Większość z ludzi hołduje zasadzie, że jak coś jest wspólne, to raczej niczyje. Można przejść obok tego obojętnie i nie zaszczycić nawet swoim spojrzeniem. Moje mieszkanie, moja twierdza, a poza nim niech się dzieje co chce. A przecież, kiedy jest się właścicielem mieszkania, to i części wspólnych. Dachu, piwnicy, klatki schodowej itd. Kiedyś, kiedy spaliła się żarówka na klatce schodowej jeden patrzył na drugiego i czekał, aż ktoś ją wymieni. Teraz wystarczy zadzwonić do zarządcy i zgłosić wymianę, ale okazuje się, że wykonanie jednego telefonu graniczy z cudem.
Przez kilka dni bawiliśmy się z naszym sąsiadem w "jasno, ciemno". Po to ktoś sprytnie wymyślił "zmierzchówki", żeby wieczorową porą, łatwo było trafić do drzwi. Kiedy przestała działać, zgłosiliśmy problem do administracji. Na drugi dzień znowu świeciła, na trzeci znowu nie. Kolejne zgłoszenie i znowu świeci, na trzeci dzień nie. Myśleliśmy, że to jakieś zwarcie w instalacji pali żarówki. Wreszcie zdesperowana administratorka przeprowadziła małe dochodzenie. Okazało się, że jeden z sąsiadów w ramach oszczędności wykręcał żarówkę, bo twierdził, że "zmierzchówka" jest źle ustawiona i świeci też w ciągu dnia. Szkoda, że nie przyszło mu do głowy zgłosić awarię. Więcej energii zużył na wykręcanie żarówek, niż na jeden telefon.
W ramach podobnych oszczędności zrezygnowaliśmy ze sprzątaczki. Większość chciała zobaczyć, czy to zadziała i zadeklarowała się do dbania o porządek. Wiedziałam, że to nie wypali, bo najwięksi orędownicy tej metody sprzątają, owszem, ale tyko przy swoich drzwiach. Pozostałym to dynda i powiewa. Najbardziej niestety tym, co robią niekończące się remonty. Najgorzej, że te ich remonty wychodzą swobodnie na klatkę schodową w postaci gruzu, pudełek po płytkach, wiaderek po farbie i wszelkich innych rupieci. Mogę zrozumieć fakt, że nie chce im się w danym momencie iść na śmietnik, ale jeżeli proceder trwa całymi dniami, a nawet tygodniami, to już przesada.
Mamy w tej chwili dwóch takich gagatków i jeden na drugiego zwala winę, za śmietnisko remontowe na klatce.
Nie chcę, żeby mówiono, że Polly to zołza, ale co mam zrobić, kiedy kilkukrotne prośby o posprzątanie nie działają? Dlaczego mam się potykać o sterty śmieci i wiecznie wnosić gruz na butach do domu? Nie mogę się doczekać kolejnego zebrania wspólnoty. Chyba zażądam sprzątania całego budynku na koszt gagatków.
Ja na szczęście nie mam takich sąsiadów i klatka jest czysta, ale sprząta dozorczyni i niech tak zostanie. Jeszcze chyba sporo czasu upłynie, zanim ludzie zaczną dbać o dobro wspólne :(
OdpowiedzUsuńNiestety i to bardzo dużo czasu.
UsuńBez sprzątaczki się nie obejdzie. Taka ziemia niczyja zarośnie prędzej czy później brudem.
OdpowiedzUsuńMasz rację walcz!!
:*
Chyba muszę walczyć, nawet kosztem krzywych spojrzeń sąsiadów. Wkurza mnie to, że sa tak bezmyślni. Przez ich działalność, klatka, która niedawno była remontowana, zaczyna niszczeć. A przecież to wszystko idzie z naszych wspólnych pieniędzy.
UsuńMoi Rodzice mieszkają od 40 lat w bloku spółdzielnianym. Sprzątaczek w takich blokach się nie uraczy. Sprzątanie klatki leży w gestii mieszkańców. Podział jest prosty: dwa mieszkania na piętrze - jeden sąsiad od 1. do 15., drugi od 16. do końca miesiąca ma dyżur. I ma zadbać o 'rewir', za który odpowiada (czyli za jedno piętro). I wiecie, to się sprawdza. Ci nowi, którzy się sprowadzają, przyjmują to 'z automatu', nikt się nie burzy. Nie ma wydziwiania czy spychania na drugiego czy trzeciego.
