piątek, 16 października 2015

Pienińska Droga.

Moje pienińskie opowieści zacznę od najciekawszej i najpiękniejszej wyprawy. Wiadomo, że będąc w Pieninach obowiązkowo trzeba zaliczyć przełom Dunajca, jeden z najpiękniejszych rzecznych przełomów w Europie. Niektórzy wybierają spływ na tratwach. Ja nie należę do fanów głębokiej wody i kiedy nie widzę i nie czuję pod nogami dna, wolę patrzeć na wodę z daleka. Poza tym skoro mam wózek jestem nastawiona na piesze wędrówki. Postanowiliśmy zatem pokonać Drogę Pienińską. Jest to pieszy szlak, który prawym brzegiem Dunajca prowadzi ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru po słowackiej stronie.


Szczawnica pozostała za nami, a my wkroczyliśmy w skalny świat.





 Do słowackiej granicy prowadziła nas bardzo wygodna, asfaltowa droga. W sam raz dla wózkowicza, rowerzysty i piechura. Już z daleka widać pierwsze skały, a jest to dopiero początek cudownych widoków.




Na granicy polsko-słowackiej można odpocząć, napić się orzeźwiającej kofoli, czyli słowackiej odmiany coca-coli. Ja przy okazji podziwiałam nie tylko skały :)





Tutaj słowaccy flisacy demontują tratwy i odwożą je do przystani w Czerwonym Klasztorze, gdzie zaczynają spływ.


Dalej wędrowaliśmy spacerowym traktem tuż przy samych skałach. Poniżej asfaltowa droga, która prowadzi do Leśnicy. Jeżdżą nią nie tylko flisacy, ale i dorożki, które kursują między przystanią a Leśnica. Do wioski zajrzeliśmy w drodze powrotnej.



Budowę Pienińskiej Drogi rozpoczęto w latach 1870-75. Miejscami Dunajec tworzy tak ciasny wąwóz, że dla zbudowania wąskiej drogi prowadzącej u podnóża skał, trzeba było niektóre z nich obciosywać. Fragment drogi powyżej prowadzi pod skałą zwaną "Wylizana". Tutaj też kończy się wygodna droga. Dalej trakt jest wysypany grubym żwirem. Miejscami bardzo utrudniał mi jazdę, bo co chwila blokował przednie kółka. Napotykani przez nas rowerzyści też narzekali, że nawierzchnia nie jest zbyt komfortowa do jazdy.






Patrząc na pogodę za oknem trudno przywołać ten upał, który najmocniej doskwierał podróżującym po wodzie. Pewnie dlatego tylko nieliczni mieli ochotę na głośne śpiewy i wygłupy. Z radością jednak pozdrawiali nas, wędrujących w cieniu. Podziwiałam odwagę tych ludzi, tym bardziej, że niektóre tratwy były mocno dociążone, a woda sięgała prawie do brzegów burty.







Skały są tak ogromne, że trudno jest je objąć obiektywem aparatu. Zachwyca mnie ich majestat, w stosunku do którego człowiek wydaje się taki mały, bezbronny i kruchy.












 
Droga była niestety coraz bardziej wyboista. Dlatego zakończyliśmy wędrówkę na wysokości Sokolicy. Tym bardziej, że za kolejnym zakrętem było strome wzniesienie, a droga tak zniszczona, że nawet rowery trzeba tam przenosić.
 
 
 
Sokolica to obok Trzech Koron najsłynniejszy szczyt w Pieninach, a szczególnie rosnąca na niej sosna. Widnieje na większości pocztówek.
 
Znalezione obrazy dla zapytania sokolica sosna widokówka
fot.google
 



Zawracając podziwialiśmy góry z innej perspektywy. Śmiałków na wodzie nie brakowało. Co chwila mijały nas tratwy, pontony, kajaki.



Męczący upał rozleniwił również ryby. Ogromne lipienie właściwie zastygły w bezruchu.


Wróciliśmy do rozstaju dróg, a potem wygodną trasą powędrowaliśmy do Leśnicy. Jest to jedyna miejscowość położona w samym środku Pienin. Dawniej należała do zakonników z Czerwonego Klasztoru. Była całkowicie odcięta od świata, bo nie prowadziła do niej żadna droga. Obecnie można się do niej dostać pieszym traktem ze Szczawnicy lub okrężną drogą z Czerwonego Klasztoru. Większość jej mieszkańców zajmuje się obsługą spływu Dunajcem.



Do Leśnicy jest zaledwie pół kilometra, ale i ten fragment trasy jest bardzo malowniczy. Dla mnie szczególnie przyjazny, bo całkowicie wyłożony kostką. Wreszcie mogłam rozwinąć skrzydła i samodzielnie pędzić na moich czterech kółkach.


