Ostatnio uczę się coraz bardziej przełamywać bariery, które siedzą w mojej głowie. Przede wszystkim bariery wstydu. Bardzo mi w tym pomogła Małgosia, która mnie nakłoniła abym o swoim problemie powiedziała głośno i poprosiła o pomoc. Przyszło mi to z trudem, ponieważ nie lubię obarczać innych swoimi troskami. Przekonałam się jednak, że było warto i to bardzo. Chyba w całym moim życiu nie usłyszałam na swój temat tylu ciepłych słów. Słów uznania, wsparcia, pocieszenia. Czuję się teraz w obowiązku aby Was nie zawieźć. Poznałam również wielu cudownych ludzi i przekonałam się, jak bardzo potrafią być bezinteresowni i dobrzy, a pomaganie innym sprawia im ogromną przyjemność.
Oczywiście dziękuję za wszystkie posty i banerki, które umieściliście u siebie. Za to, że chcecie mi pomóc i namawiacie do tego innych. Najbardziej natomiast dziękuję za wsparcie finansowe, które otrzymałam do tej pory. Potrzebna kwota powolutku się zbiera. Teraz już jestem spokojniejsza, bo wiem, że dzięki Wam i wszystkim świnkom skarbonkom, które rozbijają moi znajomi i rodzina, mój czterokołowiec może się produkować. Potrwa to jeszcze kilka tygodni, ale to i tak już bliżej niż dalej :D
Kolejną barierą była próbna jazda na wózku. Jednak w towarzystwie osób zaprawionych w boju, trzasnęła niczym zapałka. Usiadłam i.....pojechała. Oczywiście przy asekuracji wytrawnego "wózkowicza", który robił mi kontrolowane wywrotki na plecy :) Pewnie chciał sprawdzić poziom mojej odwagi i czy jestem dobrym materiałem na wózkowicza-ekstrema. Wiecie, jazda po schodach w górę i w dół. Skoro on to potrafi to ja chyba też mogę się nauczyć :D Zanim jednak do tego dojdzie muszę popracować nad bicepsami, żeby mi ręce za szybko nie mdlały. Na pierwszy ogień pójdzie pewnie jakiś market, bo tam równiutko i gładziutko, a potem może jakieś chodniki i krawężniki. Na razie nastawiam się pozytywnie, chociaż już wiem, że po pierwszej przejażdżce będę ryczeć. Tak, na pewno będę, bo tak zaplanowałam :) Pierwsza jazda, pierwsze łzy, a potem już tylko z górki.
Najbardziej jestem jednak dumna z mojej niedzielnej wycieczki. No może nie do końca, bo nie dałam rady obejść pałacu dookoła i podziwiałam go z dziedzińca. Natomiast pierwszy raz w życiu poprosiłam w recepcji żeby mi udostępniono toaletę na parterze, bo po stromych schodach nie dam rady zejść do podziemi. W końcu kiedy będę na wózku to tym bardziej nie zjadę po schodach. Pani w recepcji nie robiła problemu (ja chyba miałam większy) i ochoczo otworzyła mi drzwi do tej części zamku, która nie jest przeznaczona do zwiedzania. Przy okazji udało mi się obejrzeć piękne wnętrza niedostępne dla innych.
Niestety to była moja największa atrakcja, bo później tylko siedziałam na dziedzińcu i czekałam aż mąż obejdzie budowlę na około. Patrzyliśmy jak mężczyzna na wózku zasuwa pałacowymi alejkami i pocieszaliśmy się, że następnym razem ja też zajrzę na drugą stronę ogrodu. Wiele miejsc zostawiamy sobie na "potem", czyli na wózku, a na razie badamy podłoże. Wiadomo, wózek też nie wjedzie wszędzie. Muszę jednak dopasować życie do siebie, skoro ono nie chce do mnie.
Myślę, że jeszcze wiele barier przede mną i muszę w sobie kumulować siłę. Cieszę się, że mogę na Was liczyć i jakby co nie pozwolicie mi upaść.
Kochana, ja wózkowiczka od urodzenia, a dotąd nie umiem tych wszystkich progów, przeszkód, wywrotów. O schodach nawet nie myślę, a ręce mi mdleją często... Taki cykor ze mnie i leń!
