To, co teraz dzieje się w moim życiu uczy mnie stale wychodzić ze swojej strefy komfortu i pokonywać lęk przed nowym. Kiedy usiadłam na wózku, musiałam schować dumę do kieszeni, a wcale nie było to łatwe. Jeszcze trudniejsze jest oswajanie rzeczywistości z perspektywy czterech kółek. Oczywiście, kiedy poruszam się po wytartych szlakach czuję się w miarę bezpiecznie, ale każda wyprawa w nieznane to same znaki zapytania. Czy będą schody bez windy, krawężniki nie do pokonania, toaleta na tyle duża żebym mogła się w niej zmieścić z całym sprzętem itd. itp. Na szczęście uczę się mówić o swoich potrzebach osobom z otoczenia i dzięki temu sami robią rozpoznanie terenu pod moim kątem. Zaczynam się czuć coraz bezpieczniej na zewnątrz. Częściej również uruchamia się moja uparta i ciekawska natura, dlatego chętniej sama wyruszam na spacer albo robię zakupy. I nagle okazuje się, że większość moich lęków siedziała tylko w głowie i, że ludzie wcale nie patrzą na mnie "dziwnie", bo ja jestem "dziwna". Sami niekiedy czują się zagubieni w mojej obecności, bo nie wiedzą czy mam problem tylko z chodzeniem, czy też każde spojrzenie z typowo ludzkiej ciekawości, wywoła u mnie niekontrolowany wybuch histerii. Otóż nie, nie wywoła. Oczywiście nie lubię, kiedy ktoś się na mnie "gapi" bez opamiętania, bo mnie to krępuje. Staram się wtedy posłać temu komuś rozbrajający uśmiech i delikwent odpływa. Zresztą ja też przyglądam się osobom niepełnosprawnym, a to dlatego, że jestem ciekawa, jak sobie radzą z rzeczywistością. Natomiast wózkowicz jest poddawany szczegółowym, ale i dyskretnym oględzinom, a raczej jego wózek. Myślę, że każdy fan motoryzacji zrozumie moje zainteresowanie czterema kółkami :D
Obserwuję samą siebie i zmiany, jakie we mnie zachodzą i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej i, że świat zewnętrzny przestanie mnie przerażać i nauczę się przyjmować pomoc innych ludzi bez skrępowania. To kolejny krok wychodzenia ze strefy komfortu, jaką sobie stworzyłam kilka lat temu. To moje nowe zajęcie i ludzie, jakich poznałam dzięki Flavonowi motywuje mnie do działania i do tego, by odszukać dawną siebie. Nie tą siedząca na kanapie i dumającą nad swoim losem. Tylko taką jak dawniej, kiedy nie bałam się żadnego wyzwania i kochałam nowości i zmiany. Dlaczego zatem nie podjąć teraz takiego trudu, tylko w nieco innych warunkach fizycznych?
Ostatnio zrobiłam kilka nowych, fantastycznych rzeczy. Nowe ciasta, których kiedyś się obawiałam, nowe wycieczki, bez kwękania i strachu, super urodziny, których nigdy nie zapomnę, a to dzięki ludziom z Saszetki Mocy i całkiem nowe szkolenia, które budują pewność siebie i wewnętrzną siłę. A, i nie wolno oczywiście zapominać o całkiem nowych osiągnięciach w mojej gimnastyce. Znowu zaczęłam ćwiczyć z obciążeniem, a to jest po prostu MEGA sukces. Kiedyś bym nie miała siły na to wszystko, co robię w ciągu jednego dnia. Zawsze musiałam wybierać między ćwiczeniami, wyjściem na zakupy, czy sprzątaniem. Jeden dzień, jedna czynność. Najgorzej było na wiosnę i właśnie jesienią, ponieważ w tym czasie musiałam przyjmować tabletki lub zastrzyki na wzmocnienie mięśni i systemu nerwowego. O skutkach ubocznych szkoda mówić. Po super zastrzykach, drogich jak nie wiem co, miałam zawrotu głowy i zamiast fikać koziołki, leżałam, jak naleśnik, a po super tabletkach siadała mi wątroba. Pewnie dlatego ciągle szukałam i szukałam czegoś naprawdę dla mnie. Flavonki w sumie znalazły mnie samą i wiem, że wreszcie to jest to.
