Właśnie tak, nie inaczej. Mogę chyba ogłosić, że zostałam Mistrzynią Padu. No, bo upadać też trzeba potrafić. Z gracją, wdziękiem i z jak najmniejszą liczbą obrażeń. Tym razem pad nie był klasyczny, na plecki, ale na twarz. Dosłownie. Momentu, kiedy nogi straciły czucie nigdy nie pamiętam, to tak, jakby nagle ktoś odłączył mi prąd i wszystkie nerwowe kabelki przestały działać. Pozbawiona zatem czucia poleciaaaałam. Resztkami przytomności umysłu chroniłam ręce, żeby sprawnie wydobyć je z kul i nie połamać. Ocaliłam również nos przed złamaniem, bo w ostatniej chwili przekręciłam twarz nadstawiając policzek. Dobrze, że byłam w domu sama, nie miałam się przed kim użalać i ryczeć. Pojęczałam zatem chwilę, pozbierałam członki i skończyłam sprzątanie. Obiad gotowałam już siedząc grzeczniutko na wózeczku i do końca dnia zapomniałam o spacerkach. Nogi były tak wystraszone, że nie nadawały się do niczego. Bilans mojego wczorajszego szarżowania po mieszkaniu to: spuchnięte kolano i policzek, przetarcie od wykładziny na brodzie, wykrzywione okulary, które musiałam ogrzewać suszarką i prostować. O urażonej dumie nie wspomnę. Załamania na szczęście brak. W końcu to nie pierwszy raz i nie ostatni, nawet gdybym musiała uważać jakniewiemco. No chyba, że tylko leżeć plackiem w łóżku, ale na to mam jeszcze czas. Może przeholowałam z ćwiczeniami, bo mi tak spieszno na te wiosenne spacery i muszę szlifować formę. Czekam na właściwą pogodę do spacerku, bo ostatni przy, zaledwie -1 zakończył się przemarznięciem do szpiku kości. W rękach straciłam czucie na kilka godzin, aż się wystraszyłam, że nic nimi nie mogę zrobić. Nie mieć dłoni, to okropna sprawa! Dzisiaj jest już +10, ale wieje taki wiatr, że gdybym przyczepiła do wózka prześcieradło, mogłabym śmiało występować w zawodach paralotniarzy.
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i słowa wsparcia. Nie mogę na nie odpowiadać, bo blogger mi się zbuntował i zablokował mi tę możliwość. Przekopałam całe ustawienia, ale nic nie zdziałałam. Może odblokuje się samo.
Polly Dzielna Dziewczyno :)Upadki zawsze wytrącają nas z równowagi (psychicznej), bo że z fizycznej to nie dziwota. Z powodu choroby pewnie bardziej czujemy się obezwładnieni. Ja przewracam się z powodu chorych stawów i też próbuję szukać w nich ( w upadkach) dobrych stron. Dla mnie, kiedy lecę na pysk, najważniejsze, że zęby całe :)))
OdpowiedzUsuńUścisków MOC wysyłam i kwakanie wiosenne;
BB
Bożenko, jestem pełna podziwu dla Ciebie. Masz silną wolę i cenię takich ludzi. Znam mnóstwo zdrowych, którzy wiecznie jęczą i narzekają i są wiecznie nieszczęśliwi.Przykro mi, że doznałaś upadku, ale to się zdarza, ja tej zimy zaliczyłam asfalt z cieniutką warstewką lodu.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie, wiosną świat będzie bardziej przyjazny, a może i włókienka nerwowe się wzmocnią.
U mnie też okropnie wieje. A wiesz, że na sztukach walki uczą odpowiednio upadać? Kiedyś ćwiczyłem Aikido i na pierwszy pas trzeba było zdawać egzamin z padów :)
OdpowiedzUsuńPomyśl, że taki pad, to jakby ktoś groził Ci paluszkiem, zwolnij, nie szarżuj, dbaj o siebie, a poza tym to Cię przytulam i napisz do bloggera z prośbą o pomoc, może ktoś Ci zamiesza w ustawieniach, bo to pewnie pierdoła, ale sama tego nie dostrzegasz.
OdpowiedzUsuńLatwo moge sobie wyobrazic, przez co przechodzisz upadajac. Mialam etap ciaglego mdlenia w zyciu, wiec niejednokrotnie upadalam. Ostatni raz tak niefortunnie na twarz, ze zebami przecielam dziasla, dobrze ze nie na wylot. Pozniej chodzilam ze spuchnietymi warami jak murzynka. Straszne uczucie, kiedy nie mozna zapanowac nad cialem.
OdpowiedzUsuńNa szczescie mi przeszlo i od lat nie mialam epizodow z utrata przytomnosci.
Trzymaj sie, Polly! :*
ojej. az sie pcha pod palce bądź ostrozna
OdpowiedzUsuńDobrze, ze sie tylko tak skonczylo i nic nie zlamalas. I przyznaje Ci absolutnie racje, jak czlowiek czesto upada to ma to opracowane do perfekcji:)) Ja mialam taki okres w zyciu, ze mdlalam i padalam jak przyslowiowa kawka, do dzis potrafie upadac, a w zasadzie unikac upadkow:) No ale miedzy mna a Toba to jednak troche roznica.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że chodzi o rzekę Pad :)
OdpowiedzUsuńCo Ty tak szalejesz i padasz na twarz :) Może jednak nie wysilaj się zbyt mocno?! Ma Cię jakiś fizjoterapetua na oku?
OdpowiedzUsuńWydawało mi się, że zostawiłam komentarz, ale może się nie zapisał, nie wiem, tak czy inaczej, przytulam Twój policzek buziaku.
OdpowiedzUsuńZrób sobie pauzę z tymi ćwiczeniami Polly. Dobrze, że wszystko szczęśliwie się skończyło. Do wiosny zdążysz nabrać sił. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzolza73.blogspot.com
goodmorning73.blogspot.com
Dobrze, że skończyło się tylko na lekkim poobijaniu.
OdpowiedzUsuńOj uważaj na siebie, uważaj....