OdpowiedzUsuńAle ty jesteś bardzo, bardzo dzielna!! Całuski :**
Ma nadzieje, że mi tej dzielności nie zabraknie, może to tez nie odwaga tylko.....ciekawość? Ja już tak mam, że lubię nowe wyzwania i jak cos robię to na całego :D
UsuńPrzyjęcie spraw takimi jakimi są, to niełatwe ale zawsze bardzo wyzwalające uczucie... Ale można w tym nabyć wprawy :-). Pozdrawiam serdecznie :-):-).
OdpowiedzUsuńCałe życie się tego uczę i mam nadzieje, że mi się wreszcie uda dojść do poziomu jaki mnie zadowoli :)
UsuńPozdrawiam :D
Największą barierą dla każdego z nas jest wstyd, a jedynym sposobem walki z nim jest wywleczenie go na scenę i postawienie w świetle reflektorów. Ty to już zrobiłaś :))))
OdpowiedzUsuńPięknie o tym napisałaś Polly anno... I tylko jedno mnie zaniepokoiło, że czujesz się w obowiązku żeby nas nie zawieść. Jakoś tak sobie pomyślałam, ze nie koniecznie trzeba patrzeć na to co przed Tobą w kategoriach obowiązku i zawodzenia. Nie mam doświadczeń wózkowych, ale z innymi środkami transportu tak ;) To pewnie jest jak kolejna nauka chodzenia, są górki i doki, wzloty i upadki. Taka życia uroda :)))
A ile pałacowych tyłów odkryjesz jeszcze :)))
Uściski, BB
Ja po prostu nie chcę się rozmemłać i stracić siłę i motywację, a to jak mnie postrzegają inni jest o tyle ważne, że pozwala mi stać na baczność. Nie zawsze, bo czasami trzeba usiąść lub poleżeć, ale potem mieć siłę się podnieść. Myślę, że to jest właśnie ta samodyscyplina, która pozwala żyć i się nie poddawać.
UsuńMam nadzieje, że tyłów będzie równie dużo, jak przodów :)
Buziaki :***
To fakt, Małgosia ma w sobie siłę i zdecydowanie. Ona nie gdyba, ona działa. I to lubię :)
OdpowiedzUsuńMnie też często brakuje odwagi i dlatego Cię rozumiem.
Ciesze się, że się przełamałaś no i że lawina ruszyła :)
Ile byś nie nazbierała, zawsze będziesz bliżej finału.
Uściski dzielna Dziewczyno :****
Tak, Małgosia to działaczka :D
UsuńPewnie jeszcze nie raz zabraknie mi odwagi, ale chyba nie będę miała wyjścia, jak tylko walczyć z moim "tchórzem".
I to prawda, że każda złotóweczka zbliża i ułatwia cel :)
Buziaki :***
Dasz rade, bo Ty juz na pewno wiesz,ze w kazdy dolek wpada sie tylko raz i po nim bedzie gorka.Pozdrawiam z dolu globusa!
OdpowiedzUsuńI wiem również, że ten najgłębszy dół trzeba uważnie omijać z daleka, bo wyłażenie z niego jest długie i mozolne, a czasami jeszcze przy tym można wpaść w poślizg :)
UsuńWiosenne pozdrowienia, dla zimowej krainy :D
Czasem mały impuls wiezie ze sobą wiele zmian. Dobrych, choć nie zawsze łatwych. Wydaje mi się, że z Twoim zapałem, radością życia, chęcią poznania (tak wnioskuję po przejrzeniu kilku postów), coraz więcej barier pokonasz (a wielu ludzi o sprawnych nogach ma z tym problem).
OdpowiedzUsuńJa też myślę, że gdyby nie moja ciekawość byłoby ze mną kiepsko :)) Uczę się nie traktować życia zbyt poważnie, tylko oglądać je z boku i eksperymentować. Może to jest fajna droga by się nie zadręczyć? Zobaczę, cały czas się uczę :)
UsuńPolly, czy wózek, który "wybrałaś' nie ma elektrycznego napędu? Może warto trochę dłużej "zbierać" i kupić taki, który jeszcze bardziej ułatwi Ci funkcjonowanie?
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, ze jest mnóstwo ludzi, którzy nie robią problemów i chętnie służą pomocą. Trzeba ich tylko informować, że takiej potrzebujemy, bo nie zawsze każdy od razu zajarzy.
Poza tym trzeba pytać i konsultować się z innymi, którzy mają takie same problemy, co już świetnie robisz, bo zawsze w jakichś drobiazgach, niuansach pomogą.
