Oczywiście nie mogę się doczekać, kiedy przyjdzie czas na obsadzanie balkonu. Na razie muszę się zadowolić narcyzami.
Coraz częściej eksperymentuję kulinarnie. Staram się zmienić dietę na jak najbardziej zdrową i nieprzetworzoną z dużą ilością warzyw i zup. Na pierwszy ogień poszła cebulowa, ale już wiem, że nie jestem jej fanką. Jakoś nie przypadła mi do gustu majtająca się cebula i zbyt duża różnorodność smaków i aromatów. Zresztą, jak dla mnie zbyt słodka.
Natomiast czosnkowa to prawdziwy rarytas. Mąż sobie ją wymarzył, kiedy go łapało przeziębienie. Zrobiłam, a i owszem, ale wcale nie jako lekarstwo. Niestety w ugotowanym czosnku niewiele jest witamin, minerałów, a flawonoidów zero. Najważniejsze jednak, że była smaczna, jak na zupę krem, bo my jednak wolimy, kiedy w zupie "coś" pływa :)
Nawet wbrew pozorom Walentynki były prawie fit. Bardzo nas to zaskoczyło, szczególnie męża, który lubi czasami połasuchować. Jego deser zawierał górę niesłodkiej bitej śmietany, ale za to polewa i kawowe lody zrekompensowały mu brak cukru :) Ja natomiast skromniej. Panna cotta z musem z mango, gdzie nawet mango nie było słodkie.
Zresztą wystarczyło mi główne danie, a mianowicie kaczka po wietnamsku w sosie słodko-kwaśnym, gdzie w całym daniu czułam jedynie cukier. Może jestem już przewrażliwiona? Ale to dobrze, przynajmniej nie ciągnie mnie do słodyczy. Rozmiarze 36 uważaj, nadciągam!!! :DDDDD
Największe przesilenie i to nie wiosenne przeżywa moja poduszka przeciwodleżynowa do wózka. Niestety czas zrobił swoje i zaczęła pękać. Klejenie na niewiele się zda, bo łatki to chwilowe rozwiązanie. Dlatego znowu czeka mnie odrobina załatwiania i niemały wydatek. Dlatego coraz intensywniej znowu myślę o tym, żeby nie musieć jeździć na wózku. Myślę i myślę i myślę, ale nie tylko. Robię też inne rzeczy w tym kierunku, ale o tym następnym razem.
Post sloneczny, pelen optymizmu. Ciesze sie, ze Twoje samopoczucie tak wyraznie sie poprawilo, a i pogoda zdaje sie sprzyjac. Aby do wiosny!
OdpowiedzUsuńJa też się ciesze, bo już mam dosyć siedzenia w dołku :) Wiosna, która tupta powoli, ale nieubłaganie daje niesamowitego powera. Pozdrawiam :)
UsuńU Ciebie narcyzy, u mnie (kolejny) hiacynt. Zrobił mi niespodziankę i wypuścił drugi kwiat z cebulki :)
OdpowiedzUsuńHiacynta też mam, ale na razie skromnie, tylko jednego, bo piękny to on jest, ale zapach ma.....mega powalający :D
UsuńA u mnie azalia szaleje!
OdpowiedzUsuńSuper, super! Moje azalie niestety tym razem wypuściły tylko liście. Muszę je znowu uśpić i obudzić na jesieni.
UsuńWspaniale, że nie będziesz przeżywała przesilenia wiosennego i optymistycznie patrzysz na spacerze, na to, co wokół Ciebie. W domu wiosnę mi przypominają bazie w wazonie, hiacynty oraz pierwiosnek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrzeba przywoływać wiosnę i ją trochę poganiać. Mam nadzieję, że wracająca zima potrwa króciutko. Giga, po wiośnie wspaniałe lato przed nami. Mam nadzieję, że odnajdziesz w nim radość. Całuję mocno :)
UsuńJa też w tym roku nie czuję przesilenia wiosennego. Chociaż u mnie może to być związane z podróżą do Panamy. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że Ty już żyjesz latem :))) Cudownie, pozdrawiam serdecznie :)
UsuńMiło czytać że u Ciebie tyle energii:)))masz rację wiosna coraz bardziej się zbliża:))u mnie na oknie w kwiatach się pokazała:)))Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego co dobre życzę:))))))
OdpowiedzUsuńNo to prawda, energii mam coraz więcej, a wiosna i...nie tylko ona nakręca mnie coraz bardziej :) Pozdrawiam Reniu słonecznie :)
UsuńI takiego tekstu mi było trzeba! Dziękuję.
OdpowiedzUsuńhttp://furtka11.blogspot.com/
Cieszę się i postaram się, żeby było ich więcej :) Pozdrawiam :)
Usuńa pokrzywową robiłaś? :D :D :D
OdpowiedzUsuńwitam prawie wiosennie
hahaha, sprowokowałaś mnie i na pewno zrobię :) pozdrawiam wiosennie :)
UsuńAby wiosna została w naszych duszach i sercach na zawsze:):):
OdpowiedzUsuńI tego sobie życzymy z całego serca :D
UsuńTak Bożenko, tak...Powodzenia i wytrwałości w poszukiwaniu metod ku zdrowiu:)
UsuńStyczeń w tym roju jest wyjątkowo dziwny. Wyczuwa się przedwiośnie i mówią że nawet grzyby rosną w małopolskich lasach. W styczniu? No naprawdę natura oszalała. Teraz trochę mroziku jest, wczoraj nam posypało w Krakowie, a dziś śladu nie ma.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Bożenko