UsuńŻarówkę spaloną wymienia ten, na którego jest piętrze (bądź półpiętrze). Nikt nie wykręca, bo niby czemu miałoby to służyć?
Wszystko funkcjonuje jeszcze lepiej od momentu, gdy zainstalowano domofony.
eNNka, w moim bloku, w którym mieszkałam było podobnie jak opisałaś...
UsuńPolly, współczuję.
U nas jest podobnie. W sumie sprząta się jak trzeba i jest ok. Ale u moich rodziców zawsze była sprzątaczka... a moja Mama i tak po niej poprawiała :P
UsuńŻarówki wkręcają lokatorzy albo dozorczyni. Jest czysto, to najważniejsze. Raz tylko pogoniłam studentów, którzy napaskudzili... sprzątali jak złoto. ;) (może ja też jestem zołza?)
kiedy budynkiem zarządzał ZGM, czyli państwo, też były dyżury odnośnie sprzątania, a wymiana żarówki leżała w gestii lokatorów. niestety wszystko zależało od ludzi. jedni potrafili się dogadać, inni nie i oglądali się jeden na drugiego. kiedy wielu lokatorów powykupywało mieszkania i zawiązały się wspólnoty, wszystko się zmieniło. spychologia jednak trwa dalej. w pewnym sensie jestem za tym, żeby lokatorzy nie musieli sami sprzątać. od tego są firmy. wiadomo, że robią to z różnym skutkiem, jak mówi Agaja, ale nikt na nikogo nie zwala odpowiedzialności. poza tym tam, gdzie mieszkają ludzie starsi albo chorzy, to na pewno nie będą sprzątać klatki.
UsuńAgaja, to my dwie zołzy som i już :))
Słuchaliśmy niedawno pięknej historii jak to jeden pan poznał jedną panią (młodzi byli ;) ) dzieki temu, że będąc studentem sprzątał klatki schodowe za panie, które nie dawały rady (nie za pieniądze tylko z dobrego serca, wyręczając pana, u któego wynajmował pokój)...
Usuńjaki wniosek? sprzątanie się bardzo opłaca :)))
Usuń:) piękne
UsuńWalcz Polly, walcz, nie ma to jak pokrzepiająca rundka :D
OdpowiedzUsuńZ żarówką myślałam, że sąsiad wykręca i wymienia na spaloną, poznałam już taki przypadek, ale dopiero jak tak z dziesięć wymienił i we własnej chałupie wszystkie powymieniał.
Właśnie się zastanawiałam, gdzie się podziały te żarówki z korytarza. Bo skoro gość tak dba o koszty, to powinien je uczciwie do zarządcy oddać :)))
UsuńTaaaaa, każdy by chciał porządek wokół siebie tylko nie ma komu doopy ruszyć, co by cokolwiek zrobić:)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Rozumiem, że nie chce im się robić za sprzątaczkę, ale paskudzić do nieprzytomności tez nie powinni. Poza tym to nie "Alternatywy 4", żeby lokatorzy musieli po pracy ze szmatą latać :)))
Usuńja mieszkam w bloku spółdzielnianym i u nas jest sprzątaczka, ale takich rzeczy nie sprząta... każdy sam sprząta po remontach, wynosi gruz i inne resztki, ona tylko schody potem myje ...
OdpowiedzUsuńi masz rację, jeśli się to za długo ciągnie, to trzeba takim dać nauczkę ... a finansowa najbardziej boli :)
oni się przyzwyczaili, że jest brudno i im to lata. ciekawe, czy w domu tez tak mają. eeeech faceci :))
UsuńW Polsce pojęcie wspólnego dobra jest mocno zdegradowane. Za długo było to chyba dobro socjalistyczne i ludziska się przyzwyczaiły nie szanować, bo niczyje.
OdpowiedzUsuńA tacy i dzieci nie nauczą, że to, na co się patrzy i z czego korzysta na co dzień, też do nas po części należy i że trzeba o to dbać.