Polly- nieustających uśmiechów Ci życzę:)
Elektryk jeszcze nie i mam nadzieję, że jeszcze długo nie. Aktywny zmusi mnie do tego, by moje mięśnie jeszcze pracowały, a eklektryk spowoduje, że usiądę i będę ruszać tylko paluszkiem. A wiesz, ja mam za dużo energii i muszę ją gdzieś spożytkować :)
UsuńBuziaki :***
A tak, tu masz rację. Hmmmmm..... niemniej, może te nadaktywność spożytkujesz na robienie zdjęć, pisanie, robienie frywolitek.
UsuńBo wiesz, tak sobie myślę... jak będziesz ciągle rękami pracować, to możesz je nadwyrężyć. "Popychanie" wózka wcale nie jest lekkie. No i jeszcze... teraz próbujesz, ćwiczysz na krótkich trasach, ale jak Ci przyjdzie codziennie pokonywać "rekami" dłuższe trasy i z musu, to już nie będzie to takie oczywiste.
Więc... może jednak ten elektryczny? W końcu chyba tam są jakieś przełączniki, że jak nie zechcesz na "elektrykę', to sobie rękami pomachasz?
Jednak tak... jednak będę Cię przekonywać do tego elektrycznego
A teraz doczytałam twoją odpowiedź Panterce- Polly, dzielność dzielnością, ale są lepsze, gorsze dni... po co sobie jeszcze dodawać frustracji, jeżeli możesz od razu usprawnić sobie życie.
No i jeszcze jedna myśl- będą chwile, że jadąc wózkiem, będziesz potrzebowała wolnych rąk- może się zdarzyć- jak masz elektryczny, to masz ręce wolne.
Polly, a jak zrobisz szybko zdjęcie zającowi czy sarnie, kiedy będziesz "kręciła' kółkami????
No dobra-spadam :):):):)
Nooooooooooo zającowi nie zrobię :)))) Elektryk niestety ma swoje wady. Po pierwsze jest baaardzo ciężki i nie można go podnieść, waży nawet 120 kg. A ja niestety mieszkam na piętrze i nie ma jak go ściągnąć po schodach, a aktywny waży tylko 10 kg. Zostanie zatem jako opcja przy mieszkaniu z podjazdem (mam nadzieję w niedalekiej przyszłości :D ).
UsuńOK, no to na razie ten aktywny:)
UsuńPolly, nawet nie wiesz jak jestem dumna, że znam tak dzielną osobę jak Ty.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeszcze niejednym siebie i nas zadziwisz :)
O rany :) I co ja mam teraz zrobić z takim oświadczeniem....chyba muszę zadziwić :)))
UsuńPolly, a czy za jakis czas nie bedziesz faktycznie potrzebowala takiego sterowanego elektrycznie, jak zauwazyla Jaskolka? Zajrzalam znow na ebay, uzywane kosztuja do 2500€, to jest 10000 zl, wiec niewiele wiecej od Twojego, a komfort uzywania nieporownywalny. Bo chyba dobrze zrozumialam, ze zamowiony masz taki "napedzany" sila wlasnych bicepsow. Czy Twoja choroba nie atakuje rak(ronk)? (psia kosc, nie mam tych ogonkow)
OdpowiedzUsuńZajrzyj:
http://www.ebay.de/bhp/elektrischer-rollstuhl
Buzinki :***
Albo takiego rodzaju:
Usuńhttps://www.google.de/webhp?tab=jw&ei=Dfd_VdfCJcfZtQWk9IKwDg&ved=0CAQQqS4oAQ#q=ebay+elektrischer+rollstuhl&tbm=shop
Atakuje i ręce i nogi. Na razie najbardziej dłonie, ale na szczęście będę mogła obsługiwać wózek nadgarstkami i jakoś chyba będzie jeździł :) O używanych też myślałam, tylko, że wózek musi być idealnie dopasowany pod wymiary użytkownika, tak jak garnitur. Wiesz, żeby nogi nie dyndały w powietrzu i ręce sięgały do ciągów. Przynajmniej tak jest z aktywnym. Z elektrykiem rozeznam sprawę i jak przyjdzie czas to popytam tych, co na takich jeżdżą. Mam nadzieję, że jeszcze długo będę mogła machać bicepsami :D
UsuńDziękuję za stronki, buzinki :***
Ja tez mam taka nadzieje, Polly... ♥
UsuńNie pozwolimy upaść.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim j to TY jesteś dzielna i niejednokrotnie nie wiesz nawet o tym ale nas zadziwiasz, inspirujesz.
