Szczawnica pozostała za nami, a my wkroczyliśmy w skalny świat.
Do słowackiej granicy prowadziła nas bardzo wygodna, asfaltowa droga. W sam raz dla wózkowicza, rowerzysty i piechura. Już z daleka widać pierwsze skały, a jest to dopiero początek cudownych widoków.
Na granicy polsko-słowackiej można odpocząć, napić się orzeźwiającej kofoli, czyli słowackiej odmiany coca-coli. Ja przy okazji podziwiałam nie tylko skały :)
Tutaj słowaccy flisacy demontują tratwy i odwożą je do przystani w Czerwonym Klasztorze, gdzie zaczynają spływ.
Dalej wędrowaliśmy spacerowym traktem tuż przy samych skałach. Poniżej asfaltowa droga, która prowadzi do Leśnicy. Jeżdżą nią nie tylko flisacy, ale i dorożki, które kursują między przystanią a Leśnica. Do wioski zajrzeliśmy w drodze powrotnej.
Budowę Pienińskiej Drogi rozpoczęto w latach 1870-75. Miejscami Dunajec tworzy tak ciasny wąwóz, że dla zbudowania wąskiej drogi prowadzącej u podnóża skał, trzeba było niektóre z nich obciosywać. Fragment drogi powyżej prowadzi pod skałą zwaną "Wylizana". Tutaj też kończy się wygodna droga. Dalej trakt jest wysypany grubym żwirem. Miejscami bardzo utrudniał mi jazdę, bo co chwila blokował przednie kółka. Napotykani przez nas rowerzyści też narzekali, że nawierzchnia nie jest zbyt komfortowa do jazdy.
Patrząc na pogodę za oknem trudno przywołać ten upał, który najmocniej doskwierał podróżującym po wodzie. Pewnie dlatego tylko nieliczni mieli ochotę na głośne śpiewy i wygłupy. Z radością jednak pozdrawiali nas, wędrujących w cieniu. Podziwiałam odwagę tych ludzi, tym bardziej, że niektóre tratwy były mocno dociążone, a woda sięgała prawie do brzegów burty.
Skały są tak ogromne, że trudno jest je objąć obiektywem aparatu. Zachwyca mnie ich majestat, w stosunku do którego człowiek wydaje się taki mały, bezbronny i kruchy.
Droga była niestety coraz bardziej wyboista. Dlatego zakończyliśmy wędrówkę na wysokości Sokolicy. Tym bardziej, że za kolejnym zakrętem było strome wzniesienie, a droga tak zniszczona, że nawet rowery trzeba tam przenosić.
Sokolica to obok Trzech Koron najsłynniejszy szczyt w Pieninach, a szczególnie rosnąca na niej sosna. Widnieje na większości pocztówek.
fot.google
Zawracając podziwialiśmy góry z innej perspektywy. Śmiałków na wodzie nie brakowało. Co chwila mijały nas tratwy, pontony, kajaki.
Męczący upał rozleniwił również ryby. Ogromne lipienie właściwie zastygły w bezruchu.
Wróciliśmy do rozstaju dróg, a potem wygodną trasą powędrowaliśmy do Leśnicy. Jest to jedyna miejscowość położona w samym środku Pienin. Dawniej należała do zakonników z Czerwonego Klasztoru. Była całkowicie odcięta od świata, bo nie prowadziła do niej żadna droga. Obecnie można się do niej dostać pieszym traktem ze Szczawnicy lub okrężną drogą z Czerwonego Klasztoru. Większość jej mieszkańców zajmuje się obsługą spływu Dunajcem.
Do Leśnicy jest zaledwie pół kilometra, ale i ten fragment trasy jest bardzo malowniczy. Dla mnie szczególnie przyjazny, bo całkowicie wyłożony kostką. Wreszcie mogłam rozwinąć skrzydła i samodzielnie pędzić na moich czterech kółkach.
Powoli i mocno zmęczeni upałem wróciliśmy do Szczawnicy. Za nami prawie 6 km drogi. Niestety w większości niezbyt wygodnej dla wózka. Nie odpuściliśmy jednak drugiej części Pienińskiej Drogi. Kolejnym razem spróbowaliśmy ją sforsować od słowackiej strony, ale to opowieść na następny wpis.
