuń
  5. Ze strachem jest jak z bólem, ratuje życie i jeden i drugi...
    Jest potrzebny...
    Pewnie już masz najgorsze za sobą, a ja ciągle pod górkę....
    Każdy z nas podobno dostaje tylko tyle ile jest w stane udźwignąć, a mnie się zdaje że czasami w jedna stronę mnie przechyla...
    Trzymaj się mocno i pomyśl, że jutro wyjdzie słońce... Będziesz miała to już za sobą Polly
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ciągle pcham te swoje kamole pod górkę i chyba nigdy nie przestanę. Czasami są tylko odrobine lżejsze. Choroby nigdy się nie pozbędę do końca, ale mogę nauczyć się z nią żyć. Wiem też, że gdybym była zdrowa, nie miałabym gwarancji na łatwe życie, bo tak, jak mówisz każdy ma swój krzyż. Najważniejsze Asiu, żebyśmy nie dały się zepchnąć z tej góry i krzyż nas nie przycisnął ciężarem.
      Buziaki :D

      Usuń
  6. Masz rację, Polly, być zdaną na łaskę i humory innych może wyprowadzić z równowagi.
    Kiedy ja mam trudny czas, to działam "dwufazowo" :
    1faza - proszę Boga o pomoc, modląc się swoimi słowami;
    2 faza- odpuszczam i ufam, że wszystko będzie dobrze i ciszę się na to, że będzie lepiej, ale jak, to zostawiam Bogu, czyli sile wyższej.
    I wiesz co? Ci, którzy tak robią zwykle są mile zaskoczeni.
    Powodzenia życzę i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że masz rację, bo u mnie to też się sprawdza. No....tylko, że ja jeszcze nie potrafię odpuścić i do końca pogonić złych myśli. Jeszcze się uczę :)
      Pozdrawiam i buziaki ślę :)

      Usuń
    2. Polly anno, nie przeganiaj złych myśli, nic nie rób tylko... obserwuj je(!!!) i nazywaj emocje(!!!), które wywołują (np. "czuję złość/ gniew," itp.), wtedy zauważysz, że one same uciekną. Najgorzej , kiedy myśl Tobą zawładnie, bo ona przykuje Ciebie do zdarzenia lub ludzi na jakiś czas, a wtedy stracisz jeszcze więcej energii. Blokuje to oczekiwanie na coś konkretnego. Oczekuj, że mimo obecnych trudności już niedługo będzie dobrze i módl się/, tzn. proś o pomoc, a Bóg wie lepiej od Ciebie, jak pokierować Twoim losem i rzeczywistością. Bóg patrzy tylko na Ciebie i zachwyca się Tobą, czeka na
      Ciebie i wszystko chce dla Ciebie zrobić, tylko poproś o wsparcie i pomoc wtedy, kiedy jej potrzebujesz. .Żyj teraźniejszością i , kiedy trzeba, proś o pomoc, ale już dziś ciesz się na to, że będzie lepiej,.
      Głowa do góry, wspaniała dziewczyno:)
      Ps. Może zbyt górnolotnie dziś piszę, ale miałam taką potrzebę serca.

      Usuń
    3. I właśnie dlatego, że z potrzeby serca, to napisałaś właśnie to, czego potrzebowałam. Potrząsnęłaś mną trochę :) Ja niby już wiem, żeby nie analizować, nie myśleć, nie zadręczać się, a jednak jeszcze o tym zapominam. Poczułam się, jakbyś mnie chwyciła za rękę i odciągnęła z bocznej ścieżki i znowu postawiła na właściwej drodze.
      Dziękuję Ci bardzo :D
      Buziaki :D

      Usuń
  7. Pierwszy akapit mógłby być również o mnie. Sam sobie często zadaję podobne pytania. Od siebie dodałbym, że często czuję się jak Hiob. A lekarze, że tacy są? To nie tylko ich wina. To taki bezduszny system zafundowali nam nasi politycy i urzędnicy. Również my pacjenci nie jesteśmy bez winy. Lekarz przez większość uważany jest za jakiś lepszy gatunek człowieka. Rozpieszczamy ich pieniędzmi, prezentami, nabożnym szacunkiem, pochlebstwami. I jak ma się części z nich nie przewrócić w głowie? Traktują pacjentów duże dzieci, a nawet idiotów chowając przy tym skrupuły moralne do kieszeni ... I poniekąd mają rację, gdyż sami ich zepsuliśmy ... Zdanie o czołgu chcę wciągnąć do mojego słownika :) Pozwolisz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że lekarz uważa się za nadczłowieka i, że to nasza wina. Ale to pokutuje od czasów zamierzchłych, kiedy wszyscy czuli respekt do wójta, plebana i lekarza. Kiedyś też czułam respekt przed lekarzami, ale teraz już wiem, że są to zwyczajni ludzie, którzy są wykształceni w tej, a nie innej dziedzinie i wykonują taki, a nie inny zawód. Najbardziej mnie wkurza, kiedy lekarz milczy i udaje, że nie widzi pacjenta, bo uważa, że pacjent nie jest na tyle kumaty żeby zrozumiał diagnozę. Podobnie, jak plemienny szaman, który wykonuje tajemne czynności, zarezerwowane tylko dla wybrańców.
      Czołg jest Twój i nawet nie zażądam tantiem za prawa autorskie ;D

