Tytuł dzisiaj przydługi, ale temat na to zasługuje. Będzie to historia, która mam nadzieję wywoła radość i na Waszych twarzach. Otóż po długim oczekiwaniu, wreszcie kurier zadzwonił do moich drzwi i z ledwością, sapiąc i dysząc, wtargał do przedpokoju ogromniasty karton.
Oczywiście, że nie mogłam wytrzymać do powrotu męża i musiałam do niego chociaż zajrzeć.
Najpierw wyszły plecki.
A później zaczęły wychodzić nóżki i rączki.
Ze zwojów taśmy i folii udało mi się wydobyć kółeczko. Ledwo wytrzymałam, aż wróci mąż, wyciągnie resztę pojazdu i go poskręca.

A oto mój niemercedes Quickie Argon2 w całej okazałości. Oczywiście najpierw była jazda próbna po mieszkaniu. Udało mi się przy tym zarysować kilka ścian i przestawić szafkę w kuchni, wykonać kilka piruetów i poobijać drzwi. Musiałam przecież zrobić suchą zaprawę przed wyjazdem w trasę. To już była wielka wyprawa i trochę skomplikowana, ale myślę, że dojdziemy do wprawy. Najpierw trzeba było sprowadzić mnie po schodach, potem ściągnąć pojazd. Odczepić mu kółka i złożyć oparcie, żeby jakoś upchać w samochodzie. Przez cały czas serce mi tak łomotało, że myślałam, że mi wyskoczy. W końcu to miał być pierwszy raz, kiedy publicznie pokażę się na wózku i to gdzie? W markecie, gdzie pełno ludzi i na 100% spotkam kogoś znajomego! Z czasów, kiedy chodziłam o własnych siłach! Ludzi, którzy znali mnie jako dynamiczną i samodzielną osobę! Musiałam jednak poukładać te myśli, zamknąć je za grubymi drzwiami i ruszyć na przód. W końcu to moje życie i mój sposób na radzenie sobie z nim.
I co?! I było GENIALNIE, WSPANIALE, CUDOWNIE, FANTASTYCZNIE, NIEMALŻEIDEALNIE!!!
Byłam wreszcie w swoim żywiole i.....polubiłam zakupy. Wreszcie spokojnie, powoli, bez zmęczenia, bólu nóg i kręgosłupa, krążyłam między półkami. Wybierałam, czytałam każdą literkę, dotykałam, zachwycałam się i podejmowałam decyzje. Tym razem ja rządziłam na zakupach i byłam wreszcie pomocna. Auchan uważam za zdobyty, po wielu latach, kiedy nie miałam siły chodzić po markecie. Wszystkie moje obawy się rozwiały. Kiedy ktoś się na mnie gapił, strzelałam mega uśmiech. Mąż mnie pocieszał, że te spojrzenia były raczej pełne zaskoczenia i ciekawości, niż litości. Mój pojazd bowiem nie wygląda, jak tradycyjny szpitalny wózek. To po prostu krzesełko na kółkach :)
Tak się rozhulałam, że kiedy mąż poszedł odnieść zakupy do samochodu, sama czmychnęłam do drogerii. Koszyczek na kolana i heja między regały. Zanim wrócił już było po zakupach :) Śmiał się później, że teraz ma fajnie, bo nie musi dźwigać koszyka w rękach.
Nawet nie wiecie, jaka to dla mnie radość, ogromna radość. To oznacza, że sobie poradzę, że mogę być wolna i samodzielna. No prawie, ale wózek pozwala mi na to, co musiałam sobie do tej pory odpuszczać. Wreszcie mogę robić zakupy, spacerować bardzo długo i docierać w miejsca, z których kiedyś rezygnowałam. Muszę jeszcze zmienić piętro na parter, żebym sama mogła wyruszać z domu.
Tak mi się spodobało, że jeździliśmy aż do zamknięcia sklepu. Ponieważ było mi mało, to objeździliśmy cały parking naokoło. Mąż wolno, a ja szalałam, aż mi grzywka fruwała. Dosłownie czułam się, jakbym miała odlecieć. To jak jazda na rowerze! Ja nigdy się tak szybko nie przemieszczałam!! Mąż biegł za mną i krzyczał: to spacer, czy wyścigi?! Hahahahahahahahahahaha, oczywiście, mój drogi, że wyścigi, teraz to ja jestem szybsza!!!
Bez niewielkiej kontuzji się nie obyło. Pęcherze na dłoniach popękały i trzeba było obkleić dłonie. Zakupiliśmy zatem rękawiczki i gumowe nakładki na ciągi. Wierzcie mi, zatrzymanie rozpędzonego wózka nie jest łatwe. Można sobie spalić dłonie. To jak zjeżdżanie po linie z gołymi dłońmi. Jeszcze wiele pracy przede mną. Muszę wzmocnić ręce i nauczyć się pokonywać krawężniki, ale myślę, że wszystko jest do opanowania. Wiem też, że nie wszędzie wjadę na wózku, ale na pewno będę miała więcej swobody niż do tej pory.
Kochani, to jest Wasz wspólny sukces, tak jak pisały dziewczyny z
Orszulkowej licytacji. Każdy z Was dołożył się do mojego szczęścia, którego nie potrafię do końca wyrazić. Pomogliście nie tylko mnie, ale poprzez wpłaty na konto
fundacji, także innym osobom niepełnosprawnym. Z prowizji, jaką pobiera
AVALON organizowane jest między innymi wsparcie w postaci bezpłatnej rehabilitacji. Może ja też z niej skorzystam.
Mam zamiar zarzucać Was opisami moich przejażdżek na......no właśnie. Może ktoś ma pomysł na nową nazwę dla mojego niemercedesa? Czekam na propozycje :)