Święta, Sylwester, Nowy Rok minęły jak kolejne dni tygodnia. Bez radości i wyjątkowej atmosfery. Za dużo było w nas smutku, żeby przeżywać ten okres tak, jak zazwyczaj. Po prostu go przetrwaliśmy.
Nadszedł kolejny rok i kolejne zmagania, a właściwie ciąg dalszy. Staram się skupić na czymś, co oderwie myśli od smutnych wspomnień i refleksji. Staram się zadbać o swoje zdrowie, które zaczyna coraz bardziej znikać. Topnieje w oczach. Szkoda, ze śnieg za oknem nie topnieje tak szybko, tylko przeraża. Nie cieszy mnie ta zima, nawet z bezpiecznej odległości. Pierwsze kroki na śniegu wywołały taką panikę, że nawet wykładzina w sypialni wydawała mi się śliska. Mięśnie padły, bo psychika leży na dnie. Mówi się, że w zdrowym ciele zdrowy duch. W moim wydaniu brzmi to inaczej. Im zdrowszy duch, tym silniejsze ciało. Ponieważ na razie z tym duchem jest kiepsko staram się zadbać o ciało. Wiem, że muszę ćwiczyć, bo ktoś mądry ostatnio mi powiedział, że po prostu muszę. Żałoba żałobą, smutek smutkiem, ale ja jeszcze żyję i jeżeli chcę jeszcze przez jakiś czas funkcjonować jako tako, muszę ćwiczyć, bo nie wiadomo ile jeszcze będę musiała żyć. Żyć, a nie być skazaną na wegetację w totalnym uzależnieniu od innych. Tego uzależnienia boję się najbardziej. No tak, ale wózka też się bałam, a w końcu musiałam go zaakceptować, czy mi się to podoba, czy nie.
Leżę zatem na macie do ćwiczeń, obok ciężarki. Patrzymy na siebie z niechęcią i czasami....tylko leżymy. Tak, jakby od samego patrzenia na nie miałoby mi się polepszyć. Staram się jednak dzień po dniu kontrolować myśli, stawiać je na baczność. Nogi przy okazji też, chociaż w myślach. A czasami zwyczajnie odpuszczam tak, jak ostatnią wizytę u lekarza. Nie miałam siły szamotać się z kilogramami dodatkowej odzieży hamującej ruchy i walczyć z paniką przed śliskim chodnikiem. Wychodzę tylko, kiedy muszę. A obecnie moim największym marzeniem jest by wreszcie zamieszkać na parterze i móc wyjeżdżać z domu na wózku, zamiast z mozołem pokonywać kilkanaście schodków. Dziwne marzenie prawda? Powinnam raczej myśleć o zbieganiu po nich z łatwością.... Chyba moje marzenia stały się tak samo tchórzliwe, jak ja. Ale staram się. Może, kiedy wreszcie podniosę półkilogramowy ciężarek bez wysiłku, moja psychika poszybuje. Dostanę pozytywnego kopa i motywację, że jeszcze mogę coś wycisnąć z tego chuderlawego ciała? Może? Może, kiedy posmarowanie kanapki masłem przyjdzie mi z łatwością, a szczoteczka do zębów przestanie wypadać z dłoni, poczuję, że odniosłam sukces? Jasne, że można zamienić kanapki na płatki, a szczoteczkę na elektryczną i ułatwić sobie życie. Ale ja chyba wciąż lubię wyzwania. Tylko chwilowo jestem do nich negatywnie nastawiona. Niektórzy mi mówią, że to przez stres. Wiem, że po części to prawda. Tylko, czy wyciszenie wróci mi siły albo przynajmniej zatrzyma ich resztki?
Wierzyłam, że Bóg daje każdemu z nas taki krzyż, który będzie w stanie dźwigać. Mnie już zwyczajnie bolą barki i chciałabym go odłożyć na bok. A może Bóg wie, że mogę popracować nad mięśniami i dalej dźwigać swój ciężar, ale z mniejszym trudem? Ciekawe co On wie, czego ja nie i co to za super niespodzianka mnie jeszcze czeka?
Strasznie dzisiaj marudzę. Wiem. Ale wiem też, że to nie leży w mojej naturze. Chciałabym wrócić do prawdziwej siebie i znowu mieć radość i siłę. Idę zatem poćwiczyć. Może dzisiaj nie skończy się tylko na leżeniu.