Masz rację, że to socjalistyczne myślenie. Powoli się ono zmienia, ale bardzo powoli. Poza tym obawiam się, że to się raczej nie zmieni, bo współczesne pokolenie jest z kolei za bardzo wygodnickie, żeby dbać o coś więcej, niż koniec własnego nosa.
Usuńnie wiem czy to reguła... mieszkam na takim emeryckim osiedlu gdzie wiekszość pamięta socjalistyczne czasy i problemu z bałaganem nie ma żadnego. Natomiast w nowyh blokach gdzie mieszkają młodzi ludzie, ten problem jest często... w domu nie nauczyli?
Usuńmłodzi bardziej olewają, bo mają poczucie, że ktoś zrobi za nich, tak jak ze wszystkim. wygodnictwo dzisiejszych czasów.
UsuńMam wrażenie, że z tym dbaniem o wspólne to różńie jest w różnych częściach Polski. Podobnie jak z pracą np. dozorców.
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą - to naprawdę nie dzierżymy pierwszeństwa w bałaganiarstwie itp. Już tak na Polaków nie narzekajmy :)
UsuńTo bardzo słuszna uwaga. Nie wiem jak jest w innych miejscach, ale zdarzyło mi się widzieć 'porządek' na Ukrainie....
UsuńOwszem nie jesteśmy największymi bałaganiarzami, sa lepsi i to w krajach nie tylko postkomunistycznych, ale i tych kapitalistycznych. Tam chyba tych śmieci jest więcej. Myślę, że to po prostu kwestia odpowiedzialności.
UsuńTo działa jako tako przy małej ilości lokatorów na klatce. Gdy tak, jak u mnie, mieszkań jest czterdzieści kilka, zwariować by przyszło. Ach, te remonty: właściwie nie ma tygodnia, by ktoś akurat czegoś nie "modernizował". Lepiej byłoby od nowa budynek postawić...:-))
OdpowiedzUsuńU mnie remonty też trwają wiecznie. Cały czas słychać jak ktoś wierci albo cos ryje w ścianach, a że to płyta, to hałas się niesie przez wszystkie klatki i nie wiadomo kogo się czepić, kiedy remontuje do późnych godzin.
UsuńZrób gagatkom zdjęcie! :)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od ludzi. Taka prawda. A ludki tak różne jak różne tylko mogą być.
Czasem to ręce szyszki jak słucham, a ja słowa powiedzieć nie mogę, bo jest u mnie spox.
Zrobię fotki i wywieszę na tablicy ogłoszeń :)))
UsuńNo właśnie, wszystko zależy od ludzi i ich podejścia.
Różni są ludzie. Niektórzy ograniczają porządek tylko do swojego M - niestety. Jestem za tym, że należy dbać nie tylko o własny dom, ogródek, klatkę, ale i o całą resztę. Ściska mnie w żołądku jak idę ulicą i ktoś: tu wyrzuci papier, tam niedopałek, itp. O wiele przyjemniej żyłoby się, gdyby każdy dbał o Ziemię, na której żyje. Tu chodzi o zwyczajny szacunek - ot, po prostu.
OdpowiedzUsuńU mnie na szczęście wszyscy dbają o porządek i Pani sprzątaczka też miła osóbka :)
Uściski
Muszę postawić na swoim i znowu przywrócić sprzątaczkę, bo to jak widać żadna oszczędność, a może jej wizyty też by zmobilizowały "remontujących" do szybszego sprzątania po sobie, bo teraz jak jest brud to im nie zależy i chyba nie widza różnicy.
UsuńNiedawno widziałam starszą panią, która wytarła wnuczkowi rączki mokrą chusteczką, potem tą samą szyby w samochodzie (w ramach racjonalnego wykorzystania materiału), po czym rzuciła ją pod samochód. ciekawe czy pomyślała, jaki przykład dała wnuczkowi.
A w moim domu to żarówki wykręcam i wkręcam sam. Dziękuję losowi, że nie muszę mieszkać w żadnej wspólnocie, ale wiem, że nie zawsze tak można. Forma kibuców, jakim są blokowiska ma swoje wady i zalety, choć czasami - jak w opisanym wyżej przypadku - zady i walety:-)
OdpowiedzUsuńtak jak mówisz więcej w tym zadów niż waletów, bo większość się zadem wypina na ogólny porządek :))
Usuńu mnie problem jest to zupełnie nieznany. Czytałam juz kiedys o tym na blogach. Podziałało na bałaganiarza gdy pozostali mieszkańcy dorzucili pod jego drzwi swoje śmieci.