Ostatnio najlepiej na mnie działa Peak Veggie. Milion witamin, polifenoli, flawonidów, a przede wszystkim bardzo ważne dla układu nerwowego oleje bogate w kwasy Omega. Im więcej czytam o znaczeniu składników owoców i warzyw, tym bardziej się przekonuję, że słusznie zawsze stawiałam na naturę. Wolałam pic zioła, niż łykać tabletki. A teraz uwielbiam moje "dżemiki", bo dzięki nim biegam, jak ten króliczek Duracell :D Dzisiaj zrobiłam już milion rzeczy i zaraz opuszczam moją strefę komfortu i lecę na kolejne szkolenie. Niedługo pokażę mojego pierwszego własnoręcznie stworzonego torta. Będą też relacje z kolejnych wypraw i wiele ciekawych informacji na temat zdrowia ciała i ducha :D
Cieszę sie,ze jesteś w dobrej formie. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJa też i mam nadzieję, że uda mi się ją utrzymać jak najdłużej :) Pozdrawiam :)
UsuńMiło, ze tak fajnie sobie poradziłaś, niech tak zostanie...
OdpowiedzUsuńNiech zostanie i niech się rozrasta :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńCieszę się z Twojej dobrej formy przede wszystkim psychicznej. Tą radością życia mogłabyś obdzielić mnóstwo ludzi, którzy mają zdrowe nogi i narzekają, kwękają, mają czarne myśli.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Ja też kwękam, ale ponieważ nie leży to w mojej naturze, denerwuję się swoim kwękaniem i wiecznie szukam sposobu na nie. Pozdrawiam :)
UsuńBozenka, budzisz moj podziw, jestes waleczna, poszukujesz stale nowych, optymalnych dla Ciebie sposobow na zycie. Nie poddajesz sie, to fantastyczne! Gdyby jeszcze panstwo zechcialo wiecej Wam ulatwiac, zebys nie musiala sie obawiac wyjscia z domu w nieznane, zeby rehabilitacja byla codziennoscia, a nie luksusem, a srodki pomocnicze byly zawsze refundowane. Marzenie! Dopoki panstwo nie przestanie placic haraczu kosciolowi z pieniedzy, ktore powinny byc przeznaczone dla rzeczywiscie potrzebujacych, to nie zmieni sie nic.
OdpowiedzUsuńCiągle mam nadzieję, że to marzenie się spełni i ja tego doczekam. I nie będę musiała wiecznie zaciskać zęby i szukać sama sposobu, jak sobie poradzić. Powolutku coś się zaczyna zmieniać, szkoda tylko, że do tego potrzeba wstrząsu i wielkiego zamieszania, żeby państwo zaczęło dostrzegać potrzeby niepełnosprawnych. Ściskam mocno :)
UsuńCieszę się że tak świetnie sobie radzisz:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Reniu. Pozdrawiam serdecznie :DDDD
UsuńBrawo, brawo i jeszcze raz brawo! Widać, że spotkania z tymi ludźmi naprawdę Ci służą. Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
I spotkania i to nowe, fantastyczne wyzwanie. Przypomina mi moją pracę, w której spędziłam pół życia, ale jest bardziej ekscytujące i mniej stresujące. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńDobra wokół:):!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Tobie również :)
UsuńNiech Twoje marzenia będą większe, niż Twoje największe lęki💕 Dyniowe upiekłaś?😉
UsuńDziękuję! To cudowne życzenia :) Dyniowe ciasto na razie, bo ciasteczek by było za mało na taką zgraję żarłoków :) Buziaki :)
UsuńJeszcze nigdy nie piekłam z pojedynczej porcji 😁
UsuńJa chodzę, jadę autem czasem, pani jeździ wózkiem. Nie wiem po jaką cholerę do tego tyle filozofowania.