Nawet nie wiem, co napisac i jak Cie pocieszyc. Zdawkowe "bedzie dobrze" mozna psu o kant dupy rozbic. Mocno Cie przytulam, Polly. :***
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za to mocne przytulenie. Czasami bardziej pomaga niż jakiekolwiek słowa.
UsuńElektryczna szczoteczka jest dużo lepsza od zwykłej ,więc się wcale nie przejmuj tylko używaj:))A przez stres dziej się wszystko złe.Ale wszytko mija.Pozdrawiam Aśka:))
OdpowiedzUsuńU mnie stres działa wyjątkowo źle. Odbiera mi wszystkie siły. Może faktycznie zamiast się zmagać i gonić upadającą szczoteczkę po umywalce kupię elektryka. Pozdrawiam.
UsuńPolly znalazłam odpowiedź na Twoje pytania. Sama ją napisałaś ... wciąż lubisz wyzwania i Bóg o tym wie :*
OdpowiedzUsuńŻałoba rządzi się swoimi prawami i trzeba ją przeżyć, nie ma innego sposobu. Pomalutku łapiemy się na tym, że myśli biegną też w inną stronę, choć nie wiadomo skąd nagle pojawia się skurcz serca, żal rozpływa się po całym ciele, a łzy płyną i gardło zaciska się na supeł.
Ćwicz Kochana, dasz radę, bo wciąż (na szczęście) lubisz wyzwania :)
Ściskam Twoje łapki i MOC pozdrowień posyłam i ciche kwakanie,
BB
Właśnie tej chęci wyzwań staram się trzymać w tej chwili i myśleć, co jeszcze mogę zrobić w życiu. Bo chyba jeszcze coś mogę? Staram się też, żeby smutek mnie nie opanował całkowicie i nie sparaliżował. Czasami (może to głupie) odliczam dni, które minęły, bo trzymam się myśli, że czas leczy rany.
UsuńŚciskam na razie leciutko i słabiutko, ale za to OGROMNIE dziękuję za wsparcie.
Polly, nic nie jest głupie, jeśli pomaga.
UsuńI oczywiście jeszcze wiele możesz, bez chyba :) I jak napisała eM, marudź sobie do woli, jesteś u siebie.
Buziaki i kwaki.
Silenie się na dobre rady z czekolady nic nie da. Powiem Ci tak, walcz dopóki możesz, a jak nie możesz, odpocznij. I gadaj... z Tym Który Odszedł. Ja do dzisiaj gadam z Mamą. Pomaga.
OdpowiedzUsuńStaram się walczyć i nie odpuszczać, tylko zastanawiam się ile jeszcze wystarczy mi siły. Może być tak, że kiedy sie położę i zacznę odpoczywać, to nie wstanę :\ Trudno jest mi to wypośrodkować. Mam istny mętlik w głowie.
UsuńMoja Poprzedniczka ma rację. Ci co odeszli, pomagają nam nieustannie...a ja zwyczajnie będę pamiętać o Tobie w modlitwie.
OdpowiedzUsuńStaram się myśleć, że mam teraz w niebie prywatnego Anioła, który dba o moje sprawy :) Myślę, że tak jest, bo od kiedy zaczęłam prosić Go o pomoc, puściła mnie jakaś blokada. Wreszcie zaczęłam mówić i pisać o tym, co czuję. Dziękuję za modlitwę :)
UsuńJa też proszę Moich Rodziców, by TAM wypraszali to, co najlepsze.
UsuńKochana moja, marudź do woli, jak się tak wygadasz, to później łatwiej dźwigać. Śliczna, wiosna nadchodzi, ćwicz, bo przecież masz jeszcze tyle miejsc do obejrzenia, przejechania kilometrów i takich tam. Żałoba to czas, który trzeba w sobie przerobić, ale to nie znaczy, że masz utknąć. Kisses
OdpowiedzUsuńWiesz, jak ze mną jest. Nie lubię marudzić i zawracać innym głowy swoimi problemami. Ale czuję, że takie głośne gadanie o problemie mi pomaga. Nie można przecież być tylko uśmiechniętym albo po prostu udawać radość. Ta wiosna i te kilometry utrzymują mnie najbardziej. Czasami mi się śni, jak robię zdjęcia.
UsuńBuziaki.