OdpowiedzUsuńpodsunęłaś mi świetny pomysł :)) w ostateczności chyba też tak zrobię :))
Usuńgenialne!
UsuńOooj, współczuję. Ja mieszkam na stancji, ale w domu, więc i mnie nie ma takiego problemu. Ale walcz, walcz dzielnie, ja będę trzymała kciuki:) :*
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńpozdrawiam :)
Polacy mają mentalność jeszcze z czasów komuny, kiedy wszystko co państwowe, było traktowane jak niczyje. Kradzież, niszczenie, wynoszenie różnych rzeczy z zakładów pracy... Łatwo było do tego procederu dorobić ideologię, zawsze można to było usprawiedliwić działaniem antytotalitarnym.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że takie fałszywe rozumowanie przetrwało do dziś.
I takie przekonanie jeszcze długo będzie pokutować w naszym społeczeństwie. Ludzie, którzy raptem stali się właścicielami mieszkań, których kiedyś byli tylko najemcami, nie do końca rozumieją na czym to wszystko polega. Nie rozumieją, że teraz są również odpowiedzialni za cały budynek.
UsuńPolly, ja mieszkam na ostatnim, czwartym piętrze i zawsze mam czysto na klatce. Był nawet czas, że byliśmy na piętrze sami, dlatego wyłącznie ja dbałam o porządek. Owszem, na ostatnim piętrze brudzi się najmniej, niemniej jednak się brudzi. Piętro niżej, gdzie mieszkają w sumie jeszcze młode kobiety (po 40stce), zawsze brud, że aż piach trzeszczy pod nogami. Sprzątają chyba tylko jak ksiądz chodzi po kolędzie!!
OdpowiedzUsuńMyślę, że teraz są takie czasy, że można we wspólnotach załatwić sprzątanie przez odpowiednią firmę i problem z głowy. Najlepsze rozwiązanie dla leniwych :)
UsuńMnie najbardziej razi to, że ludzie nie potrafią posprzątać tego, co sami nabrudzili. A niech się rozniesie na nogach, może samo zniknie :)
Polly z ludźmi jest bardzo różnie, u nas im bardziej ludzie się angażowali, to wykorzystywała to dozorczyni, która przestała wypełniać własne obowiązki. Z drugiej strony ludzie przy wspólnym dziele poznają się i czasami trzeba czasu, aby zdali sobie sprawę, że to dla ich wspólnego dobra.. Trzymaj się i walcz :)
OdpowiedzUsuńhttp://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby każdy potrafił posprzątać swój bałagan, więcej nie wymagam. Resztą niech się zajmie sprzątaczka, która jest od zamiatania i mycia, a nie wynoszenia obcych resztek po remoncie.
UsuńPozdrawiam :)
Ja się nie dziwię Twej irytacji. To wkurza, kiedy jedni sprzątają, inni mają to w ....głębokim poważaniu ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj odniosłam wreszcie sukces. Resztki remontowe zniknęły, chociaż gruz pod nogami dalej chrzęści :) Dobre i to :)
UsuńNic nie pomoże- nawet dobry Boże. Trzeba wrócić do poprzedniej formy i tyle. Czyli sprzątaczka jest jedynym wyjściem.
OdpowiedzUsuńCiekawe te nowoczesne rozwiązania blokowe...rezygnacja to w ramach oszczędności ?
Tak w ramach tzw. oszczędności :) Jak widać słabo się to opłaca, może kasa nie wydana, ale brud aż przeraża. Na szczęście rok pokazał, że to nie było dobre rozwiązanie. Czas na zmiany :)
UsuńU mnie jest sprzątaczka. Nawet wywiesiła ile razy w tygodniu, miesiącu, kwartale sprząta określone partie korytarza
OdpowiedzUsuńU mnie kiedyś też tak było, ale się zmyło :) Jak widać, życie samo pokazało, że oszczędności sobie, a brud sobie :)
UsuńZebrać śmieci i wrzucić im na wycieraczki. Może zadziała.
OdpowiedzUsuń