 
 


Powoli i mocno zmęczeni upałem wróciliśmy do Szczawnicy. Za nami prawie 6 km drogi. Niestety w większości  niezbyt wygodnej dla wózka. Nie odpuściliśmy jednak drugiej części Pienińskiej Drogi. Kolejnym razem spróbowaliśmy ją sforsować od słowackiej strony, ale to opowieść na następny wpis.


25 komentarzy:

  1. An, przecudne zdjęcia, przecudne krajobrazy:) Uwielbiam Pieniny, byłam w tych wszystkich miejscach, i wracałam do nich kilkakrotnie. Dziś wraz z Tobą:) Dziękuję:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam kilkanaście lat temu i teraz miło mi było przypomnieć sobie dawne miejsca i podziwiać zmiany na lepsze :)
      dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Piękne widoki, ale... góry są nie do użytku. Woda! Woda to mój żywioł, woda to życie i piękno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, że dawno już stwierdziłyśmy, że góry to najlepiej oglądać z dołu :)))

      Usuń
  3. Ja, podobnie jak Frau Be, jestem wielka fanka wody, a gory zupelnie mnie nie rajcuja. Owszem, moge poogladac na cudzych zdjeciach i pozachwycac sie ich niezaprzeczalna uroda, ale chodzic po n ich, wspinac sie - to nie dla mnie. Dunajcem za to moglabym splywac. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto by się tam wspinał? Ja??? o co to to nie :))) a zresztą po kiego grzyba, skoro z dołu góry wyglądają najpiękniej :)))

      Usuń
  4. Piękna wycieczka... Płynęłam Dunajcem kilka razy, o różnych porach roku :) miłe wspomnienia odżyły :) ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bym bardzo chciała zobaczyć to miejsce kolorową jesienią, musi być magiczne :)
      buziaki :***

      Usuń
    2. Każda ma swój urok, raz płynęłam z fliskami, raz pontonem i kilka razy spływałam kajakiem. Kajakiem oczywiście w młodości :) magicznie! Dokładnie!

      Usuń
  5. Polly, coz za cudowne widoki :) Zachwycam sie :)
    Mnie osobiscie bardziej podobalo sie po slowackiej stronie, bardziej dziewiczo, bardziej spokojnie :)
    Usciski sobotnie :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też bardziej podobało się po tamtej stronie i napiszę o tym za chwilę. poza tym tam jest wygodniejsza droga :)))
      buziaki niedzielne :***

      Usuń
  6. Matko!! Ostatni raz byłam tam w średniej szkole....kawał czasu!!
    Piękna wycieczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to zasuwaj na nowo, na co czekasz? ;DDDD
      pozdrawiam :***

      Usuń
  7. Bardzo lubię te drogę. Cieszę się, że Ty też. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest naprawdę przepiękna i lubię ją nie tylko za to....;D

      Usuń
  8. Przepiękne widoki, wspaniała wyprawa. A woda .... och, marzenie w upalny letni dzień. Fajnie tak wrócić do gorącego lata :)
    Uściskó wmoc ślę ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byli i tacy, co wskakiwali do wody i płynęli obok kajaka :DDDD
      Będę miała co wspominać, kiedy za oknem będzie plucha :)
      buziaki :***

      Usuń
  9. Zapraszam Cię po odbiór orderu:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Zadziwiasz mnie że się na taaaakie trasy jednak porywasz. Nieustanny zdobywca!
    Wycieczka piękna, i zupełnie inaczej jak się trochę przemyci słońca z wyprawy ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudne te widoki! W Pieninach nigdy nie byłam i na razi nie mam ich w planach, ale może kiedyś się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wciąż obiecuję sobie, że spłynę w końcu tym Dunajcem...

    Oczywiście niezmiennie podziwiam Twoje zdjęcia! :)
    Pozdrowienia ślę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wąziutki Dunajec, ograbiony z wód przez suszę. Niedawno i ja odwiedziłam tamten rejon- Sokolicę z biedną sosna, która wydaje się, że zakończy wkrótce życie. Jest w złej kondycji.
    Z góry spozierałam na unoszące się po wodzie tratwy.
    Czekam na kolejne relacje z Twoich wypraw. Pozdrowienia śle.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pieniny to góry, do których wszyscy chętnie wracają. Byłam również kilkakrotnie, ale najmilej wspominam trasę z Palenicy do wąwozu Homole. Cztery godziny porządnej trasy grzbietami masywu, ze niewielkimi szczytami w lesie, ale za to tak stromymi podejściami i zejściami , że trzeba było prawie na czworakach zaliczać. I te widoki na "dziką" Słowację. Bezcenne. Marzę, żeby tam jeszcze pojechać. Piękne zdjęcia zrobiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne widoki! Przypominają mi Pilicę, którą bardzo lubię!

    OdpowiedzUsuń