W tym roku moje święta będą smutne i bez choinki.Puste miejsce przy wigilijnym stole będzie boleśnie przypominać osobę, która odeszła w tragicznych okolicznościach. Zamiast świątecznego radosnego zamętu męczą niekończące się pytania: dlaczego? Chyba tylko Bóg zna na nie odpowiedzi, a dla nas pozostaną zagadką do końca życia. Staramy się jakoś funkcjonować pomiędzy kolejnymi falami duszącego płaczu. Czasami mam wrażenie, że on nigdy się nie skończy, a przyszłość nie istnieje. Są dni, kiedy robimy krok do przodu, a potem cofamy się o dwa. Są dni, kiedy żyjemy zawieszeni w próżni, a cudem wydaje się, że potrafimy jeszcze oddychać. Tak bardzo bym chciała wiedzieć, kiedy to się skończy i czy w ogóle jest to możliwe. Szukam czegoś, czego bym się mogła chwycić zanim utonę. Może Bóg okaże się na tyle miłosierny, że rzuci koło ratunkowe. Skoro nie chciał zapobiec tragedii.......
Na razie mam mętlik w głowie i nie potrafię ogarnąć myśli. Może, kiedy je jakoś połapię i zacznę nazywać, znajdę ukojenie. Tylko nie wiem kiedy.
Bardzo współczuję. Bóg/los doświadcza nas po to abyśmy stali się lepsi i silniejsi. Ja wiem, że to łatwo mówić, a trudno zrozumieć i przyjąć będąc w takiej sytuacji. Wiedź, że zawsze ktoś jest po tej drugiej stronie ekranu.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWspółczuję serdecznie.
OdpowiedzUsuńMyślami i modlitwą jestem z Wami.
pewnie kiedyś dowiemy sie wielu rzeczy, ale rozstania bolą okrutnie.
Tak bardzo Ci współczuję. Oby ten smutny czas nie trwał zbyt długo *.
OdpowiedzUsuńPolly...Nie mam słów...Tak bardzo jest mi przykro, współczuje Ci z całego serca...Oby ukojenie nie kazało na siebie długo czekać...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPolly,
OdpowiedzUsuńnie wiem, co, jak i kiedy się stało, ale stało się smutne i okrutne. Nie wiem, co napisać, żeby to nie było pustym sloganem... Cokolwiek ludziom mówimy w takich sytuacjach, trąci pustym pocieszaniem. Nie napiszę Ci, że będzie dobrze, bo wiem, jak długo potrafią boleć rany. Nie liczyłabym też na żadnego miłosiernego boga, bo gdyby takowy istniał, nie byłoby na świecie cierpienia. Po ludzku, zwyczajnie Ci współczuję, bo znam stan, o którym piszesz.
jestem... pamiętaj proszę....
OdpowiedzUsuń:**********
Polly, jakkolwiek niemozliwe wydaje sie to teraz, z czasem znajdziesz ukojenie, bo on leczy rany. Ja czuje sie podobnie, te swieta beda dla mnie traumatyczne, chcialabym, zeby juz sie skonczyly, zanim sie zaczna.
OdpowiedzUsuńTulam Cie mocno. Trzymj sie, przeciez wiesz, ze jestesmy z Toba. :*
Prawie kazdy z nas wie jak trudno pogodzic sie z taka strata,jak nie mozna o niczym innym myslec, niczym sie zajac, jak dlawi bol i rozpacz.Kazde slowo i kazdy jest wtedy intruzem.Czas to stepi i pozostanie pamiec tych dobrych chwil z osoba , ktora odeszla.Nie ma wyjscia, trzeba zyc dalej.Pocieszeniem jest tylko , ze ta osoba chcialaby dla Was wszystkiego najlepszego.Przytulam mocno.
OdpowiedzUsuńJestem. Tu i wiesz gdzie.
OdpowiedzUsuńCałuję :*
Polly, bardzo dobrze Cię rozumiem i bardzo Ci współczuję. Dla wielu z nas potrzeba co najmniej roku, aby domknęło się koło wielkiej, bolesnej nieobecności. Pierwsze Boże Narodzenia bez drogiej, utraconej osoby, pierwszy Nowy Rok, pierwszy zielony liść na drzewie pod oknem... Ale ból i rozpacz będą dawać coraz większe pole do wytchnienia.
OdpowiedzUsuńUściśnień krocie gorących załączam, a gdybym w czymś mogła pomóc pisz :*
BB
Dobre myśli posyłam :*
OdpowiedzUsuńBędę pamiętać o Tobie w modlitwie. Zaufaj Bogu, z Nim łatwiej nieść krzyż...
OdpowiedzUsuńPrzytulam Bożenko :*
OdpowiedzUsuńPo prostu Cię przytulam, Polly...
OdpowiedzUsuńTakie straty są naprawdę bolesne.