Blog jest dobrym miejsce do marudzenia, zaduszanie problemów zawsze niesie fatalne skutki, więc nie żałuj sobie. To Twój blog, a my Twoim wsparciem. I niedługo będziesz śniła na jawie z aparatem :* przytulam buziaku
UsuńDziękuję Ci ogromnie. Zawsze cenię sobie Twoje wsparcie :)
UsuńKisses pięknoto!
UsuńMiałam zamiar to samo napisać. Marudź, bo blog to dobre miejsce, żeby to, co nęka wyrzucić. My to przeczytamy, zniesiemy, bo również czasem marudzimy na blogach. Wiemy, że to pomaga i nie wstyd. Pomaga również wyryczenie się i poprzeklinanie. I też jest to naturalne, i potrzebne by zrzucić napięcie.
UsuńA może zima to właśnie ten czas na ćwiczenie, choćby "od niechcenia" na luzie, bo nie wyrywa do natury, siedzi się w domu. Ja myślę, że nie powinnaś katować się "musem" ćwiczenia, bo to skutecznie wyhamowuje chęci, a wyluzować i ćwiczyć na zasadzie teraz chcę, bo idzie wiosna itd.:)
Trzymam kciuki za Ciebie i przytulam:)
Dziękuję Ci za te mądre i piękne słowa. A najbardziej chyba za "ćwicz, bo idzie wiosna" :D Tak, to jest ogromna motywacja, a zima to czas treningu i przygotowań.
UsuńPozdrawiam :)
Takie wlasnie jest zycie.Ale trwa dalej i mozemy tylko zacisnac zeby i wziac to zycie za leb.I isc dalej, bo po prostu musimy .Walcz i idz dalej.Przytulam Cie mocno i wysylam upalne pozdrowienia, bo u nas lato i czasem okolo 40 stopni w cieniu.
OdpowiedzUsuńTeż tak sobie mówię. Muszę zaciskać zęby i brnąć dalej. Życie nie składa się jedynie ze smutku. Dziękuję za plus 40. Pomogło, śnieg topnieje w oczach. Chociaż tyle na razie....
UsuńPozdrawiam.
Polly, wspieram z oddali.
OdpowiedzUsuńJa mocno wierzę w świętych obcowanie i choć boli to jest to inaczej. A tak naprawdę to przerażające by było, gdyby nie bolało.
Pomodlę się.
I ćwicz... :*
Wiara, że "tam" istnieje lepsze życie bardzo mi pomaga. Wiem, że tym, którzy odeszli jest lepiej i jest to pocieszające, chociaż tęsknota pozostaje. Dziękuję za modlitwę.
UsuńĆwiczę, ćwiczę...jako tako :)
Czuję obecnie coś podobnego co Ty. Też mam problemy z chodzeniem z powodu " awarii stawu biodrowego". Boli i strach chodzić obecnie żeby się nie wywrócić. Też mam momenty podłamania, bo jestem ruchowo bardzo ograniczona. Jednak Ty i ja musimy z tym walczyć i cieszyć się życiem dalej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, musimy walczyć i szukać pozytywów. Wiem, że to potrafimy. Życzę Ci bardzo dużo siły i trzymam kciuki. Mam nadzieje, że kiedy nadejdzie wiosna i lato obie znowu wyruszymy w siną dal i zaczniemy znosic na bloga fajne opowieści i piękne zdjęcia :)
UsuńPozdrawiam gorąco.
Polly, tule mocno kochana :***
OdpowiedzUsuńDziękuję ogromnie :)
UsuńDuuuużo sił w tych staraniach Ci życzę. I chęci do powrotu na dolnośląskie (i/lub inne) szklaki.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ogromnie :)
UsuńĆwicz, Polly, ćwicz.
OdpowiedzUsuńTo na pewno zaprocentuje! :)
Trzymam kciuki :)
brzmisz, jakby Ci się suszone pokrzywy skończyły i nie masz co pić... :)))))
OdpowiedzUsuńa na poważnie, przytulam mocno....
Gdyby istniał bóg, w jakiego wierzysz, nie wkładałby na barki człowieka żadnego ciężaru, bo to zaprzeczenie jego wizerunku. Ale żadnego boga nie ma, a gdyby jednak był, to musiałby być największym sadystą świata. Nikt niczego nam nie daje ani nie odbiera z wyjątkiem innych ludzi i nas samych.
OdpowiedzUsuń