      Usuń
    2. Dzięki za czołg :))) Zgadzam się z Tobą. I dzieje się to też w gabinetach prywatnych, gdzie taki osobnik ciągnie z nas grubą kasę ...

      Usuń
  8. Nie mam pojecia co napisac, poza tym, ze jest mi przykro, ze musisz przez to przechodzic:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest po prostu stały punkt w moim życiu. Chciałabym żeby tych komisji było, już jak najmniej, ale to niestety nie zależy ode mnie.

      Usuń
  9. Może spróbuj po prostu pomyśleć, że lekarka miała gorszy dzień? Nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z natury staram się wszystkich w ten sposób tłumaczyć, ale tych komisji i spotkań z lekarzami miałam już tak dużo, że przestaje wierzyć, że to jest kwestia tylko złego dnia. Staram się jak mogę przywyknąć do tych komisji, ale nie jest to fajne, no po prostu nie i już :))

      Usuń
  10. Polly, kurw...ca mnie bierze, jak czytam czy słyszę o takich przypadkach (a jest ich wcale niemało..) ...
    przykro mi i cieszę się, że to już za Tobą, pozbieraj się spokojnie a jak wrócą piękne dni (bo teraz to chujnia z grzybnią, sorry..) to wyruszysz znów na swoje trasy, uśmiechnięta i uzbrojona w aparat ...
    ściskam ciepło choć ostrożnie... :)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam zamiar szybko się pozbierać i zapomnieć, bo mam ciekawsze rzeczy do roboty, chociażby ....zbieranie pokrzywy :))) już się powoli składam do tzw. kupy i ostrzę aparat na nowe widoki :)
      też ściskam...rozumiem, że ostrożnie żeby nie udusić? :DDD

      Usuń
  11. Chciałabym nauczyć Cię tego, czego nie umiesz. Zresztą kilka takich osób jest, którym przydałaby się taka lekcja. Ale nie umiem. Nad czym ogromnie ubolewam, aczkolwiek ciągle próbuję.
    Ściskam, przytulam, głaskam, co tam tylko chcesz :****************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ciągle liczę na to, że nadejdzie czas, że się naumiem :))) W końcu z wiekiem człowiek dojrzewa i mądrzeje....chyba..... :)
      chętnie się nastawię na wszystkie czułości :)

      Usuń
  12. Polly,
    jak dobrze, że już po wszystkim! Ochłoń, zresetuj się, polataj po blogach, pogadaj z ludźmi...Mięśnie przestaną dygotać i znów będziesz jak czołg :))
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli odbijam się od dna i zaczynam latać :D No tak, przecież czołg nie może jechać na dygoczących gąsienicach :)
      Buziaki :D

      Usuń
  13. Ci wszyscy orzecznicy są jak sprzedajne dziwki - za kasę, którą biorą od ubezpieczycieli czy ZUS gotowi są przywrócić ślepemu wzrok, uczynić z paralityka wyczynowca w jeździe figurowej na łyżwach i dorobić kończyny beznogiemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj o tym, że potrafią przyszywać głowy :)))))))
      czasami chciałabym trafić w ręce takiego magika, który by mnie uzdrowił, ale nie tylko na papierze ;)

      Usuń
  14. Przytulam Cię mocno.... mocno...

    OdpowiedzUsuń
  15. Polly, trza olać takie osoby, wiem, że to trudne, ale trza zacisnąć doopęi olać , po prostu.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę i nawet mi to wychodzi, ale.....az do następnego razu. Pewnie za jakiś czas, kolejna komisja znowu mnie wkurzy. Zazwyczaj nastawiam się, że tym razem doktorek będzie spoko, pełen empatii i rozumu i czasami faktycznie tak bywa. Ale sam fakt, że muszę tam znowu iść i poddawać się oględzinom i marudzeniu zupełnie obcych mi ludzi, wydaje mi się obrzydliwe i obraźliwe. Nie jestem jakąś kukłą w cyrku, ani nawet .....kobietą z brodą :)))
      Pozdrawiam również :D