An, przecudne zdjęcia, przecudne krajobrazy:) Uwielbiam Pieniny, byłam w tych wszystkich miejscach, i wracałam do nich kilkakrotnie. Dziś wraz z Tobą:) Dziękuję:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa byłam kilkanaście lat temu i teraz miło mi było przypomnieć sobie dawne miejsca i podziwiać zmiany na lepsze :)
Usuńdziękuję i pozdrawiam :)
Piękne widoki, ale... góry są nie do użytku. Woda! Woda to mój żywioł, woda to życie i piękno!
OdpowiedzUsuńwiesz, że dawno już stwierdziłyśmy, że góry to najlepiej oglądać z dołu :)))
UsuńJa, podobnie jak Frau Be, jestem wielka fanka wody, a gory zupelnie mnie nie rajcuja. Owszem, moge poogladac na cudzych zdjeciach i pozachwycac sie ich niezaprzeczalna uroda, ale chodzic po n ich, wspinac sie - to nie dla mnie. Dunajcem za to moglabym splywac. :))
OdpowiedzUsuńA kto by się tam wspinał? Ja??? o co to to nie :))) a zresztą po kiego grzyba, skoro z dołu góry wyglądają najpiękniej :)))
UsuńPiękna wycieczka... Płynęłam Dunajcem kilka razy, o różnych porach roku :) miłe wspomnienia odżyły :) ściskam
OdpowiedzUsuńja bym bardzo chciała zobaczyć to miejsce kolorową jesienią, musi być magiczne :)
Usuńbuziaki :***
Każda ma swój urok, raz płynęłam z fliskami, raz pontonem i kilka razy spływałam kajakiem. Kajakiem oczywiście w młodości :) magicznie! Dokładnie!
Usuńjesteś szalona :)))
UsuńPolly, coz za cudowne widoki :) Zachwycam sie :)
OdpowiedzUsuńMnie osobiscie bardziej podobalo sie po slowackiej stronie, bardziej dziewiczo, bardziej spokojnie :)
Usciski sobotnie :***
mnie też bardziej podobało się po tamtej stronie i napiszę o tym za chwilę. poza tym tam jest wygodniejsza droga :)))
Usuńbuziaki niedzielne :***
Matko!! Ostatni raz byłam tam w średniej szkole....kawał czasu!!
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka :)
no to zasuwaj na nowo, na co czekasz? ;DDDD
Usuńpozdrawiam :***
Bardzo lubię te drogę. Cieszę się, że Ty też. :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę przepiękna i lubię ją nie tylko za to....;D
UsuńPrzepiękne widoki, wspaniała wyprawa. A woda .... och, marzenie w upalny letni dzień. Fajnie tak wrócić do gorącego lata :)
OdpowiedzUsuńUściskó wmoc ślę ...
Byli i tacy, co wskakiwali do wody i płynęli obok kajaka :DDDD
UsuńBędę miała co wspominać, kiedy za oknem będzie plucha :)
buziaki :***
Zapraszam Cię po odbiór orderu:))
OdpowiedzUsuńZadziwiasz mnie że się na taaaakie trasy jednak porywasz. Nieustanny zdobywca!
OdpowiedzUsuńWycieczka piękna, i zupełnie inaczej jak się trochę przemyci słońca z wyprawy ;*
Cudne te widoki! W Pieninach nigdy nie byłam i na razi nie mam ich w planach, ale może kiedyś się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńWciąż obiecuję sobie, że spłynę w końcu tym Dunajcem...
OdpowiedzUsuńOczywiście niezmiennie podziwiam Twoje zdjęcia! :)
Pozdrowienia ślę :)
Wąziutki Dunajec, ograbiony z wód przez suszę. Niedawno i ja odwiedziłam tamten rejon- Sokolicę z biedną sosna, która wydaje się, że zakończy wkrótce życie. Jest w złej kondycji.
OdpowiedzUsuńZ góry spozierałam na unoszące się po wodzie tratwy.
Czekam na kolejne relacje z Twoich wypraw. Pozdrowienia śle.
Pieniny to góry, do których wszyscy chętnie wracają. Byłam również kilkakrotnie, ale najmilej wspominam trasę z Palenicy do wąwozu Homole. Cztery godziny porządnej trasy grzbietami masywu, ze niewielkimi szczytami w lesie, ale za to tak stromymi podejściami i zejściami , że trzeba było prawie na czworakach zaliczać. I te widoki na "dziką" Słowację. Bezcenne. Marzę, żeby tam jeszcze pojechać. Piękne zdjęcia zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńPiękne widoki! Przypominają mi Pilicę, którą bardzo lubię!
OdpowiedzUsuń