Jestem pełna dobrych przeczuć, grosik do grosika i finał okaże się bliżej niż dalej :)
Tyle pięknych słów od Ciebie usłyszałam, że................chyba się rozpłynę :)
UsuńJa też wierzę, że się uda, już to widzę :D
Tyle wrazliwosci, madrosci i ciepla w Twoich slowach :)
OdpowiedzUsuńDziekuje, ze Jestes :***
To ja dziękuję za uznanie i, że mam szansę Cię poznawać :))) No tak, ale to zasługa Emki, ona kumuluje dobrą energię i fantastycznych ludzi wokół siebie :)
UsuńBuziaki :***
Polly, pochwalisz sie, gdzie bylas na niedzielnej wycieczce ? :)
UsuńJestem tak ciekawa, ze mowie Ci ;)
Pochwalę na pewno na drugim blogu (Dolny Śląsk bocznymi dróżkami), ale za jakiś czas, bo na razie szykuję zaległe wycieczki. Powiem tylko, że w Karpnikach, śliczne miejsce :)
Usuń:) Masz racje, sliczne miejsce :) I blisko mojego polskiego Orszulkowa :)
Usuńmożna śmiało powiedzieć, że "prawo jazdy" już masz, czekasz już tylko na pojazd ;))
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za szybką realizację :)
no tak tylko, że ja mam na zwykłe pojazdy, a co z wyścigówami?? :DDDDDDDDDDD
UsuńJa tez mysle ze pomysl z elektrycznym nie jest zly. Szczerze mowiac myslalam ze o takim wlasnie myslisz. Zawsze lepiej miec taka mozliwosc, dac odpoczac rekom. nie musisz z niej korzystac ale mozesz jak bedziesz miala gorszy dzien.... No ale wierze ze ty wiesz najlepiej co jest dla ciebie lepsze :) Jesli to natomiast kwestia pieniedzy, mysle ze warto poczekac bo jestem pewna ze uda ci sie zebrac wieksza ilosc dobrych ludzi :) xx
OdpowiedzUsuńElektyka zostawiam na czas, kiedy nie będę już mogła ruszać rękami. Na razie na szczęście na aktywny mam siłę. Zresztą jeżdżenie aktywnym to też forma rehabilitacji. Ja rzadko wybywam z domu więc mi nie grozi przemęczenie rąk, niestety ;) A na gorszy dzień zostawiam pole do popisu mężowi, niech trochę pcha, a co! :D Elektrykiem nie miałabym jak wyjechać z domu, bo mieszkam na piętrze, a aktywny można wziąć pod pachę i po prostu znieść.
UsuńJak obiecałam na blogu u Nemezis, tak dotrzymałam słowa i wsparłam tak szlachetny cel.
OdpowiedzUsuńŻyczę, abyś jak najszybciej osiągnęła cel i była szczęśliwa.
Pozdrawiam Cię, Polly anno, życzę miłego dnia :)
Bardzo, bardzo Ci dziękuję za to i za wszystko :)))
UsuńBuziaki :***
Wszyscy, absolutnie wszyscy nosimy w sobie jakieś bariery, które musimy przełamywać, pokonywać. Inaczej bylibyśmy cyborgami.
OdpowiedzUsuńTudzież innymi dziwadłami :)
UsuńW każdym razie ja trzymam kciuki, żeby Ci się powiodło! :)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki :))
UsuńJestem przyzwyczajona do człowieka na wózku lub o kulach. Moja Mama spędziła w ten sposób ostatnie lata życia. Gdyby nie wózek, nie mogłaby zobaczyć morza, nie była przecież w stanie dojść do plaży sama. Polly, masz dobre serducho, ślicznego pysia, marzenia i plany.Wózek pomoże Ci tylko je zrealizować. Trzymam kciuki, tylko tyle teraz mogę ;*
OdpowiedzUsuńOgromnie Ci dziękuję za wsparcie to dla mnie nie jest "tylko" tyle, ale "aż"
UsuńPozdrawiam :))
Cieszę się, że miałaś udaną wycieczkę ;)
OdpowiedzUsuńCały czas trzymam za Cię kciuki :*
Dziękuję Ci, każdy kciuk się przyda :)
Usuń