piątek, 7 listopada 2014

Jesienne witaminki.

Kilka dni temu dopadł mnie smutek. Przylazł nieproszony i natrętny, jak mucha, która budzi człowieka bladym świtem i nie daje się przegonić. Żadne metody na niego nie działały, dlatego dałam mu spokój, nie karmiłam zbędnymi myślami, tylko pozwoliłam  zdechnąć z głodu. Stwierdziłam bowiem, że przecież zawsze tak się czuję w te pierwsze listopadowe dni. Jestem chyba jak ten odbiornik, który kumuluje emocje wszystkich  ludzi. 

Jednak medyczne objawy nie dały mi spokoju. Posiedziałam zatem przed kompem, pogrzebałam i wyszło szydło z worka. A mianowicie, że jesienią nasilają się objawy przewlekłych chorób, że wzmaga się  nerwowość, zmęczenie, osłabienie i inne takie tam. Należy zatem zaaplikować sobie sporą porcję różnorakich witaminek. Wymyśliłam więc mój własny zestaw, który sprawdza się całkiem dobrze.

Zamiast popełnić morderstwo,
 
 
 



na które chwilami miałam ochotę, zaaplikowałam witaminkę B, jak......





 Buraczki.

 Lubię buraczki, bardziej jeść, niż obierać, ale czego się nie robi dla zdrowia. Taki buraczek potrafi być bardzo sprytny i broni się, jak może przed śmiercią w garnku. Wymyka się w swojej oślizgłości, rzuca po całej kuchni i plami co popadnie. Tym razem ucierpiały nie tyko blaty i podłoga, ale i moje nowiusieńkie skarpetki.


 
Tym razem też byłam sprytniejsza. Witaminka B została zaaplikowana na talerzu.
 
 
 
Bardzo dobrze działa również witamina K, jak....
 
 
 
 
Książka i mój ulubiony Kocyk w panterkę.
 
Wreszcie zapisałam się do biblioteki. Brakuje mi już kasy, a przede wszystkim miejsca na nowe książki. A biblioteka ma po prostu absolutnie wszystko, czego potrzeba takiemu maniakowi, jak ja. Kiedy przekroczyłam jej próg, pierwszy raz po długiej przerwie, owionął mnie cudowny zapach. Zapach, którego się nie zapomina i jest, jak narkotyk.
 
Czasami też stosuje witaminę P, jak....
 
 
 
Puzzle.
 
 Ogromnie lubię te skomplikowane. Świetnie uczą cierpliwości, której ciągle mi mało :)
 
 
Najbardziej jednak jest przeze mnie ceniona witamina G, jak....
 
 
Gimnastyka.
 
 Od niej zaczynam dzień. Jest nie tylko moim obowiązkiem, ale od kiedy zauważyłam, że mi bardzo pomaga utrzymać kondycje, stała się przyjemnością. Nowe, chociaż malutkie, sukcesy dają niesamowitego kopa. Ciężarek uniesiony 30 razy, a nie już tylko 10 to.....fanfary i fiesta!!! To oznacza bowiem, że jeszcze i .....zawsze można coś zrobić, poprawić albo chociaż utrzymać obecny stan. No, bo kto będzie za mnie chodził na przepiękne jesienne, i nie tylko, spacery? Ale o jesiennych spacerach, czyli witaminie S, będzie następnym razem.
 
Na koniec witamina P, jak....
 
 





Pelargonie i nie tylko.



Tak wygląda obecnie mój balkon. Pelargonie świetnie znoszą jesienną aurę. Wyjątkowo w tym roku zakwitła komarzyca i panoszy się na całego.



 
 
Lawenda też nie daje za wygraną.
 
 



 Mam nadzieję, że Wy też macie swoje sposoby na jesień. Bo przecież jesienią również można się cieszyć i zachwycać.
 