      Usuń
  16. Z równowagi wyprowadzają mnie ludzie, którzy lekceważą innych, a szczególnie w takich sytuacjach, gdy wykorzystują swoją pozycje, czy sytuacje, gdy drugi jest od nich zależny;/
    Sił kochana! I oby na długo był spokój!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dzieje się tak dlatego, że ludzie lubią się czuć ważni, a nawet ważniejsi.
      Dzięki, ja też mam nadzieję, że na długo będzie spokój :)

      Usuń
  17. Jak ten świat jest inny... tutaj nawet nutki stresu byś nie odczuła, ale jak widać ludzie nie zawsze potrafią być profesjonalni :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że po prostu nie chcą i nie czują się wystarczająco zobowiązani do profesjonalizmu. Chciałabym dożyć czasów, kiedy lekarz byłby cudownie opiekuńczy, jak w serialu :)))

      Usuń
    2. wiesz jednak tu gdzie mieszkam, czułabyś się cudownie, jak w serialu. Tu jest niedopuszczalne takie zachowanie, jak wspomniałaś

      Usuń
  18. Współczuję, że musisz chodzić do takich lekarzy. Odpocznij i zacznij od nowa!
    Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka już moja uroda, że raczej nie mam wyboru, co do lekarzy :)
      Dziękuję i pozdrawiam :D

      Usuń
  19. Brak empatii to podstawowa cecha lekarza pracującego dla ZUS. Im więcej "odrzutów" tym więcej pozostanie w kasie tej instytucji. Chory to nie człowiek, ale koszt... niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Tylko ciekawe gdzie by pracowali ci wszyscy lekarze, gdyby nastąpiło globalne, cudowne uzdrowienie :)

      Usuń
  20. Chyba każdy na Twoim miejscu by się zestresował... Walczyć z "naszą medycyną" i wygrywać lepsze życie dla siebie trzeba umieć i mieć w sobie siłę i determinację.
    Teraz, po wizycie, jest czas na regenerację tych sił :)
    Odpocznij!
    Uśmiechnij się!
    I nie miej sobie nic do zarzucenia :)
    Ściskam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za te słowa. Chyba faktycznie nie mam sobie nic do zarzucenia. Tego się trzymam i staram się zapomnieć.
      Buziaki :D

      Usuń
  21. Może wypiszesz mnie z rodziny za te słowa ale...
    Pomyśl, jak działałby np. chirurg, który w czasie zabiegu przeżywałby każdą chorobę pacjenta, litowałby się nad nim. Chirurg musi stać się psychicznie "technikiem" od leczenia. Tak jak technik od np. naprawy samochodów. Musi się "znieczulić".
    Przypuszczam, że Twoja lekarka też w pewien sposób "znieczuliła" się na choroby pacjentów.
    Co oczywiście nie jest tym, z czym chciałabym się spotkać i dobrze Ciebie rozumiem.
    Przy okazji. Nie trzeba fizycznie latać, żeby...latać. A umysłowo potrafisz. To o wiele więcej niż niejeden człowiek umie. Więc...po krótkim pobycie na ziemi (vide - lekarz) czas rozwinąć skrzydełka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, co innego profesjonalizm, a co innego znieczulica. Można być profesjonalnym lekarzem, który nie przeżywa każdego przypadku, ale jednocześnie być zwyczajnym człowiekiem i traktować pacjenta również, jak człowieka. Lekarz musi pamiętać, że obsługuje ludzi, a nie maszyny w fabryce. Byłam na wielu komisjach i spotykałam różnych lekarzy. Nawet takich, którzy potrafili badać mnie przez godzinę i zadawać szereg profesjonalnych i sensownych pytań. Byli i tacy, którzy woleli czytać papiery i udawać, że mnie nie ma w gabinecie. I tych drugich nie rozumiem, bo czapka z głowy by im nie spadła, gdyby spojrzeli na mnie jak na człowieka, a nie kolejny "przypadek" na papierze.
      A teraz frunę dalej :)))

      Usuń
    2. To fakt. Nieodpowiednio to ujęłam.
      A Ty fruń i z lotu ptaka opisuj co widzisz :))

      Usuń
  22. Podziwiam Cię, Polly! Wielka szkoda, że tak traktuje się drugiego człowieka. Ręce opadają...
    Tymczasem, Polly dobrych wiatrów, słońca i niegasnącego uśmiechu :)
    Przytulam od serca.

    OdpowiedzUsuń
  23. Na szczęście emocje już opadły i zdążyłam zaliczyć kilka fajnych spacerów, o czym wkrótce.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Cóz wiem na temat badania pacjenta. Wystarczy tylko, że lekarz zada pytanie, które wynikają z dokumentacji, której oczywiście nie przeczytał. Badanie pacjenta jest nieistotne. Przecież za 10 minut wchodzi nastepny pacjent, a tu trzeba wypełnić arkusz w komputerze.....
    Pozdrawiam majem

    OdpowiedzUsuń