OdpowiedzUsuń....To, co teraz dzieje się w moim życiu uczy mnie stale wychodzić ze swojej strefy komfortu i pokonywać lęk przed nowym. Kiedy przestałam zarabiać ciałem , musiałam do kieszeni schować wczorajszą stabilność, a wcale nie było to łatwe. Jeszcze trudniejsze jest oswajanie rzeczywistości z perspektywy kobiety, która nie płaci za wszystko rozkładaniem nóg czy czyms innym. Oczywiście, kiedy poruszam się po wytartych szlakach ,wśród znanych ludziczuję się w miarę bezpiecznie, ale każda wyprawa w nieznane to same znaki zapytania. Czy umiem być inną kobietą, czy umiem nie pokazać siebie jaką była czy umiem się ubrać nieprowokująco.. Na szczęście uczę się mówić o swoich potrzebach( na szczęście nie muszę i nie mówię ludziom z mojego otoczenia co mnie boli. Walczę z sobą co dnia i walczę z moim strachem) osobom z otoczenia i dzięki temu sami robią rozpoznanie terenu pod moim kątem. Pomógł mi jeden człowiek i zostawił samą. … Trochę pozmieniałam , dopisałam….- nie jest pani wyjątkowa. Ja też nie jestem.
Wcale nie uważam się za wyjątkową. Myślę, że oceniła mnie Pani, zupełnie mnie nie znając, a trudno to zrobić po przeczytaniu jednego posta. Nie do końca rozumiem też Pani komentarz i jego cel. Fajnie jest się tak wypowiadać o zwyczajności jeżdżenia na wózku i porównywanie tego do jazdy autem, kiedy nigdy na tym wózku się nie siedziało i nie musiało rezygnować z wielu rzeczy, a to tylko z banalnego powodu, a mianowicie niemożności wjechania tym wózkiem po schodach. Co by Pani powiedziała gdyby nie mogła dostać się do lekarza, sklepu, biblioteki, urzędu itd.? No tak, ale po co filozofować na ten temat? A jakby się Pani czuła, kiedy przewlekła, postępująca, wieloletnia choroba wpędziłaby Panią w depresję i odebrała chęć życia. Choroba, czyli coś, co nie jest moim wyborem, a raczej wyrokiem, a nie niewłaściwy wybór (jak w Pani przypadku), którym sama bym rozwaliła swoje życie. Poza tym widocznie nie musi Pani mówić ludziom z otoczenia o swoich potrzebach, bo świetnie daje sobie pani radę sama. Proszę sobie wyobrazić, ze bez pomocy innych nie mogłaby pani samodzielnie się ubrać, otworzyć sobie drzwi, zrobić zakupów, a to "tylko" dlatego, że ma pani niesprawne ręce, które szybko się męczą po tej łatwiutkiej jeździe na wózku. No, ale to żadna filozofia przecież. Nie znam pani i nie oceniam, bo nie mam w zwyczaju. Polecam jednak lepiej zapoznać się z tematem lub z osobą, którą następnym razem zechce pani ocenić. Napisałam tego posta po to, by podzielić się z przyjaciółmi moją radością i fajnymi zmianami w życiu i może innym dodać energii do działania. Pozdrawiam.
Usuń...zdenerwowałam panią ?.... Jest wielu, którzy mają... Wbrew pozorom ja pani nie oceniłam. Jestem zmęczona. jestem zmęczona nieszczęśliwymi ludźmi. Oczekującymi, wciągającymi ręce, potrzebującymi... To oczywiste ,że są ,że żyją , że... tyle ...że każdy ma swoje schody do pokonania...ale nie po każdym , jak po pani , to widać. Jak mają wyciągnąć rękę, ci którzy wyglądają na młodych , pięknych i bogatych ?
OdpowiedzUsuńNie miałam zamiaru pani skrzywdzić, jeśli mi się to jednak udało- przepraszam.
ja dopiero uczę się wyciągać rękę po pomoc, bo nigdy tego nie robiłam, zawsze walczyłam, bo to własnie leży w mojej naturze. lubię być samodzielna i samowystarczalna i dlatego cholera mnie bierze, że teraz spotykają mnie sytuacje, w których po prostu muszę prosić o wsparcie. ktoś jednak, kiedyś powiedział mi, że prosić o wsparcie to najtrudniejsza rzecz, ale jest naprawdę wielu ludzi, którzy chętnie pomagają. poza tym piszę o sobie, a przynajmniej staram się, tylko wtedy, kiedy mogę dać innym radość i energię i pokazać, że trzeba walczyć o siebie, czy siedzi się na wózku, czy normalnie chodzi. a może własnie chodzi mi o to, żeby zmotywować tych, którzy jęczą nad sobą z błahych powodów i przysłowiowy złamany paznokieć jest dla nich końcem świata. mam nadzieję, że będzie pani do mnie zagladać i może pokusi się o to by mnie bliżej poznać, a wówczas zobaczy pani różnicę między: wyciąganiem ręki, a...wyciąganiem ręki ;D przeprosiny przyjęte :)
UsuńPrzyjmijmy sytuację-nie ma pani nikogo do pomocy, nikogo ze wsparciem. Jak by pani chciała by funkcjonowała pomoc. Na zasadzie takiej ,że pani decyduje kto przychodzi, kto pomaga , kto rehabilituje a płaci za to NFZ , regulując wystawione rachunki czy tak jak teraz ...że cholera wie kto komu za co płaci i co od kogo można wymagać ? Czy nie chciałaby pani zadzwonić po taksówkę jak każdy i tam bez łaski bez proszenia bo za kasę, by przewieźli panią z miejsca A do B ? Oczywiście w jakiś limitach by chętni nie jeździli całymi dniami po okolicy ale to drobiazg organizacyjny.