26 komentarzy:

  1. Mój sposób to nabycie wirusa na długi weekend i zamiast radości z pogody i spacerów starczenie w kuchni z pudłem antybiotyku w dłoni i zastanawianie się, czy już.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fuj i błe. A może lepiej szklaneczka czegoś mocniejszego? Wygonisz wirusa i głupawkę zaliczysz :))))))

      Usuń
    2. Jakby casu ni ma kruca bomba, bo to dzisiaj robota i jutro, i w poniedziałek... ;( No i już nie bardzo mogę, bo od tych wszystkich 'wspomagaczy', cała świecę ;)))

      Usuń
    3. I to chyba bardzo, bo jakoś u mnie nietypowo monitor pojaśniał :)

      Usuń
  2. Hmmm na pewno witamina W jak wyjazdy, Ł jak łasuchowanie, T jak taniec
    K jak kocyk też czasem pomaga
    ale najbardziej R jak rozmowa z kimś bliskim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ł muszę niestety odrzucić, bo walczę z każdym kilogramem, T mi się baaardzo podoba :) Może chociaż poudaję, że tańczę :) A R, jak najbardziej, chyba po prostu bezcenna :D

      Usuń
  3. Nie. Ja się po prostu poddaję melancholii i depresji. No i roztkliwianiu się nad sobą (właśnie dopadły mnie przeróżne dolegliwości i jak zawsze "kupą mości panowie" bo pojedynczo się nie opłaca). Tak czy owak lubię melancholizować, siedzieć w dołku i zakopywać się w siebie coraz bardziej. Po jakimś czasie małżonek wydłubuje mnie z tego stanu, odświeża i zapędza do życia. Ach, jak ono wtedy smakuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale takie melancholizowanie bywa bardzo owocne. Można odszukać w sobie zupełnie cos nowego i pięknego. W Twoim wypadku owocuje pięknymi wierszami :D
      Kiedyś też się tak zakopywałam i pisałam, pisałam, pisałam.....A od kiedy stoję na baczność, jakoś mi nie wychodzą z pod pióra urocze, pełne tęsknoty i uczuć słowa.

      Usuń
    2. Bo przeradzają się w czyny. To bardzo dobrze, trzyma Cię na powierzchni. Czasami tak jest lepiej...

      Usuń
  4. Piękny i inspirujacy zestaw witamin :)))
    Julia ma rację, wit. R koniecznie też :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja płaczę...teraz prawie codziennie :/ Dopadły mnie dwie okropne "zarazy"- listopad, którego nie cierpię (odkąd pamiętam) i....syndrom opuszczonego gniazda :/// I nic nie pomaga, żadne witaminy...no może oprócz jednej! - M jak mojito ale w wersji limitowanej, z wiadomych względów ;/

    Ps. pierwsze zdjęcie zabójcze ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pię-kny balkon, kwiaty cud miód :)

      Usuń
    2. Maminko, ja listopada też nie cierpię...no może nie cierpiałam. To najgorszy z miesięcy. Zaczyna się smutkiem i ciągnie niemiłosiernie. W listopadzie jest dla mnie najciemniej. Ale w tym roku zamykam na to wszystko oczy. Zachwycam się drzewami, balkonem i udaje, że lato ciągle trwa. Wolę, żeby grudzień mnie porwał jak najszybciej :)
      Może to tego mojito dorzuć jeszcze coś słodkiego i jakoś poleci. Poza tym spójrz, że połowa listopada już za nami ;DDDDD (no prawie połowa ;D)

      Usuń
  6. Sporo tych witamin, ale wszystkie zdrowe. Niektóre nieświadomie stosuję codziennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nieświadomie Ci pomagają, a na listopad machasz ręką :)

      Usuń
  7. Dobra, mam te podłe nastroje i stosuję witaminę P. P, jak praca na okrągło. I druga S, jak sport- właśnie kupiliśmy "wioślarza" i będziemy brzuszyska zrzucać, wiosłując sobie na sucho.

    Polly, poprzedni post - super:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dzięki, dzięki :) To tak na przekór temu listopadowi. Nie mam zamiaru przeżywać go tak, jak rok temu czyli błeeee.
      Wioślarz, super sprawa! Ja jeżdżę na rowerku i gapiąc się prze okno udaje, że przemierzam dłuuugie trasy. Przy okazji też zrzucam brzuszysko, bo zwyczajnie szykuję formę na świąteczne łakomstwo ;DDDD

      Usuń
  8. piękny zestaw witamin!
    i jeszcze dodaj R jak ratunek dla upadłych przez R jak rozmowa ;)))
    jesteś niesamowita ale to przecież już wiesz... :)
    Całuję :*****

    OdpowiedzUsuń
  9. Hihi, świetne te Twoje witaminki ;) Chociaż ja przy witaminie P postawiłabym na Piękno ;) Po prostu ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie sobie radzisz, jak zobaczyłam Twoją pokrwawioną rękę w miniatruce, pomyślalam, że coś rozdrarłaś do skóry, a tu proszę, jesień...

    dzielna jesteś :)

    OdpowiedzUsuń