OdpowiedzUsuńSpróbuje mi pani odpowiedzieć ?
Myślę, że pytanie jest raczej retoryczne. Każdy raczej woli decydować sam o sobie, niż być skazanym na czyjeś widzimisię. Czemu służy to pytanie?
UsuńSłuży poznaniu odpowiedzi. Co zrobić by było lepiej , sensowniej w temacie opieki, pomocy itp. ...ale ...nie było pytania...gdzie bym go nie zadała albo milczenie albo pytania dodatkowe więc niech jest jak jest...do dupy ...
Usuńjeżeli ma pani jakiś wpływ w temacie opieki i pomocy osobom potrzebującym, to chętnie odpowiem na każde pytanie. tylko, że o tym już tyle się mówi i niewiele zmienia, że.....ręce opadają. mam tylko nadzieję, że jeszcze za mojego życia będzie lepiej, ale w rzeczywistości, nie tylko na papierze. co z tego, że ustawa mówi, że mam prawo do asystenta, skoro i tak nie mogę go otrzymać? chyba tylko takiego, któremu trzeba słono płacić, a na razie mnie nie stać. mam to szczęście, ze moim asystentem jest mój mąż i to najlepszym pod słońcem :D
Usuń...jeżeli mam wpływ... . Nie, nie mam takiego jak Pani może się wydawać dostatecznym by stracić czas. W pewnym przedszkolu, pojawiło się dziecko. Nic nadzwyczajnego ale dziecko ma zalecenie od rodziców. Nic na siłę, nic co by ingerowało w wolność wyboru. Rodzicom przyznano rację, potwierdzono zalecenia i nie zrobiono niczego by je wypełnić. Dziecko zabrano z tego przedszkola i dano do innego. Te same słowa, te same zalecenia i ...można nie wkładając żadnego dodatkowego wysiłku a jedynie szanując ustalenia... To dość dziwne, dziecko kompletnie bez nakazów, jedynie pytanie-chcesz?-chcę-ok -nie chcę- ok... Można i nie wymaga wysiłku by szanować ustalone zasady.
OdpowiedzUsuńJest lekarz, oszust, którego wszyscy chwalą choć nie robi nic. Ma kolejki, ma pieniądze, ma kontrakty. Jest lekarz który wciąż poprawia po tamtym i dlatego nie ma pieniędzy, nie ma czasu, nie ma zdrowia... Morał ?... dlaczego , wspominając słowa piosenki Młynarskiego, bijemy potulnego konia a z hardym się liczymy ?
w Pani słowach jest wiele goryczy i rozczarowania. nie znam ich przyczyny, ale myślę, że dalsza dyskusja wykracza poza ramy tego bloga. przyznaję jednak, że wzbudziła we mnie bunt, a to dobrze, bo kiedy się buntuję, mam większą motywację do działania. proszę mnie odwiedzać częściej, a może z tego wyniknie coś dobrego dla nas obu.
Usuńpozdrawiam :)
Gwoli ścisłości i prawdy. Nie jest prawdą, że w moich słowach jest gorycz i rozczarowanie. Pani czyta to w słowach mojej postaci a to zupełnie nie to samo.
OdpowiedzUsuńDziałaj, kochana! Nie ogladaj się za siebie, nie bój się, działaj. Zobaczysz, jak urosną Ci skrzydła. Tego Ci życzę!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :D Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń